48. TCS - RTL przejmuje skoki, a Thoma wykonuje skok w 2000 rok
1 stycznia 2000 roku skoki narciarskie w Niemczech weszły pod władanie stacji RTL, która zamierzała wprowadzić dyscyplinę w zupełnie inny wymiar funkcjonowania. Nowemu nadawcy zależało, by w świat skoków wejść z przytupem i już na dzień dobry oczarować widzów.
Wielka ofensywa RTL
Większy prestiż imprezy zaczęto budować na kilku płaszczyznach. Rekordowa była już sama pula nagród, do której dołożył się Niemiecki Związek Narciarski. Niemiecka federacja mogła sobie na to pozwolić, ponieważ jej nowy kontrakt z RTL-em opiewał na, bagatela, 48,5 mln marek. - Chcemy, aby Turniej stał się jeszcze większym wydarzeniem. Skoki narciarskie będą Formułą 1 tej zimy - mówił dyrektor RTL Hans Mahr, który spodziewał się, że już w pierwszym roku stacja będzie finansowo na plusie, pomimo wielomilionowych inwestycji. - Nie będziemy szczędzić wydatków i wysiłku, aby zaprezentować skoki narciarskie na najwyższym poziomie - zapewniał.
Nowemu nadawcy na rękę poszła nawet Międzynarodowa Federacja Narciarska, która zezwoliła na czas Turnieju Czterech Skoczni na wprowadzenie przerw reklamowych między skokami. Walter Hofer zastrzegał jednak, że dzieje się to w drodze wyjątku. - W centrum uwagi musi być sport - podkreślał. Nowy sposób pokazywania skoków podobał się trenerowi reprezentacji Niemiec, Reinhardowi Hessowi, który od teraz musiał wykazać się większym zaangażowaniem i dyspozycyjnością dla stacji podczas transmisji. - Popieram RTL, które do tej pory wszystko ze mną omawiało i być może dzięki dobrym pomysłom i niezliczonej liczbie kamer będzie jeszcze lepiej pokazywać nasz sport. Trzeba umieć się uczyć: gdyby dziesięć lat temu stacje telewizyjne poprosiły mnie, żebym zrobił to, co robię dzisiaj, wyrzuciłbym je z trybun - skwitował.
Dieter Thoma, czyli bohater, który był pod ręką
Stacji zależało na tym, by do skoków wejść z przytupem i pokazać coś, czego nikt jeszcze nie wymyślił. Daleko nie trzeba było szukać, bo potencjalny bohater planowanego wydarzenia był akurat pod ręką. Był nim Dieter Thoma, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Lillehammer, mistrz świata w lotach, triumfator Turnieju Czterech Skoczni, drugi i dwukrotnie trzeci zawodnik klasyfikacji generalnych Pucharu Świata oraz zdobywca niezliczonej ilości pomniejszych laurów i trofeów drużynowych. Thoma decyzję o zakończeniu kariery skoczka podjął podczas Letniego Grand Prix w 1999 roku, kiedy jasnym stało się, że czeka go ósma operacja lewego kolana. Ale mimo kolejnych problemów zdrowotnych jeszcze się wahał, dopóki stacja RTL nie złożyła mu propozycji współpracy. Perspektywa pozostania przy skokach w charakterze eksperta sprawiła, że łatwiej było mu rozstać się ze skakaniem. Dla kierownictwa RTL Thoma stał się automatycznym kandydatem do uświetnienia imprezy inaugurującej wejście stacji w świat skoków.
Na przywitanie 2000 roku zorganizowano pod skocznią w Ga-Pa wielki festyn. Kulminacyjny punkt imprezy miał miejsce o północy. Tuż przed godziną 24.00 na belce po raz ostatni w swoim życiu usiadł Thoma. Wykonał on prawdziwy skok w dwutysięczny rok. W momencie, gdy odepchnął się od belki pozostało kilka sekund do północy, lądował przy ogłuszającym akompaniamencie fajerwerków, gdy od kilku sekund trwał już 1 stycznia. Tym lotem pożegnał się ze skocznią, a swoją dyscyplinę symbolicznie wprowadził w nowe czasy. Cała impreza sygnowana była hasłem "Skok w nowe millenium". Wiadomo jednak, że nowe tysiąclecie zaczęło się rok później, a rok 2000 jedynie kończył poprzednie, był jednak wówczas często marketingowo "nadużywany".
Zapomniał o telemarku
Czterosekundowy lot były już skoczek zakończył na 113 metrze. - Skok był całkiem dobry, ale z wrażenia zapomniałem o telemarku podczas lądowania - komentował tuż po wylądowaniu. - To wszystko, co się dzieje naprawdę boli, skoczkowie narciarscy byli moją drugą rodziną. Spełniłem jedno marzenie, o wskoczeniu w nowe tysiąclecie na skoczni, ale niestety z drugim marzeniem musiałem się pożegnać, a był nim udział w piątych igrzyskach olimpijskich, w 2002 roku - dodał, po czym utonął w objęciach ówczesnego lidera Niemców, Martina Schmitta, który był głównym faworytem do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni, zwłaszcza po tym jak triumfował w Oberstdorfie. Być może nadmiar emocji i zbyt późne udanie się na nocny spoczynek sprawiło, że 1 stycznia podopieczny Hessa zajął w konkursie dopiero 11 miejsce. Mimo walki do samego końca nie był w stanie już nadrobić tej straty, plasując się w klasyfikacji końcowej imprezy na trzecim miejscu - za Andreasem Widhoelzlem i Janne Ahonenem. Stacja już na samym początku musiała przełknąć zatem gorzką pigułkę.
