Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Nauka na błędach, relacje z Noelke i plany Stocha. Thurnbichler przed trzecim sezonem w Polsce

Thomas Thurnbichler wchodzi w drugą połowę kontraktu, który wiąże go z Polskim Związkiem Narciarskim (PZN) w roli głównego trenera reprezentacji skoczków. Po owocnej zimie 2022/23 przytrafił się słaby sezon 2023/24. Austriacki szkoleniowiec o powodach takiego stanu rzeczy, pomyśle na kolejne wyzwania i zmianach w życiu prywatnym opowiedział w rozmowie z Piotrem Karpińskim, którą nagrano w ramach Podcastu Eurosportu.

W pierwszym sezonie drużyna dowodzona przez Thurnbichlera zgromadziła 4889 punktów, co dało jej czwarte miejsce w Pucharze Narodów. Piotr Żyła obronił tytuł mistrza świata na normalnej skoczni, a Dawid Kubacki, który wygrał sześć konkursów, bił się o Kryształową Kulę. Minionej zimy Biało-Czerwoni okazali się szóstą siłą Pucharu Narodów i zgromadzili tylko 2158 punktów. Na pucharowe podium dwukrotnie wskoczył tylko Aleksander Zniszczoł. Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki zakończyli Puchar Świata w trzeciej dziesiątce klasyfikacji generalnej.

– Dla mnie jasne jest, że pod kątem metodologii źle trenowaliśmy przez całe lato. Przed moim pierwszym sezonem, kiedy odpowiadałem za całe planowanie treningów, mieliśmy inne podejście. Przed ostatnim sezonem to Marc Noelke planował treningi i wybrał inną drogę. Nie twierdzę, że była zła, ale być może została źle przekazana i na tamten moment nie była odpowiednia. Na pewno przyczyniła się do tego, że podstawowa technika skoczków nie została zautomatyzowana. Szczególnie jesienią robiliśmy za dużo, zamiast uzupełniać bak. Być może pod wpływem stresu pracowaliśmy jeszcze więcej, przez co weszliśmy w zimę zmęczeni. Potem zbłądziliśmy w kwestii sprzętu i wpadliśmy w błędne koło, wraz ze słabszym początkiem sezonu. Trudno je zatrzymać. Należy uszanować to, co się wydarzyło i podejść do przygotowań w inny sposób. Musimy wrócić do podstaw. Jako trener nauczyłem się, że nie mogę wypuszczać z rąk tak kluczowych spraw dla losów zespołu. Muszę sam zadbać o ważne sprawy – powiedział Thomas Thurnbichler w wywiadzie dla Eurosportu.

– Sporo zmieniliśmy po pierwszym sezonie. Dla mnie ważne było, by dać więcej odpowiedzialności Markowi Noelke. Wybraliśmy zatem inne podejście. W skokach istnieje wiele sposobów i filozofii, by odnieść sukces. Ta, którą wybraliśmy w sezonie 2023/24, po prostu nie zadziałała. Zaczęło się od igrzysk europejskich, kiedy zaczęliśmy odczuwać pewien stres. Nie byliśmy skoncentrowani na podstawach skoków. Nie zrobiliśmy tego, co rok wcześniej. Jesienią wprowadziliśmy nowość w postaci urlopu wypoczynkowego z rodzinami na Cyprze, połączonego z treningami. Później pojechaliśmy na śnieg do Lillehammer, co tylko zwiększyło stres związany z podróżowaniem. Nie sprzyjało to przygotowaniom do zawodów w Ruce. Dobrze się stało, że to dostrzegliśmy i postanowiliśmy zmienić pod kątem sezonu 2024/25 – kontynuuje Austriak przepytywany przez Piotra Karpińskiego.

Przeczytaj także: Beskidy i Podhale. Thurnbichler o reformie systemu treningowego

Marc Noelke towarzyszył naszej reprezentacji do przedświątecznego Pucharu Świata w Engelbergu, po czym został odsunięty od wyjazdów z grupą na zawody. Thurnbichler nie uważa jednak Niemca za osobę winną losów sezonu 2023/24.

– Jestem głównym trenerem tej drużyny i ponoszę główną odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Podjąłem decyzję, że pójdziemy tą drogą. Marc jest dla mnie specjalistą od skoków i jednym z najbardziej innowacyjnych trenerów, jakich znam. Teraz uważam jednak, że powinienem lepiej filtrować pewne pomysły. W tym roku problem już się nie pojawi, ponieważ ponownie będę podążał własną drogą. Zmiana zaszła już podczas Turnieju Czterech Skoczni, od kiedy ponownie przejąłem pełną kontrolę. Z rozmów z zawodnikami wiedziałem, że są zadowoleni. Problem polegał jednak na tym, by w środku sezonu całkowicie zmienić kierunek – nie ukrywa Thurnbichler przed kamerami Eurosportu.

