Leo Beenhakker na skokach narciarskich. Przed meczem Polska - Holandia
Ile może wiedzieć Holender na temat skoków narciarskich? Mniej niż zero. Chyba, że pracuje w Polsce. Wówczas ma szanse nie tylko poznać tę dyscyplinę, ale nawet dać się jej porwać. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku w atmosferze Zakopanego rozkochał się Leo Beenhakker, ówczesny holenderski trener piłkarskiej reprezentacji Polski.
Leo pod Giewontem
Leo Beenhakker objął pieczę nad naszą kadrą w 2006 roku. Mógł się pochwalić bardzo bogatym cv. W swojej karierze dwukrotnie trenował Real Madryt, a także dwukrotnie naszego dzisiejszego rywala w turnieju mistrzostw Europy, reprezentację Holandii. Wprowadził do finałów mistrzostw świata outsiderów z karaibskiego Trynidadu i Tobago. Za jego kadencji biało-czerwoni, w 2008 roku, po raz pierwszy zagrali w Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej. Po udanych eliminacjach do turnieju rozgrywanego w Austrii i Szwajcarii stał się w Polsce osobą cieszącą się ogromnym szacunkiem.
W styczniu 2008 roku Holendra zaproszono do Zakopanego na zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. - To piękny sport. Zrozumiałem to kiedy wszedłem na górę skoczni i z pewnej wysokości obserwowałem lecących zawodników - przyznał po zawodach. -Jestem pod wielkim wrażeniem konkursu w Zakopanem. Wspaniała oprawa, tysiące polskich flag, kulturalny doping. Podziwiam kibiców i skoczków. Cóż za odważni ludzie! Czułem się jak na meczu reprezentacji. Liczę, że wielu spośród kibiców zebranych pod skocznią pojedzie na finały mistrzostw Europy do Szwajcarii i Austrii, aby dopingować naszą reprezentację - dodawał.
Pomimo słabej dyspozycji Adama Małysza w tamtym sezonie niewiele brakowało, by honorowy gość imprezy zobaczył Polaka na podium. W jednoseryjnym niedzielnym konkursie wiślanin zajął czwarte miejsce ze stratą niecałych trzech punktów do podium. Podhalańska impreza sportowa tak bardzo przypadła Holendrowi do gustu, że w Zakopanem pojawił się także rok później. Co więcej, na Podhale przyjechali też najważniejsi przedstawiciele Polskiego Związku Piłki Nożnej, Grzegorz Lato i Zdzisław Kręcina. Po wizycie na Wielkiej Krokwi obie strony prowadziły rozmowy co do przyszłości dalszej współpracy. To był już jednak zmierzch pracy Beenhakkera w Polsce. Wczesną jesienią 2009 roku po przegranym wyjazdowym meczu ze Słowenią holenderski trener został podczas wywiadu telewizyjnego zwolniony ze stanowiska przez prezesa Latę.
Marcin Golab i Ingemar Mayr lepszy od Polaków
Przechodząc już na grunt skoków narciarskich, punktem stycznym między Polską a Holandią jest osoba pewnego niemal zupełnie nieznanego zawodnika. Urodzony 2 marca 1984 roku Marcin Gołąb, a właściwie to Marcin Golab był holenderskim skoczkiem o polskich korzeniach, który dość wcześnie jednak, bo w wieku 15 lat, zawinął się ze świata skoków. Zdążył wystąpić na mistrzostwach świata juniorów w Saalfelden w 1999 roku. Zajął 67. miejsce, wyprzedzając trzech rywali. Godne uwagi rezultaty odnosił tylko w wieku przedjuniorskim, kiedy to stawał na podium, a nawet wygrywał w lokalnych zawodach w Niemczech.
Ale punktem stycznym między Polską a Holandią są też drużynowe zawody w Sapporo rozegrane w ramach Pucharu Świata w sezonie 2001/02, kiedy, choć trudno w to dziś uwierzyć, obie reprezentacje walczyły o przedostatnie miejsce w konkursie, przez pewną część konkursu, idąc... łeb w łeb. Tamta zima była olimpijską, po zawodach w Zakopanem większość reprezentacji skupiła się już na bezpośrednich przygotowaniach do igrzysk w Salt Lake City, do Japonii wysyłając drużyny w rezerwowych zestawieniach. Polskę reprezentowali fatalnie dysponowani tego dnia: Marcin Bachleda, Krystian Długopolski, Grzegorz Śliwka i Wojciech Tajner. Po pięciu skokach polska czwórka wyprzedzała tę z płaskiej jak stół Holandii o zaledwie... 6,7 punktu!
Biało-czerwoni zajęli w końcu przedostatnie, 10. miejsce, wyprzedzając ostatecznie Holendrów o ponad 60 punktów, ale fakt, że do pewnego momentu musieli bronić tej lokaty przed atakami "pomarańczowych" chluby im zdecydowanie nie przyniósł. W indywidualnej klasyfikacji konkursu 26. miejsce zajął lider Holendrów Ingemar Mayr i wyprzedził... wszystkich Polaków.
Czytaj też:
Największy rywal Eddiego Edwardsa, czyli niezwykła opowieść o skoczku z Holandii
"Cieszę się, że w ogóle żyję" - rozmowa z Ingemarem Mayrem, byłym reprezentantem Holandii
Holender znów na skoczni! Ciekawa historia Seana Steenbakkersa