Maciej Kot z najlepszym wynikiem od lat. „Znalazłem odpowiedzi"
Maciej Kot w obu konkursach w Oslo meldował się na punktowanych lokatach. Taki weekend na poziomie Pucharu Świata przytrafił się 32-latkowi po raz pierwszy od grudnia 2019 roku i zawodów w Niżnym Tagile. W niedzielę skoczek z Podhala otworzył na Holmenkollbakken (HS134) trzecią dziesiątkę, co było jego najlepszym rezultatem tej zimy.
Niedzielny start na wzgórzu Holmenkollen był dla Macieja Kota najlepszym pucharowym występem tej zimy. Loty na odległość 126 i 116 metrów dały mu 21. pozycję i dziesięć punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, w której na ten moment łącznie ma piętnaście „oczek”.
– Przed zawodami spotkałem fankę naszej reprezentacji, która wyraziła słowa wsparcia dla całej naszej drużyny. Powiedziała, że ogląda skoki i trzyma kciuki, ale powiedziała też… „Maciek! Myślcie jak zwycięzcy!”. I to rzeczywiście dało mi do myślenia. Na przestrzeni sezonu dostajemy bardzo dużo różnorakich rad od kibiców, ale najczęściej spotyka się fajne osoby, z którymi miło porozmawiać. Podczas zawodów nie ma na to czasu, ale w tym przypadku akurat szedłem na nogach z hotelu na skocznię i tego czasu trochę było, podobnie po ostatnim skoku. Trzeba brać to, co daje energię i jest pozytywne. Robimy to również dla kibiców. Być może to był ten jeden procent, który spowodował, że te skoki były lepsze? – opowiada 32-latek.
Tak wysoko Maciej Kot nie był w Pucharze Świata od czas inauguracji sezonu 2020/21, kiedy w Wiśle-Malince finiszował 20.
– Myślę, że to był najlepszy występ od lat. Statystyki statystykami, ale na poziomie Pucharu Świata dawno nie zaliczyłem tak dobrego występu, by jednego dnia oddać trzy dobre skoki i skończyć tuż za czołową „20”. Start w Pucharze Kontynentalnym w Lillehammer, gdzie wygrałem zawody, też był jednym z najlepszych startów w ostatnim czasie. Zwycięstwo zawsze cieszy i szczególnie smakuje. Szczególnie teraz, gdy tych zwycięstw brakuje i nie słyszymy Mazurka Dąbrowskiego na skoczniach całego świata – podsumowuje i nawiązuje do lutowych zawodów na drugoligowym poziomie.
Podczas weekendu w Oslo pogoda nie ułatwiała realizacji zadania skoczkom.
– Cieszy mnie to, że nie zwracałem uwagi na to, co dzieje się wokół, na co nie mam wpływu, a więc na warunki. Starałem się robić swoje, analizować skoki pod kątem technicznym z dnia na dzień i to był w pewnym sensie klucz do tego, by zrobić postęp i skakać coraz lepiej. Myślę, że szczególnie sobotnia analiza była bardzo owocna. Znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania – kontynuuje.
We wtorek skoczkowie po raz pierwszy od czterech lat sprawdzą się w Trondheim, gdzie odbędą się zawody na normalnym i dużym obiekcie – w ramach testu przed przyszłorocznymi mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym.
– Na ten moment to miejsce dla mnie dość obojętne. Nie mam w tej chwili zbyt wielu wspomnień związanych z tym miejscem. Szczególnie dobrych wspomnień. Ta stara skocznia była dla mnie dość trudna i ciężko mi się tam skakało, więc cieszę się, że przebudowano ją i będziemy mieli okazję sprawdzić nowy obiekt. Mam nadzieję, że będzie czymś się wyróżniał, będzie trudny, ale będzie dawał satysfakcję zawodnikowi, który go okiełzna i skoczy daleko. Takich obiektów zaczyna nam brakować. Wszystkie są budowane na jedno kopyto, a chciałbym zostać zaskoczonym przez obiekt, który okaże się zupełnie inną skocznią. Myślę, że to nadzieje, które mogą zostać spełnione. Wszystkie obiekty w Norwegii, na których dotąd skakałem, są inne i szczególne. W którą stronę poszli projektanci? Zobaczymy! Cieszę się, że zaczynamy tam od skoczni normalnej, z czym wiążę swoje nadzieje. Jadę tam z ciekawością i jasnym planem – kończy.
Komplet turniejowych skoków daje Kotowi solidną pozycję w ogólnym zestawieniu Raw Air. Po sześciu ocenianych skokach zajmuje on 20. miejsce.