Eva Pinkelnig sportsmenką roku w Austrii. "Mówiono, że jestem za stara"
Eva Pinkelnig, zdobywczyni Kryształowej Kuli za sezon 2022/23, została uznana sportsmenką roku w głosowaniu dziennikarzy ze stowarzyszenia Sports Media Austria. To pierwsza skoczkini uhonorowana tą nagrodą. Gala wręczenia statuetki odbyła się w czwartkowy wieczór w Wiedniu.
- Walczę ze łzami. To są fajerwerki emocji. Dziękuję za nagrodzenie moich osiągnięć, historia pokazuje, że dzięki wierze i zaufaniu nie ma rzeczy niemożliwych. Wielu z zewnątrz już sugerowało mi, że jestem za stara, że mam za mało talentu. Dzięki Bogu słuchałam własnego serca i najbliższych mi osób - powiedziała 35-letnia zdobywczyni nagrody cytowana przez portal Vorarlberg.orf.at.
Pinkelnig uważana jest za absolutny sportowy fenomen. - Z uwagi na moją historię wszystkie podręczniki do szkolenia skoków narciarskich będą musiałyby zostać chyba napisane od nowa - śmiała się w jednym z wywiadów. Pierwsze, rekreacyjne skoki na nartach oddała w wieku 11 lat, ale dopiero mając 24 lata rozpoczęła profesjonalne treningi, których zwieńczeniem było powołanie do kadry narodowej. I trudno powiedzieć, który fakt jest w jej przypadku bardziej zdumiewający - to, że tak późno zaczęła uprawiać skoki i dotarła na niemal sam szczyt, czy to, że wracała do uprawiania sportu na najwyższym poziomie po kontuzjach, które innym sportowcom szybko wybiły z głowy uprawianie jakiejkolwiek aktywności w wymiarze zawodowym.
W grudniu 2016 roku Pinkelnig doznała dwóch dramatycznie wyglądających upadków i nabawiła się poważnego urazu mózgu. Obrzęk długo nie ustępował, dlatego pojawiły się u niej bardzo poważne problemy neurologiczne. Skoczkini miała luki w pamięci, nie potrafiła się skoncentrować, co gorsza pojawiły się też znaczne zaburzenia widzenia. Lekarz diagnozujący Austriaczkę stwierdził, że Pinkelnig zdradza oznaki choroby Alzheimera. - W moim mózgu pojawiły się struktury, których nie ma prawa posiadać człowiek w moim wieku - zdradziła. Nie radziła sobie psychicznie, przeżyła w tym stanie sporo mrocznych dni.
Przełożeni z austriackiej federacji próbowali wybić jej z głowy jakiekolwiek plany powrotu do zawodowego sportu. Ale ona się zaparła. Dzięki zaawansowanemu treningowi neuroatletycznemu wróciła do pełnej sprawności. Jednak w 2020 roku los postawił na jej drodze kolejną kłodę. W wyniku upadku na treningu musiała walczyć o życie. Pękła jej śledziona, straciła litr krwi, trafiła w trybie pilnym na stół operacyjny. - Lekarze mówili mi, że wielu ich pacjentów z podobnymi obrażeniami nie przeżyło w takiej sytuacji - opowiadała. Tymczasem sportsmenka pochodząca z Dornbirn już kilka tygodni później trenowała na skoczni. Z jeszcze większą niż dotąd pasją.