Puchar Świata w Willingen - fakty, informacje, ciekawostki
Niemieckie Zakopane, największa spośród dużych skoczni świata - to najbardziej charakterystyczne opisy najbliższego przystanku Pucharu Świata, którym będzie niemieckie Willingen. To miejsce, które skrywa w sobie sporo ciekawych historii. Kilka z nich przypominamy w niniejszym tekście.
Od Pucharu Europy do Pucharu Świata
Długa była droga Willingen, by móc ugościć zawody Pucharu Świata. Po raz pierwszy doszło do tego w styczniu 1995, a zwycięstwo w inauguracyjnym konkursie odniósł Andreas Goldberger. - To było fajne wydarzenie - wspominał po latach. - Brałem już udział w Pucharze Europy w Willingen w 1991 roku i wówczas wygrałem, więc wiedziałem, że ta skocznia mi pasuje. Byłem wtedy w świetnej formie, wygrałem Turniej Czterech Skoczni przed Kazuyoshim Funakim, a potem w Willingen wszystko znów poszło naprawdę dobrze i ponownie wygrałem przed Funakim. Była świetna atmosfera, mnóstwo ludzi. A potem odbyła się ceremonia wręczenia nagród w dużej sali z wielką imprezą zamykającą - opisywał. Zanim impreza najwyższej rangi mogła zawitać do Hesji, tamtejsi organizatorzy musieli całymi latami wykazywać się w zawodach niższej rangi. W latach 80. przyjeżdżali tu regularnie zawodnicy rywalizujący w Pucharze Europy, a potem w jego kontynuacji, który stanowił Puchar Kontynentalny, zwany jeszcze wtedy powszechnie Interkontynentalnym. W lutym 1988 roku w dobrej formie przyjechał do Willingen Zbigniew Klimowski, wieloletni członek polskiego sztabu szkoleniowego. Wygrał konkurs na skoczni normalnej, a na dużej zajął drugą pozycję. Stał się w ten sposób pierwszym i do czasu zwycięstwa Małysza jedynym polskim skoczkiem, który wygrał tam zawody.
Największa duża skocznia?
Latem 2000 roku skocznia w Willingen, kosztem 12 mln marek, przeszła gruntowną modernizację. Jednym z jej efektów było przesunięcie punktu sędziowskiego na 143 metr. Tym samym pobicie należącego do Widhoelzla rekordu obiektu, wynoszącego 135 m, było praktycznie przesądzone. I rzeczywiście, w drugiej serii sobotniego konkursu Adam Małysz wykonał pamiętny skok na 151,5 metra, który próbował jeszcze wylądować telemarkiem. Automatycznie do Małysza przylgnęło wtedy określenie: "rekordzista świata na skoczni dużej". Były to jeszcze czasy, w który Internet kończył dopiero raczkować, a ówczesny przepływ informacji nie był tak płynny i szybki jak dziś, stąd dostęp do wielu danych był mocno ograniczony. Kilka lat później Internet doniósł, że już w latach 80. na skoczni niebędącej mamucią skakano powyżej 150 metrów. W 1985 roku Wadim Zacharow na obiekcie Kasztak K-130 w Krasnojarsku położnym w ZSRR poleciał na 154 metr. Warto jednak zaznaczyć, że choć według nomenklatury FIS była to skocznia duża, to rozgrywano na niej mistrzostwa Zwiazku Radzieckiego w lotach narciarskich. Natomiast zarówno rekord skoczni w Willingen, jaki i jej punkt konstrukcyjny (K-130) oraz rozmiar oznaczony na 147 metrze czynią z Muehlenkopschanze największą skocznią dużą w historii Pucharu Świata.
Oszukany Ahonen
Od 2005 roku rekord obiektu wynosił 152 metry i należy do Janne Ahonena, choć spekuluje się, że Fin poleciał wtedy dalej, ale "nie ogarnął" tego elektroniczny pomiar odległości. W ten sposób "Maska" tak pisał o tej sytuacji w swojej biografii: "Na pewno skoczyłem więcej niż 152 metry, ale urządzeniom, które mierzą odległości, zasięg kończył się już przed 150 metrem. Nikt nie przypuszczał, że da się tyle polecieć, a ustawieni wzdłuż zeskoku sędziowie długościowi przede wszystkim stali jak kołki i zabijali czas. Na pewno zaliczyłem tam 155 metrów" - przekonywał Janne. W 2014 roku tyle samo co oficjalnie osiągnął Ahonen, uzyskał Jurij Tepes. Niektóre źródła podają, że w 2019 roku niemiecki junior Lennart Weigel podczas treningu skoczył tu metr dalej, lecz zakończył ten lot upadkiem. Od 2021 roku oficjalny rekord skoczni należy do Klemensa Murańki, który podczas kwalifikacji wykorzystał bardzo sprzyjające warunki i uzyskał 153 metry, ale w samym konkursie nie wszedł nawet do "30". Za to w niedzielnym, jednoseryjnym konkursie znalazł się na czwartej pozycji. Przed rokiem Ziga Jelar na treningu ustał 154,5 m, a w konkursie mieszanym na niebotyczną odległość 161,5 metra pofrunął Timi Zajc, ale jak pamiętamy nie było możliwości, by zakończyć tę próbę lądowaniem. Wśród pań najlepszą specjalistką od dalekich lotów na Muehlenkopschanze jest Japonka Yuki Ito, która ustała tu skok na 154 metry, a skok o pół metra dłuższy zakończyła upadkiem.