51-letni Noelke był prawą ręką Thurnbichlera od początku pracy w Polsce, a więc od wiosny 2022 roku.

– Musiałem zareagować. W czasie przygotowań było sporo drobnych rzeczy, o które ludzie mieli pretensje do Marka. To doprowadziło do sytuacji, w której zaufanie do niego nie było już na stuprocentowym poziomie. Chcemy mieć w zespole tylko osoby, którym sportowcy mogą bezwzględnie ufać. Dlatego zdecydowałem, że nie będzie czynnie uczestniczył w pracy zespołu. Zimą od czasu do czasu dzwoniliśmy do siebie. Odbudował swój biznes. Należy docenić to, co zrobił dla nas we wcześniejszym sezonie. To dobry gość i trener. Pechowo dla niego wyszło, że to nie zadziałało. Zawsze będę miał do niego szacunek – zaznaczył główny szkoleniowiec polskich skoczków, któremu w sezonie 2024/25 będzie asystować Maciej Maciusiak.

Przeczytaj także: Maciusiak asystentem Thurnbichlera, Topór trenerem kadry B!

W najbliższych dniach Polski Związek Narciarski powinien przedstawić składy grup szkoleniowych na sezon 2024/25. Najważniejszym wątkiem pozostaje położenie Kamila Stocha, który zwrócił się do federacji z prośbą o treningi pod okiem indywidualnego trenera, który poświęci uwagę tylko jego osobie.

– Jeśli Kamil wierzy, że to dla niego najlepsze, to należy uszanować jego opinię. Mogę jedynie życzyć Kamilowi, aby zakończył karierę w najlepszy możliwy sposób, a więc z sukcesem. Kamil nie jest pierwszym sportowcem, który podąża tą drogą. Adam Małysz postąpił podobnie, choć moim zdaniem sytuacja była wtedy nieco inna. W tamtym czasie Adam był główną postacią drużyny, a inni byli na drugim planie. On był rozgrywającym. W Austrii też bywały takie sytuacje z Gregorem Schlierenzauerem i Thomasem Morgensternem, którzy mieli prywatnych trenerów. Aktualnie Ryoyu Kobayashi podąża własną drogą, więc to nic nowego – komentuje zaistniałą sytuację Thurnbichler, pod okiem którego Stoch ani razu nie wskoczył na pucharowe podium. W poprzednim sezonie najlepszym rezultatem trzykrotnego mistrza olimpijskiego było 11. miejsce.

Thurnbichler w Podcaście Eurosportu zaznacza także, iż priorytetem w nowym rozdaniu kadrowym będzie sytuacja kadry narodowej.

– Czułem, że Kamil nie był w stu procentach zadowolony. Nie wspominał jednak, że coś takiego chodzi mu po głowie i z tego powodu byłem nieco zaskoczony, kiedy taka informacja wypłynęła po zakończeniu sezonu. Taki ruch może wpłynąć na atmosferę w zespole, więc muszą być jasne zasady funkcjonowania takiego układu. Każdy, kto jeździ na zawody, wpływa na dynamikę grupy. Musimy podjąć decyzję, kierując się dobrem całego zespołu. Jestem głównym trenerem reprezentacji Polski, przedstawię swoją optykę związkowi, a najważniejsze osoby w federacji zdecydują, co dalej – przekazał austriacki szkoleniowiec.

Przeczytaj także: Kamil Stoch będzie trenował indywidualnie? PZN wydał komunikat

Blisko 35-letni Tyrolczyk podzielił się także istotną informacją dotyczącą sfery prywatnej. Thomas Thurnbichler ogłosił, iż w najbliższych miesiącach zostanie tatą.

– Jessica ma syna Paolo, którego traktuję jak swojego. On ma super ojca, a relacje z nim są bardzo dobre. Jessica jest teraz w ciąży, więc można powiedzieć, że spodziewamy się drugiego dziecka. Zawsze chciałem mieć własną rodzinę. Znalezienie odpowiedniej partnerki zajęło mi bardzo dużo czasu. Bardzo się cieszę, ponieważ wyobrażam sobie, że to coś pięknego, kiedy masz własne dziecko, które możesz wiele nauczyć. To z pewnością będzie najpiękniejsza i najlepsza rola, mam nadzieję – zapowiedział Austriak, który od początku pracy w Polsce mieszka w Krakowie.

Posłuchaj całej rozmowy Piotra Karpińskiego z Thomasem Thurnbichlerem w ramach Podcastu Eurosportu >>>