Skocznia w Pjongczangu znów na chwilę ożyje. "Sytuacja skoków jest u nas bardzo trudna"
Skocznia olimpijska w Pjongczangu dokładnie za miesiąc, 19 stycznia, po kilku latach przerwy stanie się znów areną zmagań międzynarodowych. O medale powalczą młodzi skoczkowie w ramach Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży. O przygotowania do imprezy, a także aktualną sytuację w koreańskich skokach zapytaliśmy Kanga Chil-ku, byłego reprezentanta Korei, a obecnie członka komitetu organizacyjnego nadchodzącej imprezy.
Będzie to czwarta edycja zimowej olimpiady dla młodych sportowców uprawiających sporty zimowe. Sama idea tego typ zmagań, w których rywalizują zawodnicy pomiędzy 14. a 18. rokiem życia, narodziła się w 2001 roku. W 2012 roku, gospodarzem eventu było Seefeld, cztery lata później Lillehammer, a w 2020 Lozanna, przy czym część konkurencji, w tym skoki zorganizowano w Premanon. Wśród medalistów igrzysk widnieją takie postacie jak Anze Lanisek czy Sara Takanshi, nie ma za to polskich nazwisk.
- Widomo, że w żaden sposób nie można porównywać tej imprezy do igrzysk w 2018 roku. Jakie jest zainteresowanie imprezą? Trudno powiedzieć, trzeba poczekać na efekty naszych działań. Promujemy ją w różnych mediach, prowadzimy intensywne akcje reklamowe. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - tłumaczy Kang Chil-ku.
W programie koreańskich młodzieżowych igrzysk figurują trzy konkursy skoków. 20 stycznia odbędzie się indywidualna rywalizacja chłopców i dziewczyn, dzień później dojdzie do zmagań drużyn mieszanych. Wszystkie konkursy odbędą się na skoczni normalnej. Obiekt olimpijski w Pjongczangu po raz ostatni gościł międzynarodowe zawody w sierpniu 2019 roku. Słabo obsadzone zmagania w ramach FIS Cup wygrali Niemiec Tim Fuchs i Japończyk Ren Nikaido. Cykl FIS Cup miał powrócić do Korei najpierw latem 2020, a potem 2021 roku, ale obie imprezy zostały ostatecznie odwołane.
- Jeżeli chodzi o stan skoczni, to jest on zadowalający, choć pewne naprawy były niezbędne. Zakończyliśmy już jednak wszystkie prace remontowe obiektu, przygotowujemy się teraz do naśnieżania. Skocznia narciarska zostanie otwarta na początku stycznia i udostępniona naszym zawodnikom do treningu zimowego. Reprezentować nas na igrzyskach będzie dwóch skoczków, Seungchan Yang i Sunwoong Yang. Ten drugi zdobył tej zimy dwukrotnie punkty FIS Cup. Odkąd tylko otrzymaliśmy prawa organizacji tej imprezy, naszym celem było zdobycie medalu. Na pewno nie będzie to łatwe, ale trzeba stawiać sobie wysokie wyzwania. Zobaczymy, co się wydarzy - tłumaczy były skoczek.
A co dalej ze skokami w Korei? Czy organizacja młodzieżowych igrzysk może cokolwiek zmienić ponurą sytuację tej dyscypliny? - Sytuację mógłby zmienić ewentualny sukces w tej imprezie. Nie da się ukryć, że dyscyplina jest w bardzo trudnej sytuacji. Nie ma zbyt wielu dzieciaków zainteresowanych skokami, a ci którzy skaczą, nie prezentują wysokich umiejętności. Okres po igrzyskach może być decydujący. Trzeba by dokonać prawdziwej rewolucji w podejściu do skoków. Chcielibyśmy swoją drogą zostać znów gospodarzami FIS Cup czy Pucharu Kontynentalnego, bo o Pucharze Świata nawet nie myślimy. Ale na razie nie jest to łatwe ze względu na problemy z pozyskaniem sponsorów - informuje Kang.
Kariery wciąż nie zakończył 42- letni Choi Heung-chul. Nie znajduje się jednak w strukturach Koreańskiego Związku Narciarskiego, nie udało mu się również pozyskać na stałe sponsora, który były w stanie finansować jego starty. Dlatego tej zimy najprawdopodobniej nie pojawi się na starcie żadnych międzynarodowych zawodów. Wiosną 2022 roku skoczek chwalił się podpisaniem umowy sponsorskiej z firmą medyczną M2NT, która miała go wspierać aż do igrzysk w 2026 roku. Jak widać współpraca nie potrwała długo