Upadek przyszłego mistrza
Willingen przeszło też do historii jako miejsce, które zmieniło prawdopodobnie bieg historii sportu. Nikt bowiem nie wie, co wydarzyłoby się, gdyby w 2002 roku Simon Ammann nie stał się bohaterem dramatycznego wydarzenia, jakim był jego karkołomny upadek. Być może za jego znakomitą formą w Salt Lake City stała regeneracja i odpoczynek, który stał się koniecznością po tym niefortunnym zdarzeniu. Oglądając zapis tego upadku, trudno zrozumieć jak skoczek w znajdujący się w wysokiej formie mógł popełnić tak kardynalny błąd po wyjściu z progu. Po zawodach w Oberstdorfie w grudniu 2001 roku mówił: "Zarzuca mi się, że byłem zły po bardzo dobrym pierwszym skoku. Może dla widzów był to dobry skok, ale ja chciałem być pierwszy a nie drugi przed finałem. Powiem szczerze jestem głodny zwycięstw. Wszyscy mi mówią, że dobrze skaczę, odbieram zewsząd gratulacje, znajomi klepią mnie po plecach, a ja do cholery nie wygrałem jeszcze żadnego konkursu!". Jedna z teorii dotyczących upadku Szwajcara mówiła o zżerającej go przesadnej ambicji, z którą sobie nie radził, w wyniku czego często zdarzało mu się "przedobrzyć" nawet podczas skoków treningowych.
Czarny sen Hannawalda
W 2003 roku do Willingen nie przyjechała polska ekipa. Trener Tajner zdecydował, że lepszy dla Małysza będzie spokojny trening przed mistrzostwami świata. W Polsce decyzja ta wzbudziła liczne kontrowersje, wydawało się, że wobec znakomitej formy Hannawalda nieobecny wiślanin może stracić szanse na walkę o Kryształową Kulę. Stało się zupełnie inaczej. Pierwszy z konkursów zdecydowanie wygrał Niemiec. W drugiej serii wylądował na 147 metrze i otrzymał od sędziów cztery "dwudziestki" za styl. Następnego dnia w całej Hesji szalał porywisty wiatr. Rozegranie konkursu wisiało na włosku, ostatecznie przeprowadzono jedną loteryjną serię. Punkty był w stanie wywalczyć w niej nawet Holender Ingemar Mayr. Hannawald został sklasyfikowany na 36 miejscu. Rozsypał się po tym skoku, całkowicie rozregulował. Podczas mistrzostw świata w Predazzo odgrywał trzecioplanową rolę i mógł tylko z podziwem patrzeć na genialne skoki Małysza, dające mu dwa złote medale. To nie było ani jedyne ani ostatnie złe wspomnienie Svena z Muehlenkopfschanze. Gdy rok później zajął 12 miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, uznał, że jest to wynik poniżej jego oczekiwań. Zniknął na jakiś czas z Pucharu Świata. Wielki triumfalny powrót króla miał mieć miejsce właśnie w Willingen. Czekały na to tłumy niemieckich fanów. Hanni jednak, będący już wtedy wychudzonym kłębkiem nerwów, podobnie jak rok wcześniej ukończył rywalizację na 36 lokacie. Po tych zawodach klepnął jeszcze bulę w Park City i de facto zakończył swoją karierę.
Kamil - król Willingen
Jedynym skoczkiem, który na Muehlenkopschanze był w stanie wygrać trzy razy z rzędu jest Kamil Stoch. W 2014 roku tuż przed wylotem po dwa złota do Soczi pewnie triumfował w obu konkursach. Rok później w Willingen rywalizowano przez trzy dni. Piątkowy konkurs również padł łupem zębianina. Stoch z powodu kontuzji musiał odpuścić niemal wszystkie grudniowe starty w Pucharze Świata, na liście startowej zajmował w związku z tym dość odległe od czołówki miejsce i trafił na dużo lepsze warunki wietrzne niż najlepsi. Nie do śmiechu było mu za to dzień później, gdy podczas konkursu drużynowego spotkała go kara dyskwalifikacji za nieprzepisowy kombinezon, a polski zespół został sklasyfikowany na ostatnim miejscu. Do drugiej serii wpuścił Włochów, dla których był to ostatni raz w finałowej ósemce aż do niedawnej drużynówki w Zakopanem. Kamil jest najczęstszym "podiumowiczem" z Willingen. Na pudle stawał tu aż siedmiokrotnie. To o jeden raz więcej niż dokonywał tego Severin Freund i o dwa razy więcej od Halvora Egnera Graneruda, który jednak czterokrotnie tam zwyciężał.
Normalschanze
Do czasu opisanej wcześniej wielkiej przebudowy skoczni w 2000 roku obok dużego obiektu stał normalny o dość nietypowym punkcie konstrukcyjnym K-89. Arena została jednak zrównana z ziemią i dziś nie ma po niej nawet śladu. W 2019 roku zaczęto jednak snuć poważne plany budowy nowej skoczni normalnej, bo jej brak zaczął mocno doskwierać lokalnej młodzieży. W innej części miasta znajduje się jeszcze kompleks mniejszych obiektów - K-45, K-35, K-10, brakuje zatem skoczni stanowiącej pomost między nimi a Muehlenkopf. Nowy obiekt miałby zostać usytuowany w górach Rothaargebirge i stać się skocznią o punkcie konstrukcyjnym usytuowanym w okolicach 85 metra, pokrytym igelitem. Wstępny kosztorys opiewał na 5 milinów euro. W ostatnim czasie temat jednak ucichł.