Tate Frantz: Udowodnić, że skoki to jest to, co chcę robić w życiu
Ma niespełna 19 lat, jest wychowankiem klubu New York Ski Education Fundation, ale od niemal dwóch lat trenuje w Norwegii pod okiem szkoleniowca amerykańskiej kadry - Tore Sneli. Ma już na koncie seniorskie medale mistrzostw USA, marzy o juniorskich medalach mistrzostw świata. Poznajcie Tate Frantza.
Rozmawiamy w Szczyrku. Mieście, którego nazwę trudno wymówić ludziom z jego kręgu językowego. Tate właśnie dał się poznać szerszej publiczności, zajmując 18. miejsce w Wiśle. Uważni fani skoków obserwowali go już od jakiegoś czasu. Od października Tate Frantz jest srebrnym i złotym medalistą USA. Na skocznie w Lake Placid pokonał kilku starszych i bardziej doświadczonych kolegów z kadry.
Skijumping.pl: Jak to się wszystko dla ciebie zaczęło?
Tate Frantz: Pochodzę z Lake Placid w stanie Nowy Jork. Mamy tam mały kompleks skoczni narciarskich. W wieku ośmiu lat spróbowałem po raz pierwszy skoczyć na skoczni K-20. Cała nasza rodzina jeździ na nartach i spróbowanie czegoś nowego na nartach wydawało się czymś zupełnie naturalnym. Mnóstwo miejscowych dzieciaków po prostu szło na skocznię i próbowało czegoś nowego. Skakałem sobie z tych małych skoczni, patrzyłem na wieże najazdowe tych dużych, to już wiedziałem, że kiedyś będę musiał skakać i z nich. Pracowałem ciężko, tak jak inni osiągałem kolejne wyznaczone przez siebie cele i obecnie dotarłem już do poziomu pucharu świata.
Pamiętasz swój pierwszy skok?
Doskonale go pamiętam, a właściwie pierwsze cztery skoki. Wszystkie skończyły się upadkiem na twarz. Trochę trudny początek, ale się nie zrażałem.
Byłeś dość zdeterminowanym dzieciakiem.
Te upadki tylko sprawiały, że jeszcze bardziej chciałem wrócić na rozbieg i udowodnić samemu sobie i innym, że dam radę i że skoki to jest właśnie to, co chcę robić w życiu.
Czy masz jakiegoś idola, lub skoczka, który cię inspiruje?
Nie mam nikogo takiego. Albo raczej jest nim każdy, kto jest ode mnie lepszy. Od samego początku zawsze podziwiałem skoczków startujących w pucharze świata, ale też starszych chłopaków w klubie.
Przez jakiś czas startowałeś też w kombinacji norweskiej.
To już przeszłość, miałem trochę problemów z kolanem podczas biegów. W zasadzie od dwóch lat skupiłem się już zupełnie na skokach. I myślę, że była to słuszna decyzja, patrząc na to, jak mi obecnie idzie. Na pewno tego nie żałuję.
Co uznałbyś za swoje dotychczasowe największe osiągnięcie?
Na pewno są to niedzielne zawody w Wiśle. 18 miejsce w pucharze świata, to dla mnie pierwszy przypadek, żebym zmieścił się w czołowej dwudziestce światowej elity. Jestem z tego dumny.
Co jest twoim największym marzeniem?
Nie mam jednego. Puchar Świata, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwo olimpijskie... każdy z tych wielkich tytułów. Ale jednocześnie chciałbym mieć po prostu długą karierę i cieszyć się skokami. To bardzo ważne.
Jaki jest twój rekord życiowy?
145 metrów na skoczni dużej w Lillehammer. Nigdy nie skakałem na skoczni mamuciej, więc już nie mogę się doczekać kolejnego tygodnia i lotów na Kulm. Mam nadzieję, że uda mi się go znacznie poprawić. Na co dzień mieszkam i trenuję właśnie w Lillehammer. W Lake Placid tak naprawdę bywam tylko na zawody, raz lub dwa razy w roku. W zeszłym roku byłem w domu dwa razy — raz przy okazji pucharu świata w Lake Placid i jeszcze około trzech tygodni w lecie na wakacjach. Puchar Świata to było dla mnie naprawdę fajne wydarzenie. To było fantastyczne, móc zadebiutować na najwyższym poziomie w swoim własnym mieście.
Zbliża się docelowa impreza dla ciebie — Mistrzostwa Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym. W tym roku odbędą się w Planicy na początku lutego.
Oczekiwania ze strony trenerów i związku są spore. Jadę na te mistrzostwa z nadzieją, że amerykańskiej drużynie uda się wywalczyć jakiś medal. Wydaje mi się, że mamy spore szanse na medal drużynowy. Ale liczę też na to, że uda mi się indywidualnie wywalczyć krążek jakiegoś koloru. Staram się wyciszać swoje oczekiwania, by się nie stresować, ale wiem, że mam szansę na medal. Jeśli będę oddawał skoki na swoim najwyższym poziomie, to wyniki przyjdą naturalnym tokiem.
Czy masz jakieś pasje, uprawiasz jakieś inne sporty?
Nic specjalnego. Razem z Erikiem łowimy często ryby "na muchę". Ale to raczej forma relaksu, niż sportu, rywalizacji. Oprócz tego sporo jeżdżę na rowerze, szczególnie rowerem górskim.
Wspominałeś, że pochodzisz z usportowionej, narciarskiej rodziny.
Tak, mam dwóch braci, starszego i młodszego. Obaj próbowali swego czasu soków narciarskich. W zasadzie to zaczęliśmy skakać w tym samym okresie. Tylko ja wytrwałem przy skokach. Mój starszy brat biega teraz na nartach. Młodszy przerzucił się na piłkę nożną, należy do akademii piłkarskiej.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Dziękuję również i życzę miłego dnia
Z Tatem Frantzem – w Szczyrku – rozmawiał Marcin Hetnał