Udane przetarcie Kubackiego. "Mogę być z siebie zadowolony"
Indywidualny finał Letniego Grand Prix 2023 przyniósł Dawidowi Kubackiemu dowód solidnie wykonanej pracy w postaci miejsca na podium. 33-latek zakończył sobotnie zawody w Klingenthal na drugiej pozycji, przegrywając tylko z Manuelem Fettnerem z Austrii, choć do Saksonii przyjechał przeziębiony.
– To nie jest coś, co by mi przeszkadzało w rywalizacji i skakaniu. Myślę, że po tym dniu mogę być z siebie zadowolony, choć oba skoki konkursowe były spóźnione. Nie tak bardzo, ale spóźnione. Przez to mogły być troszkę lepsze, ale wolę skupiać się na pozytywach. Pierwsza część pchania, która była w stanie oprzeć się o próg, była na tyle efektywna, że to rotowało, co dawało prędkość i wysokość za progiem. Pół metra spóźnienia na progu? Może to kwestia zmęczenia, przez co nogi nie są wystarczająco szybkie, ale to jest do dopracowania – komentuje Dawid Kubacki, który na Sparkasse Vogtland Arenie (HS140) uzyskał 138,5 oraz 136,5 metra.
– Podczas zawodów pojawia się adrenalina związana z rywalizacją. Do tego dochodzi atmosfera w trakcie konkursu i kibice pod skocznią, więc nogi dostają dodatkowej werwy i chcą fajniej pchać w próg. To wynik mentalnego nastawienia. Na treningu pracujemy nad jedną rzeczą, a inne są na drugim planie. Nie można o nich całkowicie zapomnieć, ale znajdują się w cieniu. Podzielność koncentracji jest zaburzona. W trakcie zawodów człowiek przestawia się na proste schematy. Bez żadnych hamulców idzie pełna energia z nóg i to działa. Jestem z tego zadowolony, bo byłoby niefajnie, gdyby było odwrotnie. Jestem w stanie zaakceptować sytuację, kiedy na treningach bywa w kratkę, a podczas zawodów fajnie sobie radzę – kontynuuje Kubacki, który zakończył tegoroczną edycję Letniego Grand Prix na 5. pozycji.
– Było nie do końca zimowo, jak na Klingenthal. Tej jesieni nas oszczędziło. Nie padało, przesadnie nie wiało, więc generalnie było to inne, ale fajne Klingenthal. Można było sobie polatać, dobrze było wrócić do rywalizacji w szerszym składzie Pucharu Świata. A że z sukcesem? Tym lepiej! – kończy podopieczny Thomasa Thurnbichlera.
Korespondencja z Klingenthal, Dominik Formela