Ipcioglu: "Pewnego dnia skoki w Turcji mogą się skończyć"
Jeżeli tylko istnieje coś takiego jak osławiona przez Aleksandra Zniszczoła "sytuacja życia", to minione lato było takową dla reprezentanta Turcji Fatiha Ardy Ipcioglu. Wysokie miejsca w konkursach Igrzysk Europejskich, podium Letniego Grand Prix i zaostrzone apetyty na zimę to bilans Turka po sezonie igelitowym.
- Oczywiście nasze cele są teraz wyższe. Jako zawodnik, który stanął na podium w sezonie letnim, moim celem jest regularne zdobywanie punktów. Poza tym celuję w podium w Pucharze Świata. Od tego sezonu rozpoczyna się walka o kwoty olimpijskie, a my jesteśmy już sprawdzonym zespołem - mówi Ipcioglu w rozmowie z portalem Ntvspor.net.
- Przygotowujemy się do igrzysk olimpijskich w 2026 roku z większą pewnością siebie - deklaruje Fatih. - Wiemy, jak walczyć o sukces, doświadczyliśmy już dna i szczytu w tej dyscyplinie. Dlatego nie jest to pogoń za marzeniami, które się nie spełnią. To, co zrobiliśmy do tej pory, wcześniej wydawało się trochę marzeniem, ale wiedzieliśmy, że możemy to zrobić, jeśli tylko uwierzymy w siebie. Żaden sportowiec nie może być pewnym medalu na igrzyskach olimpijskich, ponieważ przed nami długi proces. Mogą pojawić się kontuzje lub inne problemy, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Będziemy reprezentować nasz kraj w najlepszy możliwy sposób. Zacząłem uprawiać ten sport, gdy miałem 8 lat, a teraz mam 26 lat. Nie wiem, co będzie dalej, być może na horyzoncie pojawią się kolejne igrzyska, ale w tej chwili plan jest taki, że po igrzyskach olimpijskich w 2026 roku zrezygnuję z aktywnego uprawiania sportu, choć dalej będę chciał w nim działać.
Na koniec rozmowy zrobiło się mniej optymistycznie. Największe skocznie w Erzurum są nadal zamknięte dla zawodników. Zdaniem tureckiego skoczka ich dostępność jest jednym z warunków przetrwania skoków nad Bosforem. - To miejsce stało się w pewien sposób bezużyteczne. Przyjechała ekipa z Niemiec, zbadała jego stan i określiła niezbędny budżet. Obecnie czekamy na instrukcje z ministerstwa. Jeśli skocznia pozostanie w tym stanie, to niestety w najbliższych latach zostanie zlikwidowana. Jesteśmy jedynym zespołem, który nie był w stanie trenować na domowych obiektach i pomimo tych wyzwań osiągnęliśmy wiele. Niestety musimy mówić prawdę w sytuacji, gdy nasze możliwości treningowe są w pewien sposób zakłócone. Może być tak, że pewnego dnia skoki narciarskie w Turcji się skończą.