Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch z indywidualnym sztabem. „Postawiłem wszystko na jedną kartę”

Kamil Stoch będzie przygotywywał się do sezonu 2024/2025 we własnej grupie szkoleniowej, pod wodzą Michala Doležala. Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywa zadowolenia z tej sytuacji i zdradza jak wyglądały kulisy powstania "Team Stoch".


Dla Kamila Stocha konferencja prasowa w Szczawnicy była pierwszym konktaktem z mediami od czasu zakończenia sezonu 2023/2024. 37-letni reprezentant Polski zasiadł przy stole wspólnie z prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, Adamem Małyszem oraz swoim nowym trenerem indywidualnym, Michalem Doležalem.

- Czas wolny spędziłem dosyć intensywnie. Miał to być czas odpoczynku, czas relaksu, czas wyciszenia, natomiast wynikły pewne sprawy, które trzeba było po prostu dopiąć. To wymagało trochę zaangażowania z mojej strony, nawet trochę bardzo. Natomiast cieszę się, że to wszystko wyszło tak, jak macie państwo okazję teraz zobaczyć. Michal Dolezal będzie moim trenerem. Drugim trenerem będzie Łukasz Kruczek, Kacper Skrobot będzie serwismenem i Łukasz Gębala będzie fizjoterapeutą. Tak ten Team się prezentuje i cieszę się że to wszystko właśnie w taki sposób wygląda - przyznaje 39-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata.

- Bardzo wiele rzeczy się na to złożyło. Przede wszystkim rozmowy z prezesem Adamem Małyszem. I w trakcie sezonu, i też głównie w Planicy, już przed ostatnim konkursem, gdzie prezes sugerował różne rozwiązania, jak pracę indywidualną. Mówił, abym rozważył właśnie kwestię pracy ze swoim zespołem w taki sposób, jak on to robił, bo być może to jest również dla mnie rozwiązanie. Żebym po prostu pomyślał nad taką formą treningu. - stwierdza dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- W tamtym momencie nie do końca miałem otwarty umysł na jakiekolwiek rozwiązanie, bo byłem bardzo zmęczony i też trochę zniechęcony. Natomiast po kilku dniach spędzonych w domu, po odpoczynku i namowach żony do podjęcia rękawicy, a myślę że mężczyzna nie potrzebuje lepszej zachęty jak po prostu motywacja ze strony najbliższej mu osoby, postanowiłem spróbować. Jeżeli już mam zakończyć karierę, to chcę to zrobić na swoich warunkach, z podniesioną głową, z tarczą na ramieniu. To wszystko złożyło się do podjęcia decyzji, że potrzebuję zespołu, który skupi się na mnie. Który skupi się na na detalach, które są na etapie mojej kariery najbardziej potrzebne. Tutaj głównie Walczymy o detale, a żeby dostrzec najmniejsze rzeczy, które mogą zmienić tak naprawdę moje skoki, to trzeba poświęcenia pełnej uwagi tylko na jednym zawodniku - wyjaśnia reprezentant Polski.

- To jest to czego na ten moment potrzebuję i cieszę się że zostały mi stworzone takie warunki. Dlatego dziękuję i prezesowi Małyszowi, nie tylko za podpowiedzi, ale za pełną aprobatę i wszelką pomoc. Dziękuję również zarządowi Polskiego Związku Narciarskiego za możliwość podjęcia pracy na takich warunkach. Dziękuję również trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi, trenerowi reprezentacji Polski, który nie tylko zrozumiał, ale i uszanował właśnie moją decyzję, w pełni ją poparł i oferował chęć pomocy w czymkolwiek tylko będę jej potrzebował. Bardzo dziękuję - dodaje trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni.

- Po tym bardzo trudnym dla mnie okresie, tak naprawdę bez sukcesów, bez podium, trudno jest znaleźć motywację. Trudno znaleźć coś, czego można się zaczepić i cię napędzi do jeszcze cięższej pracy. Dlatego po tym sezonie byłem bardzo wycieńczony. Tak naprawdę byłem wycieńczony i psychicznie, i fizycznie. Wiedziałem, że aby coś jeszcze osiągnąć w skokach, potrzebuję totalnej zmiany systemu treningu. Potrzebuję również kogoś, kto skupi się tak, jak powiedziałem: tylko i wyłącznie na mnie. Kogoś, kto dostrzeże detale, które jeszcze można zmienić. Uważam, że na tym etapie kariery na którym jestem teraz, to jest to tylko praca nad detalami, nad tymi najdrobniejszymi punktami, które mogą tak naprawdę coś zmienić w moim skoku, dołożyć do nich 15 metrów, których mi brakuje - zwraca uwagę Stoch.

- Doszedłem do wniosku, że mogę to zrobić z osobami, które znają mnie na tyle dobrze pod względem i fizycznym, i mentalnym. Które wiedzą w jaki sposób reaguję na trening fizycznie, ale też jak podchodzę do treningu mentalnie. W jaki sposób też reaguję na porażki, jak też reaguje na sukcesy. Uważam, że osoby takie jak Michal i Łukasz, osoby z którymi już odnosiłem sukcesy, ale też doznawaliśmy porażek, poradzą sobie w tym wypadku najlepiej i po prostu przywrócą mnie na najwyższy poziom - mówi mistrz świata z Val di Fiemme.

Kamil Stoch nie ukrywa, iż był świadomy, że pomysł stworzenia własnego zespołu może nie zakończyć się pomyślnie: - Musiałem się liczyć z możliwością, że trener Dolezal może nie zgodzić się na podjęcie takiej współpracy. Muszę tutaj publicznie podziękować trenerowi Dolezalowi, że pomimo tego, iż miał wszystko poukładane, a tak naprawdę umowę na stole i przyszłość przed sobą, to odsunął to na bok i przyszedł mi pomóc. Brałem pod uwagę, że jednak to wszystko, co miał poukładane, takie niemieckie Ordnung muss sein może przeważyć i zostanie po prostu w Niemczech. Wtedy musiałbym się zastanowić nad swoją przyszłością, co dalej.

- Oczywiście najpierw musiałem pogadać z trenerem Dolezalem o swojej przyszłości, o tym, czy jest chętny do takiej współpracy. Później musiałem przedstawić ten plan prezesowi Małyszowi i uzyskać zgodę i akceptację prezesa. Też liczyłem się z tym, że pan prezes powie Przepraszam, ale nie. Nie możemy się na to zgodzić, z różnych powodów. Wtedy musiałbym te plany zweryfikować i zastanowić się nad swoją przyszłością. Szczerze powiem, nie wiem co bym zrobił dalej. Postawiłem też wszystko poniekąd na jedną kartę. Wiedziałem, że to jest opcja, która przywróci uśmiech na mojej twarzy, chęć do skakania i pracy. I tak do tego podszedłem. Cieszę się, że to się wszystko ziściło. Mam nadzieję, że teraz widać to po mnie w sposobie w jakim tutaj jestem, siedzę, mówię, że to wszystko mówi samo za siebie - stwierdził uśmiechnięty reprezentant Polski.

Korespondencja ze Szczawnicy, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela