Słoweńcy podźwigną z kryzysu czeskie skoki? "Chcemy przywrócić im miejsce w czołowej ósemce świata"
- Kandydatów do objęcia posady trenera reprezentacji było więcej, ale ostatecznie, po rozmowie z Gajem Trcekiem, odniosłem wrażenie, że on i Jure Sinkovec to ludzie, którzy najlepiej pomogą nam w całym projekcie - mówił nam Filip Sakala, nowy dyrektor sportowy czeskiej federacji. W ostatnim czasie na oficjalnej stronie tamtejszego związku pojawiły się krótkie rozmowy z oboma Słoweńcami, którzy w dłuższej perspektywie mają pomóc w odrodzeniu czeskich skoków.
Gaj Trcek nie osiągnął sukcesów jako skoczek. W uprawianiu sportu na pewno nie pomagał mu zespół Tourette'a, na który choruje od dziecka. Mimo to jego przygoda na skoczni trwała stosukowo długo, a zwieńczył ją blisko dwustumetrowy rekord życiowy (197 m). Czego nie osiągnął jako zawodnik, chciałby osiągnąć jako trener. - Skoczkowie przyjęli nas ciepło. Widzę w ich oczach, że chcą się poprawiać. Gdybym nie widział żadnej pasji, w ogóle by mnie tu nie było. Jak powiedziałem, pierwsze wrażenie jest świetne i mam nadzieję, że tak pozostanie - mówił w czerwcu Słoweniec.
- Czesi mają wielką tradycję w skokach - zauważa. - To dla nas ważne, skakanie macie we krwi. Moim zdaniem wasz system był źle ustawiony w poprzednich latach, różni trenerzy wprowadzali różne koncepcje dla skoczków, a te częste zmiany frustrowały chłopaków. Jesteśmy tutaj, aby to zmienić. Stworzymy jeden system i przywrócimy czeskie skoki tam, gdzie były w przeszłości. Miejmy nadzieję, że nam się to uda.
Nikt nie oczekuje cudów w pierwszym sezonie pod wodzą słoweńskiego duetu. W osiągnięciu dobrych wyników na pewno nie pomogą późno rozpoczęte przygotowania. - Przyjechaliśmy dopiero w czerwcu, więc w przyszłym sezonie nie planujemy radykalnej zmiany koncepcji skoków. Kolejne przygotowania zaczniemy w kwietniu, bardzo mocno popracujemy nad przygotowaniem fizycznym zawodników. Zaczniemy od małych skoczni i małych nart, aby następnie przejść na większe. Musimy „zrestartować” chłopaków, ale mają oni talent i solidne podstawy, na których chcemy budować solidny poziom - zapowiada nowy trener Czechów.
W przeciwieństwie do swojego kolegi ze sztabu szkoleniowego Jure Sinkovec ma na koncie kilka sezonów spędzonych w Pucharze Świata, wiele podiów zawodów niższej rangi, ale przede wszystkim medal imprezy mistrzowskiej. W 2012 roku podczas mistrzostw świata w lotach rozgrywanych w Vikersund zajął razem z kolegami trzecie miejsce.
- Dużo podróżowałem po świecie. Dużo doświadczenia zdobyłem podczas kontuzji. Dokładnie poznałem swoje ciało, co jest szczególnie ważne dla skoczków. A co mogę wnieść do czeskiego skoku? Na przykład fakt, że staniemy się jedną wielką rodziną, która będzie sobie ufać. Chcę też przekazać swoje doświadczenie, aby przenieść zawodników na wyższy poziom - mówił portalowi czeskiej federacji.
- Wiemy, że Roman Koudelka był w przeszłości jednym z najlepszych i chcemy, aby regularnie skakał na poziomie pierwszej trzydziestki. Ponadto patrzymy bardziej w kierunku igrzysk olimpijskich, na których chcielibyśmy przywrócić Czechom miejsce w pierwszej ósemce krajów świata. Ważne będzie również, abyśmy pracowali z młodymi ludźmi i dawali im wszystko, czego potrzebują, aby podnosić swój poziom - tłumaczy Sinkovec.
Podczas niedawnych Igrzysk Europejskich żaden z pięciu Czechów nie wskoczył do czołowej trzydziestki któregoś z konkursów. Najlepszym spośród naszych południowych sąsiadów był Radek Rydl dwukrotnie sklasyfikowany na 38 pozycji.