- Ten millenijny skok z 2000 roku jaki oddałem, był ostatnim w moim życiu. Nigdy później nie czułem już potrzeby, by skoczyć na nartach. Było to godne pożegnanie, nie wiem czy można sobie wyobrazić piękniejsze. Poza tym miałem podczas swojej kariery tak wiele urazów, że nie było już potem sensu ryzykować zdrowia - wspominał po latach Thoma. Rzeczywiście problemy zdrowotne stały się prawdziwą zmorą Niemca i odcisnęły swoje piętno na jego psychice. - Nie należy do najodważniejszych skoczków - mówiło się o nim w kuluarach.
Do pewnego momentu wykazywał jednak ogromną determinację, by po kontuzjach wracać do skakania na wysokim poziomie. Historia Simona Ammanna, który w 2002 roku doznał ciężkiej kontuzji w wyniku upadku na skoczni, a potem wygrał w cuglach dużą imprezę wcale nie jest bezprecedensowa. W sezonie 1989/1990 Thoma zaliczył fatalnie wyglądający upadek na skoczni w Libercu. Doznał wstrząsu mózgu i został odwieziony do szpitala. Bezpośrednio po tym wydarzeniu nie było wiadomo czy zdoła wystartować w mistrzostwach świata w lotach w Vikersund, które były wtedy główną imprezą sezonu. Thoma stanął na starcie zawodów, oddał najdłuższe skoki w obu punktowanych seriach, z których składał się konkurs (171 i 165 m.) i zdobył złoty medal.
Niemieccy skoczkowie dołują, a RTL rezygnuje
Przygoda stacji RTL ze skokami narciarskimi trwała do 2007 roku i zakończyła się w atmosferze nieporozumień i wzajemnych oskarżeń z Niemieckim Związkiem Narciarskim. Transmisje ze skoków przejął wówczas państwowy nadawca ARD, który do współpracy zaprosił Thomę. Ten pracował tam do 2020 roku, kiedy zdecydował się porzucić rolę eksperta telewizyjnego. RTL, przejmując transmisje skoków, liczył na pasmo sukcesów niemieckich skoczków przez szereg najbliższych lat. Już rok później stację zbił jednak z tropu Adam Małysz, który zaczął dystansować reprezentantów Niemiec. Ale na wykorzystanie tej sytuacji władze stacji miały jeszcze pomysł.
- RTL postanowiło wypromować skoki narciarskie do rangi zimowej Formuły 1, Obie dyscypliny nie konkurują ze sobą, rozgrywane są w innym czasie. Ale wiele je łączy - mówił portalowi Sport.pl Matthias Bolhoffer, szef kampanii skoków narciarskich w RTL. - Czy sportowiec siada w bolidzie, czy zakłada na nogi narty staje na skoczni, robi coś ekscytującego, nierealnego, nieosiągalnego dla zwykłego człowieka. Nie można przecież pójść do parku i zrobić czegoś podobnego ze znajomymi. To czyni obie dyscypliny niesłychanie emocjonującymi. A rywalizację Schmitta z Małyszem można porównać do rywalizacji Schumachera z Hakkinenem. Sport żyje i działa na wyobraźnię ludzi dzięki pojedynkom wielkich osobowości. Dlatego też nacisk w naszej kampanii reklamowej położyliśmy na rywalizację tych dwóch wielkich sportowców, którzy cały świat zostawili daleko za sobą. Wcale nie znaczy to, że przesądzamy, iż nikt poza nimi nie będzie się liczyć. Być może będzie, ale telewidzów chcemy poruszyć właśnie zderzeniem Schmitta z Małyszem - informował.
W momencie kryzysu Schmitta jego miejsce pierwszoplanowej postaci w drużynie Hessa zajął Sven Hannawald, ale i on w 2003 również zaczął coraz bardziej oddalać się od czołówki, aż w końcu wpadł w depresję i zakończył karierę. Nowymi liderami kadry zostali Michael Uhrmann i Georg Spaeth, którzy nie mieli jednak potencjału medialnego na miarę wcześniej wymienionej dwójki, ani nie prezentowali tak wysokiego poziomu. Ten drugi w 2004 roku otwarcie skrytykował telewizję. Według skoczka z Oberstdorfu w czołówce transmisji i w samych transmisjach bohaterowie wykreowani przez RTL, Hannawald i Schmitt, mimo słabych osiągnięć, byli zawsze stawiani na pierwszym planie. Dobre wyniki pozostałych orłów jego zdaniem spychano w cień.