Strona główna • Fińskie Skoki Narciarskie

"Fińskie Chicago" - miasto, w którym niejeden skoczek dostał w nos

Lahti. Liczące 120 tysięcy mieszkańców miasto jest stolicą prowincji Finlandia Południowa. Fanom sportów zimowych kojarzy się nieodłącznie ze słynnym festiwalem sportowym Lahti Games, ale wielu Finom kojarzy się też z przestępczością. Czy plotki, opinie i anegdoty mają oparcie w rzeczywistości?

W latach '80 zeszłego wieku Lahti dorobiło się przydomku "Chicago Finlandii". Są pewne podobieństwa miasta Janne Ahonena do miasta Ala Capone. Choćby położenie w pobliżu jezior. Ale czy Lahti zasłużyło na tę łatkę?

W rocznych statystykach przestępczości Lahti znajduje się w pierwszej trójce miast w Finlandii, jeśli chodzi o zabójstwa. Dość dużym problemem są też pobicia, prowadzenie samochodów po pijanemu i przestępstwa związane z handlem narkotykami. Komisarz miejscowej policji,  Martti Hirvonen, w wywiadzie udzielonym fińskiej telewizji MTV3 w 2012 roku, stwierdził jednak, że biorąc pod uwagę wszystkie rodzaje przestępstw, Lahti nie wyróżnia się wśród innych fińskich miast podobnej wielkości. 

- To media są odpowiedzialne za taki, a nie inny wizerunek Lahti. Dziennikarze zawsze z zainteresowaniem opisywali przestępstwa popełnione w tym mieście. Natomiast przydomek "fińskiego Chicago" Lahti zawdzięcza nie tylko przestępczości, ale też faktowi, że w obu miastach bardzo prężnie działał przemysł przetwórstwa mięsnego. Mówiąc potocznym językiem, zarówno Chicago jak i Lahti były miastami w których historycznie było mnóstwo rzeźni. A to, w połączeniu z przestępczością, szczególnie z zabójstwami, zawsze działało na wyobraźnię.

Statystyki swoje, policja swoje, a opinia publicznie swoje. Pewne stereotypy trudno wykorzenić, gdy już raz przedostaną się do publicznej świadomości. Tym bardziej, że trzeba je rozpatrywać w szerszym kontekście. Obiegowa opinia głosi, że mieszkańcy Lahti są jeszcze bardziej małomówni i poważni, niż statystyczny Fin. A pseudonim Janne Ahonena "Maska" przylgnął do skoczka tak dobrze nie tylko dlatego, że to on rozpropagował w latach '90 ten gadżet wśród skoczków. Ale też ze względu na oszczędną mimikę twarzy. Mrukliwość, unikanie pogawędek, przechodzenie prosto do rzeczy, pewna nienachalność w operowaniu uśmiechem, a nawet ponuractwo i pesymizm - to cechy powszechnie przypisywane lahteńczykom.

A przestępczość? Niektórym polskim kibicom skoków może to wydawać się szokujące, ale status gwiazdy skoków, wcale nie dawał w Lahti immunitetu. Ani inni rozpoznawani publicznie skoczkowie, ani sam wielki Janne Ahonen nie miał taryfy ulgowej, gdy wychodził na ulice miasta. Szczególnie po zmroku. A ulice Lahti są raczej niespokojne, członkowie ulicznych gangów, ale i zwykli mieszkańcy lubią tam szybko przechodzić od słów do czynów. A utytułowany sportowiec nie tylko nie jest nietykalny. Dla niektórych chuliganów traktowany jest wręcz jak pożądany skalp.

Trudno w to uwierzyć, ale Janne Ahonen został brutalnie pobity 30 kwietnia 2005 roku. Po zakończeniu sezonu, w którym wygrał Turniej Czterech Skoczni, zdobył mistrzostwo świata i zgarnął puchar świata. W barze w centrum miasta ktoś złapał go za kark i rzucił ze schodów. Bójka była zupełnie niesprowokowana. Janne został zaatakowany od tyłu, gdy stał z rękami w kieszeniach. Brat i kolega odwieźli mistrza do Centalnego Szpitala prowincji Finlandia Wschodnia (Päijät-Häme). 

