Strona główna • Historia Skoków Narciarskich

W Niemczech potrzebował eskorty policji. Lasse Ottesen o skandalu sprzed lat

Ten tekst to niejako forma aneksu do opublikowanego wczoraj artykułu na temat kariery Espena Bredesena. Uznałem, że jeden z pojawiających się tam wątków wymaga pogłębionego potraktowania i zaprezentowania punktu widzenia głównego bohatera owego wątku.

Lasse Ottesen jest od trzydziestu lat uważany za sprawcę porażki Jensa Weissfloga, za jaką uznawano drugie miejsce w 42. Turnieju Czterech Skoczni. Zanim przejdziemy do sedna, przypomnijmy tylko krótko, o co chodziło w całym zamieszaniu. Pierwszym punktem kulminacyjnym wielkiej batalii Weissfloga z Espenem Bredesenem w sezonie 1993/94 był 42. TCS. Inauguracyjny konkurs wygrywa Niemiec, drugie zawody Norweg. Na półmetku przewaga w klasyfikacji generalnej cyklu wynosi zaledwie pół punktu na korzyść doświadczonego Jensa. W Innsbrucku wygrywa Andreas Goldberger, Weissflog zajął drugie miejsce, a Bredesen mający wtedy nieco słabszy dzień, ukończył zmagania na piątej pozycji. Przed decydującym konkursem na skoczni imienia Paula Ausseleitnera przewaga mistrza olimpijskiego z Sarajewa nad skoczkiem ze Skandynawii wynosiła 12,2 pkt. Wydawała się więc stosunkowo bezpieczną.

Pod koniec drugiej serii konkursu w Bischofshofen, kiedy to Lasse Ottesen skakał jako czwarty od końca, a po nim miał skakać Weissflog, Norweg bardzo długo zwlekał z oddaniem swojej próby. Do dziś krąży powszechna opinia, że postanowił w ten bardzo szemrany sposób pomóc swojemu koledze z drużyny. Jego zachowanie miało zdekoncentrować Niemca i niejako wyczekać dla niego gorsze warunki. Rozkojarzony Weissflog uzyskał zaledwie 113,5 m, co przy skoku Bredesena na odległość 121,5 m zabrało mu jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w konkursie i Turnieju.

Sam Ottesen, który dziś pełni funkcję dyrektora Pucharu Świata w kombinacji norweskiej zdecydowanie zaprzecza tej wersji wydarzeń. - To już 30 lat... 1994 rok, czas biegnie bardzo szybko - zaczyna w rozmowie z naszym portalem. - Sprawa w skrócie przedstawia się następująco: w tamtej edycji Turnieju Czterech Skoczni radziłem sobie całkiem nieźle. Dobrze skakałem na treningach przed finałem w Bischofshofen. Trener powiedział mi, że z takimi skokami stać mnie na podium konkursu. Nadszedł dzień zawodów. Nasz szkoleniowiec uczulał nas, że podczas konkursu wiatr może być bardzo zmienny. Wówczas sygnalizacja działała trochę inaczej niż dziś. Plan był więc następujący: mamy dokładnie reagować na zachowanie trenera. Jeśli chorągiewka będzie w górze, wchodzimy na belkę, jeśli nie, czekamy.

- Po pierwszej serii byłem na 4. miejscu, a Jens Weissflog na 3. Kiedy w drugiej rundzie przyszła kolej na mnie, czekałem na podniesioną chorągiewkę mojego trenera. W międzyczasie zacząłem mieć problem z wiązaniami i paskiem od kasku. Powiedziałem o tym starterowi. Gdy cały sprzęt już działał, starter 2-3 razy mówił mi, żebym usiadł na belce. Jak zapewne widzieliście na w zapisie transmisji telewizyjnej, robiłem wszystko bardzo powoli, bo chorągiewka mojego coacha wciąż nie była  podniesiona... W końcu musiałem usiąść, zapaliło się zielone światło i ruszyłem. Za późno. Skok nie był zbyt dobry i po wylądowaniu zająłem 6. miejsce. Niedługo potem powiedziano mi, że zostałem zdyskwalifikowany. Oczywiście byłem tym zawiedziony, ale zrozumiałem też, że za bardzo nagiąłem zasady, więc nie spieraliśmy się z jury.

- Po tym, jak skoczył Jens Weissflog, skoczył też Espen Bredesen i zakończył się Turniej, wielu reporterów telewizyjnych w strefie mieszanej pytało mnie, dlaczego pomogłem Espenowi wygrać. W całym tym ferworze i zamieszaniu nie wiedziałem, o co chodzi. Zupełnie nie miałem takich intencji. Całą sprawę od tej strony zrozumiałem dopiero następnego dnia, kiedy zobaczyłem wywiad z Jensem Weissflogiem, w którym nazwał mnie "dupkiem" i stwierdził, że to moja wina, że skakał w złych warunkach i że to dzięki mnie Espen wygrał TCS,

- Chcę teraz bardzo wyraźnie zaznaczyć - nie robiłem tego, by sprokurować niekorzystne warunki Weissflogowi. Nie mogłem wiedzieć, jaki wiatr będzie wiał, kiedy on usiądzie na belce. Ja nie potrafię  panować nad wiatrem!!! (śmiech). Wszystko, co robiłem, robiłem z myślą o swoim wyniku, bardzo chciałem znaleźć się na podium w Bischofshofen. Również mój trener w tamtym czasie myślał tylko o moim skoku. Jens i Espen musieli wykonać swoją robotę w kontekście zwycięstwa w Turnieju, ja w żaden sposób nie angażowałem się w ich walkę. Przez następne dwa-trzy lata potrzebowałem prywatnej eskorty policji w Oberstdorfie i Garmisch w obawie przed reakcją kibiców. Wszyscy stali po stronie Jensa i gwizdało na mnie 20 000 osób. W 1996 roku Weissflog i ja udzieliliśmy wywiadu telewizyjnego w Garmisch, aby wszystko wyjaśnić. Opowiedziałem swoją część historii, a Jens swoją. Rozstaliśmy się w zgodzie i od tego czasu spotkaliśmy się kilka razy. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi - kończy swoją opowieść Ottesen. 

Lasse Ottesen jest wicemistrzem olimpijskim z mniejszej skoczni w Lillehammer w 1994 roku. Dziewięciokrotnie stawał na podium zawodów Pucharu Świata, ale nigdy nie był to jego najwyższy stopień. W klasyfikacji końcowej najwyżej uplasował się we wspomnianym sezonie 1993/94, kiedy finiszował jako dziewiąty. Karierę zakończył po sezonie 2000/2001.