Tam, gdzie zaczęła się nowa era w skokach, czyli z wizytą w Islandii
Cały narciarski świat od wtorku nasłuchiwał z niecierpliwością wieści z Islandii, gdzie powstała największa skocznia w historii dyscypliny i na której to arenie Ryoyu Kobayashi miał dokonać wyczynu, wydawało się jeszcze do niedawna, nie z tego świata. I choć wymarzona "trzysetka" nie pękła, to trudno mieć wątpliwości, że skoki Japończyka otworzyły nową epokę w skokach narciarskich. Przy tej okazji przenieśmy się na krótką chwilę do Islandii.
Rekord Islandii ustanowiony w Zakopanem
Choć jest to kraj wyżynno-górzysty o chłodnym klimacie, posiadający idealne warunki geograficzno-klimatyczne do rozwoju skoków, dyscyplina ta nigdy nie stała się tam szczególnie popularną. Przesadą byłoby jednak twierdzenie, że latanie na dwóch deskach w kraju gejzerów i wulkanów było sprawą skrajnie egzotyczną i zupełnie nieznaną. Jeszcze przed dwoma laty Islandia miała swojego aktywnego reprezentanta. Anton Øyvindsson urodził się w Akureyri, które od wtorku znajduje się na ustach wszystkich fanów skoków. Jest synem Islandki i Norwega, a dwa miesiące po narodzinach przeniósł się wraz z rodziną do kraju wikingów, gdzie zaczął potem uprawiać najpierw kombinację norweską, a potem skoki.
Mieszkając i trenując w Norwegii, cały czas reprezentował ojczyznę swojej matki. Kariery w skokach nie zrobił, ale stał się na ciekawym urozmaiceniem tej niezwykle hermetycznej dyscypliny. Startował głównie w krajowych zawodach, czterokrotnie zaprezentował się też w konkursach FIS Cup, w których plasował się pod koniec stawki. W jego życiorysie przewija się bardzo ważny polski akcent, bowiem swój rekord życiowy, wynoszący 127 metrów, będący zarazem rekordem Islandii, ustanowił na Wielkiej Krokwi.
Akureyri - stolica sportów zimowych
- Podobnie jak cały środowisko skoków byłem w totalnym szoku kiedy dowiedziałem się o tym wydarzeniu - mówi nam były islandzki skoczek. - To niewiarygodne, że wydarzyło się to w mieście mojego urodzenia, w którym od dawna nie skacze się na nartach. Bez wątpienia spowoduje to, że Islandczycy zaczną bliżej interesować się tą dyscypliną, przynajmniej przez jakiś czas. Jeżeli nie pójdą za tym kolejne takie wydarzenia, a pewnie nie pójdą, zainteresowanie siłą rzeczy będzie spadać. Ale co się stało, to się nie odstanie. Wiedza o skokach na pewno tam wzrośnie. Zawsze to jakiś pozytyw - zauważa Anton.
A co można powiedzieć o mieście, w którym być może zaczęła się nowa epoka w skokach narciarskich? - To bardzo ładne miasteczko. Nie będzie przesadą określenie go mianem stolicy sportów zimowych w Islandii. Mają tam bardzo dobre zaplecze, zarówno jeśli chodzi o narciarstwo biegowe jak i alpejskie. Mieści się tam również siedziba całkiem niezłej drużyny hokejowej - wylicza Øyvindsson.
- Gdybym nadal był aktywnym skoczkiem i posiadał wystarczające umiejętności sam bym chętnie z tego obiektu skoczył. Ale to już nie nastąpi. Zmieniłem dyscyplinę, staram się teraz jak najpełniej i najlepiej realizować w futbolu amerykańskim - mówi Islandczyk, który 2 maja 2022 roku oficjalnie ogłosił rozbrat ze skocznią.
Trzech olimpijczyków
Ale historia islandzkich skoków składa się z person znacznie ważniejszych niż Øyvindsson, bo reprezentujących swój kraj na olimpijskich skoczniach. W 1948 roku w Sankt Moritz zaprezentował się Jónas Ásgeirsson, zajmując 37 miejsce w gronie 46 zawodników po skokach na 57 i 59,5 metra. Miał wystartować też w jednej z konkurencji narciarstwa alpejskiego, ale trudne warunki na trasie sprawiły, że zmienił decyzję. Był wielokrotnym mistrzem swojego kraju w skokach i kombinacji oraz piłkarzem klubu Knattspyrnufélag Siglufjarðar. Zmarł w 1996 roku.
Cztery lata później w Oslo, Islandię reprezentował Ari Guðmundsson. Był 35. wśród 43 startujących skoczków. Wyprzedził m.in. Leopolda Tajnera. Ale na igrzyskach, tyle że letnich, zadebiutował już cztery lata wcześniej. Podczas olimpiady w Londynie wystąpił, bez większego powodzenia, w zawodach pływackich. Należy więc do wąskiej grupy sportowców startujących w obu odsłonach igrzysk olimpijskich.
Ostatnim jak dotąd skoczkiem-olimpijczykiem ze skandynawskiej (przynajmniej przez niektórych tak określanej) wyspy był Skarphéðinn Guðmundsson, który pokazał się na imprezie w Sqaw Valley w 1960 roku. Podczas jednego z treningów uzyskał odległość 80 metrów, która to do 2020 roku była rekordem Islandii. W samym konkursie dwukrotnie wylądował na 64 metrze, co dało mu 43 lokatę w gronie 45 zawodników. Po przejściu na emeryturę był przewodniczącym Islandzkiego Związku Narciarskiego. Zmarł w 2003 roku po długiej chorobie.
Salto mortale Birgera Ruuda
W samym Akureyri znajdowały się w przeszłości cztery skocznie narciarskie, a w całej Islandii było ich nawet kilkanaście. Jedna z nich, 25-metrowa w Hlíðarfjall w Akureyri funkcjonowała jeszcze w połowie lat 90. W latach 1981-1995 w ramach igrzysk młodzieży rozgrywano tam cykliczne konkursy skoków w kategoriach wiekowych 9-12 lat. Najlepszym skoczkiem w historii tej imprezy został Jóhann G. Möller, zdobywca czterech złotych medali.
Największy obiekt znajdował się w Siglufjörður i pozwalał na osiąganie ponad 60-metrowych odległości. Norweg Dag Jensvoll w 1970 roku uzyskał na nim 63 metry i była to do 23 kwietnia 2024 roku prawdopodobnie najdłuższa próba oddana na nartach na terenie Islandii. Na kartach historii szczególnie zapisała się też skocznia Hveradalir, na której w 1939 roku wystąpił sam wielki norweski mistrz Birger Ruud. Oprócz udziału w zawodach zaprezentował też kilka pokazowych skoków, w jednym z nich wykonując salto w powietrzu zwane salto mortale.