Ipcioglu chce medalu olimpijskiego. "Ma potencjał, by spełnić swoje marzenie"
Tak jak nie każdy bohater musi nosić pelerynę, tak nie każdy sportowy bohater musi kończyć zawody z medalem. Turek Fatih Arda Ipcioglu dzięki świetnym skokom na Średniej i Wielkiej Krokwi jeszcze mocniej zaskarbił sobie sympatię polskich kibiców.
Lider kadry znad Bosforu podczas konkursów rozgrywanych w ramach Igrzysk Europejskich zajął 11 i 9 miejsce. Znakomite skoki oddawał też w seriach treningowych, jedną z nich wygrał, w innej zajął trzecie miejsce. O to, jaka jest przyczyna tak wysokiej formy Ipcioglu na tym etapie przygotowań pytamy słoweńskiego trenera reprezentacji Turcji, Nejca Franka. - Nie kryje się za tym żaden sekret, nie było żadnej tajnej receptury, która sprawiłaby, że osiągnął taką dyspozycję. Po prostu kontynuujemy pracę i strategię z poprzedniego sezonu. Arda utrzymał, a nawet trochę poprawił swoją sprawność i poziom techniki skoków. A więc recepta na takie skoki to ciężka praca i koncentracja na wyznaczonych celach.
Minionej zimy Ipcioglu zdobył 16 punktów Pucharu Świata, ale był to wynik poniżej możliwości Turka, który na pewnym etapie sezonu osiągnął naprawdę solidną, wysoką formę. Ograniczenia ze strony rodzimej federacji nie pozwoliły mu jednak wziąć udziału w części konkursów, w tym w "punktodajnych" zawodach w Rasnovie. O sporym pechu mógł mówić podczas mistrzostw świata w Planicy. Na treningach skakał regularnie na poziomie drugiej dziesiątki. W konkursach trafiły mu się bardzo niekorzystne warunki wietrzne. Skończyło się na 29. i 37. miejscu.
W jednym z wywiadów lider Turków zapowiedział, że jego celem jest zdobycie medalu na igrzyskach w 2026 roku. Czy to zdaniem jego szkoleniowca realny cel? - Każdy sportowiec ma swoje marzenia, a jednym z nich jest chęć zdobycia medalu olimpijskiego. Moim zdaniem słuszne jest, aby sportowiec stawiał sobie wysokie cele. Mogę tylko zgadywać, co będzie za trzy lata. Będziemy nadal ciężko pracować, a potem zobaczymy, co przyniesie nam przyszłość. Myślę, że Arda ma potencjał, by spełnić swoje marzenia.
Dobre skoki Ipcioglu nie umykają uwadze tureckich mediów i kibiców. - Z tego co widziałem, na Igrzyskach Europejskich było kilku dziennikarzy z głównych programów sportowych w Turcji. Transmitowali także oba indywidualne zawody na Igrzyskach Europejskich. W ciągu ostatnich dwóch lat zainteresowanie skokami narciarskimi bardzo wzrosło. To wciąż nowa dyscyplina dla tureckiej publiczności, ale ludzie cieszą się i szanują kogoś, że ktoś godnie reprezentuje ich kraj w tym sporcie. Wszystkie kwalifikacje i zawody Pucharu Świata transmituje także turecki Eurosport - wyjaśnia Słoweniec.
Kadrę teamu prowadzonego przez Franka uzupełniają Muhammed Ali Bedir i Muhammet Irfan Cintimar. Ten pierwszy minionej zimy zajął piąte miejsce podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego w Ruce, w lutym skokiem na 212,5 metra ustanowił rekord swojego kraju. Dość regularnie przechodził kwalifikacje do konkursów. Podczas IE dwukrotnie otarł się o czołową trzydziestkę. Cintimar z kolei nie wykonuje spodziewanego progresu.
- Ali Bedir również utrzymał swój poziom z zimy - wyjaśnia Frank. - Ma ciekawą technikę. Ale nadal występują u niego duże rezerwy w przygotowaniu fizycznym. Myślę, że jest na dobrej drodze, by prawdopodobnie zdobyć pierwsze punkty Letniego Grand Prix tego lata. Trudno za to powiedzieć coś konkretnego o Irfanie, bo praktycznie nie pokazał pożądanego postępu przez ostatnie cztery lata. Wiruje w błędnym kole. Chcąc osiągnąć coś więcej, będzie musiał radykalnie zmienić swoje podejście do treningu i techniki skoków na skoczniach narciarskich. Zobaczymy, co będzie mógł zrobić w nadchodzących miesiącach, ale czas szybko ucieka.
Czy są jakieś widoki, by do żelaznej trójki dołączyły niebawem nowe twarze? - Kilka dzieciaków i drużyna B trenują w Turcji. Obecnie skaczą na małych obiektach w Erzurum. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mógł zaprosić skoczka z kadry B na nasze zgrupowania i pomóc mu podnieść poziom skoków. Ale w tej chwili nie widzę możliwości, aby jakikolwiek zawodnik z drużyny B dołączył do drużyny A, ponieważ poziom ich skoków jest naprawę bardzo niski.
