Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Awans o 16 miejsc. Wyrównana życiówka Aleksandra Zniszczoła

Aleksander Zniszczoł po raz drugi w karierze wywalczył 6. miejsce w zawodach rangi Pucharu Świata. 29-latek uzyskał szósty wynik dnia w Lake Placid, choć na półmetku znajdował się w trzeciej dziesiątce. W sobotni wieczór Zniszczoła czeka jeszcze występ w rywalizacji duetów, gdzie polską parę uzupełni Dawid Kubacki.

– To były dobre zawody! Oba skoki konkursowe były bardzo fajne. W pierwszej serii nie było szczęścia. To były trudne warunki, by odlecieć. Jak najbardziej mogę być zadowolony – powiedział po zmaganiach w stanie Nowy Jork.

Zniszczoł w pierwszej serii doleciał do 116. metra, natomiast w finale poprawił się o trzynaście metrów, przeskakując rozmiar dużego obiektu w Lake Placid. – Po pierwszej serii była złość, że tak trafiłem. Niczego nie czułem pod nartami przez cały lot. Pierwszy raz mi się to tutaj zdarzyło w ogóle. Czy skok finałowy był najlepszy jak dotąd w Lake Placid? Myślę, że nie. Wytrzymałem trudniejsze warunki na buli, nie dałem się zastawić i z tego wynikła taka odległość. Potem miałem super prędkość i mogłem daleko lecieć – podsumowuje.

Zawodnikom mierzącym się w Lake Placid doskwierał zmienny wiatr tuż za progiem. – Powinni tu założyć siatki, bo szczerze powiedziawszy wiatr jest tylko na buli. Na dole zeskoku jest bardzo spokojnie. Przy tak mocnym wietrze na buli narty nie chcą wyjść z progu, to udręka – przyznaje.

W Willingen nasz reprezentant dwukrotnie plasował się w czołowej „10”, zaliczając spadek względem półmetku zmagań. Tym razem Zniszczoł awansował na 6. miejsce z 22. lokaty. – Perspektywa zmienia się o tyle, że czeka się na dole i pojawia się radość wynikająca ze wspinaczki w tabeli. To niekoniecznie największy sukces w karierze, ale dobry wynik! – podkreśla.

O godzinie 23:00 czasu polskiego rozpocznie się konkurs duetów. Aleksander Zniszczoł pokaże się w drugiej grupie. – Nie mogę się doczekać, by znów polatać. Mam nadzieję, że warunki dopiszą, bo było bardzo ciężko, kiedy wyjeżdżaliśmy ze skoczni po porannym konkursie indywidualnym – dodaje.