Kilka dni później do Ahonena zadzwonił nieznajomy z interesującą, ale zarazem niepokojącą ofertą. Był członkiem gangu motocyklowego z Helsinek. Namierzył on napastnika, który zaatakował skoczka i zaoferował "pomoc". - Słuchaj Janne, to tylko godzina jazdy. Odpalam motor i już jestem w Lahti, żeby naprawić tę niesprawiedliwość - usłyszał Ahonen w słuchawce. Grzecznie odmówił. Oczami wyobraźni już widział tytuły gazet "Janne Ahonen zlecił odwet za napaść".

Łatwo nie miał też Tami Kiuru. Dwudziestoletni wtedy skoczek szedł przez knajpę ze wzrokiem wbitym w podłogę i przypadkowo wpadł na agresywnego mężczyznę. Skończyło się na wgniecionej kości jarzmowej. Według świadków twarz skoczka była spuchnięta jak piłka. Napastnik otrzymał wyrok w zawieszeniu i musiał zapłacić spore odszkodowanie. Kiuru spędził kilka dni w szpitalu.

Knajpy, czy uliczne budki z jedzeniem, wszędzie można było dostać w nos. Na ulicy Vapaudenkatu do dziś znajduje się "Grill u Jonego".  Ahonen, stały klient, dostawał tam darmowe kiełbaski z musztardą. Kiedyś zamówił sobie kebab z puree ziemiaczanym. Gdy tylko otrzymał zamówione danie, jakiś mężczyzna wytrącił mu je z ręki na ulicę. Tak samo stało się z dwoma kolejnymi. Gdy sprowokowany Ahonen zamówił czwarty i rzucił pod jego adresem złośliwą uwagę, mężczyzna złapał go za kaptur od bluzy i zakręcił nim w koło, by rzucić skoczkiem, jak młotem. Na szczęście koledzy Jannego byli w pobliżu i to napastnik skończył z obitą twarzą.

Ahonen, nieodrodny syn swego miasta, nie unikał konfrontacji. Innym razem w kolejce do innej budki z jedzeniem jakiś inny agresor rozpoznał Ahonena i zaczął wykrzykiwać na jego temat różne niepochlebne opinie. Ahonen spokojnie spytał mężczyznę, co ten będzie zamawiał. Tamten odpowiedział, że pieczony pieróg z mięsem. "Wykupiłem wszystkie pierogi z mięsem w tamtym grillbarze i wyrzuciłem je do śmieci. Było ich łącznie siedemdziesiąt" - wspominał Ahonen w swojej autobiografii. Tym razem skończyło się bez rękoczynów.

Ale czasem lahteńskie przygody kończyły się głośnym skandalem. W marcu 2000 roku Janne Ahonen natknął się na plakat reklamujący najnowsze wydanie dziennika "Ilta-Sanomat". Nagłówek krzyczał "Janne Ahonen dołączył do skrajnej prawicy". Wybuchł skandal. Okazało się, że Janne Ahonen wraz ze swoim bratem Pasi, oraz Tami Kiuru, podpisali listę poparcia dla partii Patriotyczna Prawica, łączonej z ruchem neonazistowskim. W Lahti akcję zbierania podpisów koordynował były olimpijczyk - oszczepnik Väinö Kuisma. Kuisma był jednym z głównych bohaterów filmu dokumentalnego "Sieg Heil Suomi" i jednym z najbliższych przyjaciół Pekki Siitoina, pioniera ruchu neonazistowskiego w Finlandii.

Jak to się stało, że podpis stroniącego od polityki skoczka znalazł się na liście? Kuisma zagadnął skoczków na siłowni na stadionie narciarskim w Lahti. " Väinö to twardy gość, na siłowni podnosił wielkie ciężary. Kiedy podszedł do nas i o to poprosił, wszyscy pomyśleliśmy, że na pewno będzie lepiej, jak się podpiszemy".  Ahonenowi nie przyszło do głowy, że Kuisma pochwali się jego podpisem w mediach.

Fiński Zwiazek Narciarski natychmiast zażądał, aby Ahonen odciął się od poglądów Patriotycznej Prawicy. Co dla skoczka nie było łatwe. "Byłem pewny, że jeśli zacznę choćby odrobinę krytykować Kuismę w mediach, to mi dołoży. Nie miałem ochoty piszczeć przerażonym głosem: >Ludzie, słuchajcie, podpisałem to, bo to był jedyny sposób, żeby się odczepił.<" - wspominał Ahonen w swojej autobiografii.

Jeszcze przez jakiś czas zawodnik miał sporo nieprzyjemności z powodu tego incydentu. Ostatecznie jednak Kuisma zostawił go oraz innych skoczków w spokoju.