Osobny rozdział sytuacji tureckich skoków to relacje teamu z rodzimą federacją. Podczas mistrzostw świata w Planicy Frank zwierzył się rodzimym mediom z problemów, z którymi boryka się na co dzień. - W ich związku zaskakuje mnie to, że niczego się nie uczą lub nie chcą się uczyć. Cóż, albo ich to nie obchodzi. Czasami nawet nie wiedzą, czy jesteśmy na zawodach. Różne incydenty zdarzają się prawie codziennie, więc brawa dla chłopaków że pomimo wszystkiego mają taki rozmach - mówił wówczas nie bez irytacji Jak się okazuje, na ten moment sytuacja znacznie się poprawiła. - Moje relacje z Turecką Federacją Narciarską są w tej chwili dobre - zapewnia w rozmowie z naszym portalem. - W związku zmieniło się kilka osób i jak na razie wszystko idzie gładko, profesjonalnie i poprawnie, więc jestem zadowolony z obecnego wsparcia.
Dużym problemem dla Tuków jest wyłączenie z użytku dwóch największych skoczni kompleksu w Erzurum, gdzie przed rokiem po raz kolejny osunęła się ziemia. Powstałe w 2011 roku skocznie jako pełnoprawne obiekty funkcjonowały łącznie może przez dwa-trzy lata pomiędzy kolejnymi awariami i defektami - Remonty większych skoczni rozpoczęły się w październiku ubiegłego roku - informuje Nejc Frank. - Sprawy powoli idą w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli trenować również na obiektach K-95 i K-125 w Erzurum. W tym tygodniu areny odwiedzi ekspert z Europy zajmujący się skoczniami. Dokona inspekcji obiektów i wyjaśni dokładnie, co jeszcze wymaga odrestaurowania i naprawy. Na razie w Erzurum działają tylko małe skocznie narciarskie.
***
Pierwsza skocznia narciarska w Turcji powstała już w 1946 roku. W latach 40-tych w Górach Anatolijskich w Erzurum rozkwit przeżywało narciarstwo alpejskie. Jednak dla urozmaicenia narciarskich szaleństw postawiono także skocznię, na której osiągano około dwudziestometrowe odległości.
Pierwszym w historii skoczkiem narciarskim reprezentującym kraj znad Bosforu w międzynarodowych zawodach był Baris Demirci. ale niewiele miał wspólnego ze swoją ojczyzną, mimo że skakał pod jej flagą. Jego ojciec pochodzi z Turcji, matka jest Francuzką. Mieszkał w Courchevel, tam też podjął treningi w miejscowym klubie SC Douanes Courchevel. W latach 2000-2003 należał do francuskiej kadry juniorów do lat 16. Po pewnym czasie stracił miejsce w reprezentacji i na krótki czas zawiesił narty na haku. W 2005 roku zgłosił się do Tureckiego Związku Narciarskiego z zapytaniem o pomoc w umożliwieniu międzynarodowych startów. Turcy zarejestrowali Barisa w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i odtąd młody skoczek rozpoczął starty w barwach ojczyzny swojego ojca. Zdobył kilka punktów FIS Cup, w 2007 roku zakończył przygodę ze skokami.
Również w 2007 roku organizację 25 Zimowej Uniwersjady powierzono tureckiemu miastu Erzurum. W związku z tym wydarzeniem władze sportowe w Turcji zdecydowały o konieczności stworzenia systemu szkolenia skoczków narciarskich. Funkcję trenera, a zarazem koordynatora i szefa projektu organizacji zimowej uniwersjady powierzono znakomitemu trenerowi słoweńskiemu Vasji Bajcowi. Szkoleniowiec krótko po podjęciu nowego wyzwania podzielił się pierwszym wrażeniami z portalem skijumping.pl: "Pracowałem wiele lat przy Pucharze Świata i chciałem zrobić sobie przerwę w mojej karierze trenerskiej. Wtedy pojawiła się możliwość współpracy z Turkami. To było wyzwanie. Turcy organizują Uniwersjadę w 2011 roku i dlatego chcą szkolić skoczków. Dogadaliśmy się i tak oto trenuję teraz właśnie tę reprezentację. Przyznaję, jest trudno. Tu nie ma skokowej tradycji, żadnej skoczni. Jednak jest to wyzwanie, trochę inna praca niż do tej pory."
Uniwersjada zakończyła się organizacyjnym sukcesem, a specjalnie na jej potrzeby zbudowano kompleks nowoczesnych, pięknych wizualnie i efektownie wyglądających skoczni K125, K95,K60, K30 i K15. Inwestycja została sfinalizowana w 2010 r. i pochłonęła około 20 milionów Euro, drugie tyle mogły jednak kosztować remonty i modernizacje, które musiały w kolejnych latach przejść omawiane areny. Zdążyły jednak ugościć takie imprezy jak mistrzostwa świata juniorów, zimowy olimpijski festiwal młodzieży Europy czy Puchar Kontynentalny w skokach i kombinacji norweskiej. Po Vasji Bajcu pałeczkę trenera przejął Fin Pekka Niemelea, pod wodzą którego Samet Karta, obecny asystent Nejca Franka, jako jedyny dziś Turek zwyciężył w konkursie rangi FIS, triumfując w zawodach FIS Cup w Brattleboro w USA. Dopiero jednak wyniki jakie pod okiem Nejca Franka zaczął osiągać Ipcioglu sprawiły, że na tamtejsze skoki od pewnego czasu parzy się już zupełnie poważnie.