Strona główna • Fińskie Skoki Narciarskie

Jarkko Määttä nie składa broni. "Celem jest złoty medal olimpijski"

Choć ostatnie wartościowe wyniki w Pucharze Świata osiągał ponad osiem lat temu, to blisko dwudziestodziewięcioletni dziś, uważany niegdyś za talent o niesamowitej skali, Fin Jarkko Määttä, wierzy, że wszystko co najlepsze wciąż jeszcze jest przed nim.


W 2010 roku reprezentacja Finlandii zdobyła ostatni jak dotąd medal imprezy mistrzowskiej. Czwóra w składzie: Janne Happonen, Oli Muotka, Matti Hautamaeki i Harri Olli wyskakała brązowy medal mistrzostw świata w lotach w Planicy. Jeszcze kolejnej zimy nic nie zapowiadało, że to już łabędzi śpiew tej potęgi. Sezon 2010/11 brawurowo rozpoczął Ville Larinto,  zajmując pierwsze miejsce w Kuopio i drugie w Lillehammer. Wydawało się, że jeżeli chodzi o nowy narybek to też wszystko jest na swoim miejscu. Podczas Zimowego Festiwalu Młodzieży Europy w 2011 roku złoty medal w fenomenalnym stylu wywalczył Jarkko Määttä, wyprzedzając aż o 26 punktów srebrnego medalistę, Austriaka Ulricha Wohlgenannta. Reprezentant klubu Kainuun Hiihtoseura poprowadził do medalu również fińską drużynę, która złoto przegrała o zaledwie pół punktu z reprezentacją Polski. 

Jeszcze w tym samym sezonie Jarkko zdobył w Lahti swój debiutancki punkt Pucharu Świata. Po tej zimie przyszła zadyszka, wciąż rosnącemu młodzianowi zmieniały się parametry fizyczne, ale przyszedł czas, w którym i w Pucharze Świata zaznaczał wyraźnie swoją obecność. Był w stanie plasować się w czołowej dziesiątce zawodów najwyższego szczebla lub na początku drugiej. Zanotował ósmą pozycję w Lahti, dziewiątą w Innsbrucku. W grudniu 2014 roku był dwunasty w Niżnym Tagile, wygrywając nawet kwalifikacje do tego konkursu. Miewał okresy totalnej dominacji w zawodach krajowych. Ale po sezonie 2014/15 wpadł w potężny dołek, który trwa praktycznie do dziś. 

- Dlaczego mój juniorski sukces nie przełożył się na dorosłe skakanie? To dobre pytanie, nad którym dużo się zastanawiałem - mówi nam Määttä. - Uważam, że miałem kilka dobrych momentów w latach 2013-2015, kiedy stopniowo szedłem do przodu z jakością moich skoków i wynikami. Potem czegoś zaczęło brakować. Trudno powiedzieć czego. Myślę, że to kwestia wielu aspektów związanych z całością treningu. Duża, negatywna zmiana nastąpiła u mnie w 2015 roku, kiedy mój osobisty trener Kari Pätäri został pominięty przez federację, ponieważ trening miał być podporządkowany wyłącznie szkoleniowcom reprezentacji. 

W ciągu dwóch ostatnich sezonów udział Jarkko w Pucharze Świata był bardziej niż symboliczny. Skoczek pojawiał się wyłącznie na starcie kwalifikacji do zawodów rozgrywanych w jego ojczyźnie i ani razu nie dostał się do konkursu głównego. Mimo to nie tylko nie myśli o porzuceniu skoków, ale wierzy, że najlepsze wciąż ma jeszcze przed sobą: - Jestem wciąż w pełni zaangażowany w skoki narciarskie i trenuję na sto procent. Aktualnie jestem członkiem kadry B. Być może to jakaś moja obsesja, by dowiedzieć się, czego wciąż brakuje, znaleźć i naprawić ten element. Moja mentalność jest taka, że nie odpuszczę, dopóki tego nie rozgryzę i nie osiągnę tego, co chcę osiągnąć. Moim celem jest zdobycie złotego medalu olimpijskiego i mistrzostw świata, a także rywalizacja na wysokim poziomie w Pucharze Świata i walka w każdy weekend o zwycięstwa lub podium. 

- Nie tylko zresztą ja muszę znaleźć brakujący element. My jako Finowie mamy utalentowanych, dobrych skoczków. Chodzi o to, żeby dowiedzieć się, czego nam brakuje, że nie zawsze osiągamy dobre wyniki i dlaczego najlepsi sportowcy są wciąż daleko przed nami. Inna sprawa to to, że pod względem finansowym mamy ciężkie czasy, nasz związek narciarski ma swoje problemy w tej materii - nie ukrywa 29-letni skoczek, któremu jeszcze niedawno było mocno nie po drodze ze swoją federacją.

Jarkko zdecydował, że nie będzie się szczepił przeciwko wirusowi SARS-CoV-2, przez co stracił niemal cały sezon 2021/22. Wytyczne fińskiej federacji mówiły jasno o tym, że związek wesprze finansowo wyłącznie zawodników, którzy poddadzą się szczepieniu. Jarkko złożył skargę do Sportowej Rady Ochrony Prawnej. Rozstrzygnięcia, które zapadły w zewnętrznych organach, nie były pomyślne dla zawodnika. - Zarząd federacji uznał, że w nieprzewidywalnej sytuacji związanej z koronawirusem związek ma prawo służyć wyższemu dobru i chronić swoich sportowców. Gdyby w drużynie zaczął się rozprzestrzeniać koronawirus, na którego zawodnika zostałaby zwrócona uwaga? - pytał retorycznie Ismo Hämäläinen z fińskiej federacji. 

- Z mojej perspektywy wyglądało to tak: na miesiąc przed rozpoczęciem sezonu Pucharu Świata usłyszałem, że Fiński Związek Narciarski nie będzie płacił za żadne dodatkowe testy dla nieszczepionych. W okresie letnim federacja opłacała wszystkie testy, a nagle okazało się, że moich testów nie opłaci... Robiłem, co mogłem, dzwoniłem do federacji, ale oni nie byli skłonni zmienić tej polityki. Trenowałem ciężko całe lato, a okazało się, że zimą nie będę miał szans na start, ponieważ nie stać mnie, by pokrywać koszty z własnej kieszeni. Odwoływałem się jeszcze do innej instytucji, ale skutek był taki, że nie mogłem startować tej zimy. Stwierdziłem więc, że będę trenował i czekał, aż całe zamieszanie wokół pandemii i szczepień minie - zakończył olimpijczyk z Soczi i Pjngczangu.