Krajobraz po powodzi. Lanisek pomagał na skoczniach w Menges
Po tym jak opadła woda ze słoweńskich skoczni, co stanowiło następstwo największej powodzi w historii kraju, lokalna społeczność zakasała rękawy, by jak najszybciej rozpocząć prace mające na celu przywrócenie obiektów do użytku. Na kompleksie skoczni w Menges pojawił się sam Anze Lanisek, by pomóc władzom klubu.
- To było niewiarygodne widzieć, co się stało - mówi nam trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata za ostatnią zimę. - Na początku widziałem tylko zdjęcia, przez pierwsze dwa dni nie było możliwości podejść bliżej i zobaczyć jak wygląda sytuacja. Ale to i tak nic w porównaniu ze zniszczeniami w niektórych innych miejscach w Słowenii, gdzie domy, drogi, mosty, elektryczność są całkowicie zniszczone. Ludzie nie mają wody pitnej… My straciliśmy tylko salę fitness, sprzęt do skoków narciarskich i kuchnię. Ale wszystko odbudujemy. To nie koniec, ale nowy początek dla nas.
- Ogólne zniszczenia na skoczni zostały usunięte w ciągu dwóch dni. Wszyscy pracowaliśmy, ochotnicy, dzieci i rodzice. Reakcja wszystkich ludzi była zdumiewająca, przyszli pracować, mimo że niektórzy z nich sami mają zniszczone domy. Czekamy teraz, aż większość rzeczy wyschnie i wtedy będziemy organizować kolejne akcje robocze - podsumował najlepszy słoweński skoczek, który na skoczniach w Menges stawiał swoje pierwsze kroki jako sportowiec. Kompleks obecnie składa się z trzech małych obiektów o punktach konstrukcyjnych K-30, K-20 i K-15.
Intensywne prace trwają też na kompleksie pięciu skoczni (od K-8 do K-60) w Ziri. - Powódź zalała nasze szatnie, pomieszczenie techniczne oraz magazyn ze sprzętem. Najgorzej jest na końcu skoczni i części parkingu - piszą władze klubu na portalu Mojaobcina.si. - Słup reflektora został podkopany przez wodę, straciliśmy dużo igelitu, uszkodzone zostało ogrodzenie, osadziło się dużo gruzu w postaci piasku, kamieni i ziemi. Z pierwszej oceny wynika, że będziemy musieli wylać całkiem sporo nowych fundamentów pod remont parkingu, położyć nowy igelit, urządzić na nowo sporą część zeskoku. Aby dzieci mogły kontynuować proces szkolenia, potrzeba będzie dużo chęci, energii, godzin pracy i pieniędzy.
- Ponieważ my w Ziri słyniemy z tego, że się nigdy nie poddajemy, już w sobotę zorganizowaliśmy pierwszą akcję pracy, w której wzięło udział 17 wolontariuszy, członków i sympatyków SSK Norica Ziri. Najpierw oczyściliśmy parking i tereny pod studzienką, na których w czasie powodzi było ponad pół metra wody i błota. W niedzielę kontynuowaliśmy pracę, na którą odpowiedziało 43 wolontariuszy. Niestety musieliśmy przerwać akcję ze względu na nową falę deszczu, ale szybko udało nam się ją wznowić. Workami z piaskiem udało się również zabezpieczyć szatnie, pomieszczenie techniczne oraz magazyn ze sprzętem. Mimo to patrzymy w przyszłość z optymizmem. Otrzymaliśmy wiele telefonów od klubów z całej słoweńskiej rodziny skoczków. Najbliższe kluby zaoferowały nam bezpłatne korzystanie ze swoich skoczni i obiecały przyjść z pomocą. Bardzo nas ucieszył telefon od naszej sponsorki generalnej, dyrektor Moniki Žust, która obiecała nam pomoc.