Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Nie chcę się zatrzymywać” – Aleksander Zniszczoł przed pierwszymi skokami tej wiosny

W najbliższych dniach Biało-Czerwoni wrócą na rozbieg i oddadzą pierwsze skoki w ramach przygotowań do sezonu zimowego 2024/25. Tuż przed premierowymi próbami na igelicie porozmawialiśmy z Aleksandrem Zniszczołem, najlepszym Polakiem minionej edycji Pucharu Świata.


Od zamknięcia sezonu w Planicy minęło niespełna 50 dni. Jak ten czas spędził 30-letni Aleksander Zniszczoł, który w marcu dwukrotnie wskakiwał na pucharowe podium?

– Odpocząłem psychicznie, choć po Planicy tak naprawdę każdy weekend miałem zajęty. Jest co robić, ale powalczyłem w ogródku, pobawiłem się z córką i pobyłem z rodziną. Wakacje? To nie ta pora roku. Śmiałem się, że na wakacje jadę do domu. To był długi oraz intensywny sezon. Z wybojami, ale skończył się dla mnie bardzo dobrze. Myślę, że to paliwo było jeszcze na jakieś dwa konkursy, ale cieszyłem się, że ta zima się skończyła, bo to był wymagający sezon – nie ukrywa podopieczny Thomasa Thurnbichlera.

Zniszczoł po życiowej po zimie otrzymał między innymi zaproszenie do Dzień Dobry TVN, a do tego jest częściej zatrzymywany w miejscach publicznych.

– Zdarza się, że ludzie mnie rozpoznają. Częściej niż w przeszłości, ale zawsze przystanę, zrobię zdjęcie i to jest miłe, bo ci ludzie mi kibicują. Telewizja śniadaniowa? Chciałem usiąść na tej kanapie, zobaczyć to studio i porozmawiać. Fajnie, że to tak wyszło. Stres? Myślę, że nie. Jestem człowiekiem, który nie boi się otwarcie powiedzieć czegoś przed kamerą – twierdzi.

Reprezentant naszego kraju podkreśla rolę, którą w ostatnim okresie odegrała sfera mentalna.

– Jestem pewny siebie, na pewno dorosłem do tego. Ta pewność siebie nie przyszła ot tak. Dużo czasu spędziłem na treningu mentalnym i pracy z psychologiem. Teraz widać efekty. Lepiej sobie radzę i lepiej mi się żyje. Dbam o współpracę z psychologiem, by stać się lepszym człowiekiem oraz sportowcem – mówi.

Zniszczoł w kwietniu, podobnie jak większość środowiska skoków narciarskich, żył rekordową próbą Ryoyu Kobayashiego w Islandii.

– Cały czas śledziłem tę akcję, odświeżałem spływające wiadomości. Z chęcią skoczyłbym na takiej skoczni… Z dnia na dzień pojechałbym ze sprzętem, nawet sam i bym skoczył. Na początku myślałem, że to fake news, bądź Prima Aprilis… Pojechałbym tam, gdyby Ryoyu zostawił tę skocznię – słuchamy na temat prób Japończyka w Akureyri.

Wiślanin zwraca uwagę na wagę okresu roku, w którym znajdują się aktualnie skoczkowie.

– To bardzo ważny moment, bo teraz jest cza na nabranie siły i cięższe treningi siłowe. To okres budowania bazy na zimę. Ubiegłoroczne lato było udane, ale… nie było. W pewnym momencie coś się zepsuło i długo walczyłem, aby wróciło, ale wróciło – zaznacza.

Letnie Grand Prix 2024 ruszy w połowie sierpnia. Polskim przystankiem będzie domowy obiekt Zniszczoła w rodzinnej Wiśle.

– Będę trzymał się obranej drogi i konsekwentnie kontynuował to, jak pracowałem i skakałem. Cały czas szedłem do przodu i nie chcę się zatrzymywać. Trochę stęskniłem się za skokami. Obserwuję przebudowaną skocznię w Wiśle, gdzie położono już igelit i… skoczyłbym sobie! – opowiada.

Zniszczoł w najbliższych dniach wróci na belkę startową.

– Po sezonie były trzy tygodnie przerwy, po czym wznowiliśmy treningi na sucho. W najbliższych dniach zaczniemy skakać na 70-metrowym obiekcie, więc… nie jest to moje ulubione zajęcie, ale jest potrzebne. Człowiek ma mniejsze poczucie ochrony, mniejszy wiatr i opór. Ważna jest dobra pozycja, techniczne wyjście skoku, a niekoniecznie lot, w czym jestem niezły. To jest jednak ważny aspekt, by zacząć z bazy i stopniowo iść do przodu – kończy.