Medale mistrzostw Polski rozdane. "Fajna okazja, żeby wskoczyć w startowy tryb"
W sobotę 21 października na kompleksie Skalite w Szczyrku odbyły się letnie mistrzostwa Polski. Na podium stanęli zawodnicy, którzy minionej zimy stanowili główną siłę kadry Biało-Czerwonych.
Po złoty medal sięgnął Dawid Kubacki, po skokach na odległość 102,5 i 106,5 metra. Tym samym dołożył do swojej kolekcji siódmy krążek krajowego czempionatu, choć jak przyznał, sam nie zwracał dużej uwagi na liczby. – Wiem o tym tylko dlatego, że mi wczoraj przypomnieli – mówił ze śmiechem.
Uśmiech na twarzy 33-latka potęgowały dobre odczucia podczas skoków, które są pozytywną prognozą na zbliżający się sezon zimowy. – Ze skoku na skok było coraz lepiej – zauważył. – Jestem zadowolony, że kiedy przychodzi taka nutka rywalizacji, to ta jakość skoku jest lepsza z każdym skokiem. To jest to, co się liczy, żeby fajnie startować w zawodach – podkreślił brązowy medalista olimpijski z Pekinu.
Dodał także, że mistrzostwa były idealną okazją do wejścia w startowy tryb, choć sytuację utrudniała późna godzina rozegrania konkursu. – Pora może trochę nietypowa, bo trudno było utrzymać się w gotowości. Już prawie przysypiałem w południe, ale udało się później obudzić – komentował pod skocznią.
Problemu z obudzeniem nie miał także Piotr Żyła, który cieszył się w Szczyrku z tytułu wicemistrza Polski po próbach na 103 i 100,5 metra. Mimo drugiego miejsca aktualny mistrz świata, czuł pewien niedosyt. – Przy zawodach istotne są skoki, a dzisiaj były takie w kratkę. Pierwszy był w miarę w porządku, jakieś rezerwy jeszcze były, ale drugi zepsułem i to mnie boli. Za dużo błędów – skwitował, podkreślając jednocześnie gotowość na nadchodzącą zimę. – Zaraz będzie czas, żeby to naprawić – zapowiedział.
Wiślanin nie ukrywał także, że choć krajowe rozgrywki są ważne, to zmagania światowej czołówki sportowo są dla zawodników ważniejsze. – Jak jest Puchar Świata, to jest inaczej. Na mistrzostwach Polski też jakiś dreszczyk jest i też się chce fajnie skakać. Ale wiadomo, że jak poprzeczka jest wyżej, to jest lepsza motywacja do skakania – zauważył.
O dreszczyk na czempionacie mówił także Kamil Stoch, który w sobotę stanął na najniższym stopniu podium. Trzecie miejsce zagwarantowały mu skoki o długości 101 i 100,5 metra. – Każde zawody, nawet zwykły trening czy sprawdzian na zgrupowaniach, generują pewien dreszczyk i pewną adrenalinę. O to chodzi, bo gdybym już tego nie czuł, to znaczy, że by mi nie zależało, a w dalszym ciągu mi zależy – podkreślił 36-latek.
Trzykrotny mistrz olimpijski wrócił na skocznię po przerwie spowodowanej chorobą i jak przyznał, zdążył się w tym czasie stęsknić za skokami. – Za kolegami niekoniecznie, ale za rywalizacją tak – żartował. – Po tych wszystkich perypetiach fajnie wrócić na skocznię i fajnie wrócić na dobrym poziomie. Mam pewien niedosyt po tym konkursie, bo miałem odczucie, że stać mnie było na lepsze skakanie. Ale z drugiej strony wiem, że to były jedne z najlepszych skoków, jakie oddawałem tego lata. Także może to takie pozytywne, że pomimo że te skoki były bardzo dobre, to jeszcze czuję gdzieś w sobie rezerwy – komentował po zakończeniu rywalizacji.
Kolejną szansę na pokazanie dobrych skoków zawodnicy będą mieli już w niedzielę. O godzinie 11.00 odbędzie się konkurs drużynowy, który poprzedzony zostanie serią próbną.