Dawid Kubacki odzyskuje siły po chorobie
Lot na 118. metr dał Dawidowi Kubackiemu 39. pozycję w piątkowych kwalifikacjach do konkursu otwierającego 45. edycję Pucharu Świata w skokach narciarskich. Do tegorocznego sezonu zimowego 33-latek podchodzi tuż po przebytej chorobie.
– Z dnia na dzień jest coraz lepiej, to najistotniejsze. W czwartek męczyły mnie jeszcze trochę zatoki i to cały czas bolało, teraz już trochę popuściły, a nogi zyskują coraz więcej energii. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale oczywistym jest, że człowiek potrzebuje paru dni po chorobie i gorączce, żeby do siebie dojść – nie ukrywa mistrz świata z 2019 roku.
W Ruce skoczkowie narciarscy mają okazję zderzyć się z iście zimową aurą.
– Nie jestem zimnolubnym człowiekiem. Delikatny minusik owszem, natomiast tutaj temperatura zaczyna szczypać w nos, gardło i ręce. Na chwilę robi się fajnie, ale wszystko, co jest poniżej -15 stopni Celsjusza, to już niespecjalnie... Cały czas staramy się chować w szatniach i pomieszczeniach na górze skoczni, by jak najpóźniej wychodzić na start, by cała rozgrzewka nie poszła w las. Unika się mrozu – relacjonuje brązowy medalista olimpijski z Pekinu.
W ubiegłym tygodniu Polacy mieli okazję potrenować w zimowych warunkach w Lillehammer.
– To wystarcza. Nieraz zdarzało nam się przystępować do sezonu bez skoków oddanych na śniegu. W tym roku mieliśmy kilka okazji w Lillehammer, ale tutaj rozchodzi się o lądowanie, bo rozbiegi w tych czasach, kiedy torów nie wycina się deskami w lodzie, są równe. Nic nie jest w stanie człowieka zaskoczyć, dopóki nie pada śnieg, który klei się do nart – komentuje Kubacki, który w seriach treningowych zajął 29. miejsce (121,5 metra) oraz 23. lokatę (129,5 metra).
Korespondencja z Ruki, Dominik Formela