Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Clas Brede Braathen: Gdyby nie my, nie byłoby konkursów w Lake Placid

Reprezentacja Stanów Zjednoczonych, Estończyk i Szwedka trenują od jakiegoś czasu razem z drużynami narodowymi Norwegii. Menedżer skoków narciarskich w tamtejszej federacji, Clas Brede Braathen, wylicza w rozmowie z dziennikiem Dagbladet korzyści płynące dla wszystkich stron z takich działań.

-  Dzięki tym wszystkim współpracom do tej pory udało nam się wygenerować od czterech do sześciu milionów koron. Ponadto przyczynia się to do tego, że skoki narciarskie przyciągają większą uwagę w Szwecji, Estonii, USA i nie tylko. Jeśli nadal będzie się to dobrze układać, będziemy o krok od zrealizowania naszej wizji, którą jest bycie najważniejszym skaczącym narodem na świecie - tłumaczy Brathen.

- Jestem przekonany, że gdybyśmy nie weszli w partnerstwo z Amerykanami, nie byłoby tej zimy konkursów Pucharu Świata w Lake Placid. Dla skoków narciarskich był to międzynarodowy sukces. To były najchętniej oglądane zawody przez widzów telewizyjnych. A pod skocznią przebywało wówczas 15 000-20 000 widzów. Ale chodzi przede wszystkim o rozpowszechnienie skoków narciarskich. To niszowy sport i chcemy o niego dbać. Jednocześnie musi być w tym ekonomia, która umożliwi nam obronę takich form współpracy. Mam wrażenie, że nasi partnerzy to szanują - wyjaśnia norweski menedżer.

Do tej pory Norwegowie sparzyli się tylko na współpracy z chińską federacją. Przypomnijmy, że jesienią 2018 roku do Norwegii przyjechało 22 młodych Chińczyków. Razem z nimi pojawił się tłumacz oraz kierownik zespołu. Podpisano umowę, na mocy której mieli tam przebywać do igrzysk w Pekinie czyli do 2022 roku. Pod koniec października 2019 roku chińska ekipa zniknęła z Norwegii. 

Sportowcy zniknęli stamtąd z dnia na dzień, zostawiając lokale w fatalnym stanie. Na stołach pozostały resztki jedzenia, w pokojach porozrzucane ubrania. W łazienkach zastano zapchane umywalki i toalety, meble i inne elementy wyposażenia były zniszczone. Poza kwestią finansową cała sprawa miała jeszcze inny wymiar. Norwegowie udostępnili Chińczykom warsztat swoich najlepszych szkoleniowców, swoją  wiedzę oraz wyniki skrzętnie ukrywanych przed innymi federacjami testów zbieranych przez wiele lat.