„Trochę to dziwne” – Twardosz o nagłym odejściu Rodlauera
Niespełna rok trwała współpraca polskich skoczkiń z Haraldem Rodlauerem. Austriak u progu startu przygotowań do sezonu 2024/25 poinformował Polski Związek Narciarski (PZN), iż nie podejmie się prowadzenia naszych zawodniczek w następnych latach. O zmianie trenera kadry narodowej, przygotowaniach do zimy, a także celach na kolejne sezony opowiedziała nam Anna Twardosz.
Polki zakończyły miniony sezon dokładnie trzy miesiące temu – 13 marca w Trondheim. Najlepszą z reprezentantek naszego kraju na przestrzeni całej zimy okazała się Anna Twardosz, która zdobyła osiem punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2023/24.
– Trochę odpoczęłam. To była jedna z bardziej stresujących dla mnie zim. Byłam bardzo zmęczona, bardziej w kontekście mentalnym. Nie osiągnęłam wielkich wyników, ale wszystkie wyjazdy wpływały na psychikę. Cieszę się, że w spokoju wypoczęłam i wróciłam już do treningów – usłyszeliśmy od letniej mistrzyni Polski, która w sobotę odebrała nagrodę za złoto krajowego czempionatu podczas gali PZN w Szczawnicy.
– Co wpłynęło na tak duże zmęczenie? Pierwszy raz przejeździłam cały Puchar Świata. Czasami bywało tak, że byłam jedyną skoczkinią z Polski na danych zawodach, co jest dla mnie dość dziwne, pierwszy raz miało to miejsce. Było to coś innego i stresującego dla mnie. Tej zimy bardzo w siebie uwierzyłam. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie pokażę, że to nie poszło na marne. Nadal współpracuję z psychologiem i liczę na to, że wyjdzie mi to na dobre – dodaje skoczkini, która w sezonie 2023/24 trzynastokrotnie próbowała swoich sił w zawodach z cyklu Pucharu Świata. Do tego dziewięć razy odpadała w kwalifikacjach.
Twardosz minionej zimy podczas pucharowych wyjazdów najczęściej towarzyszyły Pola Bełtowska i Natalia Słowik, dla których był to pierwszy sezon zbierania doświadczenia pośród elity.
– Mamy w grupie mega fajną atmosferę. Dogadujemy się z dziewczynami i lepiej się trenuje – podkreśla Twardosz, nawiązując do obecności młodszych koleżanek.
Harald Rodlauer, który w przeszłości osiągał ogromne sukcesy trenerskie z austriackimi skoczkiniami, 25 kwietnia poinformował, iż opuszcza szeregi Polskiego Związku Narciarskiego. Styryjczyk przeniósł się do Włoch, by przygotować reprezentantki gospodarzy do domowych igrzysk.
– Tak, było to dla mnie duże zaskoczenie. Nie spodziewałam się tego. Wcześniej rozmawialiśmy i mówił, że chce zostać i zostanie. W marcu, kiedy w Trondheim zakończyłyśmy sezon, wydawało się, że będzie kontynuacja. Wiosną trener Harald przyjechał do nas i miałyśmy spotkanie organizacyjne ze sztabem. Potem, z dnia na dzień, dowiedziałyśmy się, że jednak nie… Czy zabolała mnie ta informacja? Trochę tak. Nie spodziewałam się tego, nastawiłam się na coś innego i mentalnie musiałam się przestawić. Trochę to dziwne było… – nie ukrywa Twardosz, która pod okiem Austriaka wywalczyła najlepszy rezultat w Pucharze Świata w dotychczasowej karierze – 25. miejsce w Willingen.
Przeczytaj także: Harald Rodlauer o przyczynach odejścia: "2026 to za krótki termin"
– Ten rok współpracy wzmocnił moją pewność siebie i dał poczucie wiary w siebie. Czuję się lepsza i żyję z nadzieją w sobie, że mam szansę w Pucharze Świata czy różnych zawodach międzynarodowych. Metody szkoleniowe były zbieżne z tym, co poznałyśmy w Polsce, natomiast trener Rodlauer miał trochę inne podejście, a w zasadzie my miałyśmy dzięki niemu inne podejście oparte o to, że przyszedł do nas trener z bardzo wysokiego poziomu. Podbiło w nas to wiarę w siebie. Skoro przychodzi do nas taki trener, to musiał zauważyć w nas coś, że coś możemy osiągnąć – kontynuuje.
Odpowiedzialność za dalsze prowadzenie polskiej reprezentacji skoczkiń wziął na siebie Marcin Bachleda, który w sezonie 2018/19 pełnił już rolę głównego trenera naszych zawodniczek. Przez kolejne lata był obecny w systemie szkoleniowym PZN w roli asystenta, bądź trenera regionalnego. Jego asystentem został Stefan Hula, który przez miniony rok uczył się szkoleniowego fachu od Rodlauera.
– Maszyna już ruszyła, rozpoczęliśmy treningi. Mam bardzo dobry kontakt z trenerem Marcinem. Myślę, że inne dziewczyny również. Trener też ma bardzo fajne podejście. Możemy rozmawiać z nim na wszystkie tematy, czujemy wsparcie. Jeżeli jest praca, to jest praca, ale poza tym jest luz i dystans. Nie czujemy napięcia – opisuje postać Bachledy.
Przeczytaj także: Marcin Bachleda trenerem kobiecej reprezentacji Polski!
W ubiegłą niedzielę Anna Twardosz zaliczyła pierwszy start w ramach przygotowań do zimy 2024/25. 23-latka wygrała Memoriał Tadeusz Pawlusiaka na 70-metrowej skoczni w Szczyrku.
– Nie skupiam się na wygranych. Bardziej chodzi o to, żeby robić podczas zawodów to, co staramy się wypracować na treningach. Aktualnie skupiamy się na locie. Już zimą mówiłam, że w tym aspekcie mam duże rezerwy. Nad tym będę pracować przy okazji letnich treningów. Teraz skoki sprawiają mi dużą frajdę. Ponad rok temu miałam kryzys, męczyłam się na skoczni. Ciągnęłam to na siłę. Od minionego sezonu skoki sprawiają mi radość, a na trening idę z chęcią i motywacją. Chcę być lepsza i poprawiać błędy – podkreśla.
Przeczytaj także: Memoriał Tadeusza Pawlusiaka w Szczyrku: Twardosz i Malarz wśród zwycięzców
Tegoroczny sezon letni otwiera okres kwalifikacji olimpijskich do igrzysk, które w 2026 roku odbędą się we Włoszech. Imprezą docelową najbliższego sezonu jest światowy czempionat w narciarstwie klasycznym w Trondheim.
– Chcę punktować w Pucharze Świata, to mój priorytet. Chcę załapać się na igrzyska, wywalczając kwalifikację. Od początku lata chcę regularnie punktować. Zeszłej zimy punktowałam dwukrotnie, a teraz mam nadzieję, że jak wejdę do „30”, to już z niej nie wylecę. Do tego myślę o mistrzostwach świata – kończy.