„Treningi w Bischofshofen uspokoiły mnie” – Kamil Stoch trenował z Ryoyu Kobayashim
– Ceremonia rozpoczęcia igrzysk olimpijskich to dla każdego sportowca wigilia nadchodzącego święta. Czekamy na to przez cztery lata, przygotowując się przez okres olimpiady do igrzysk, które są wielkim świętem. Jak w trakcie Świąt zasiadamy przy stole i widzimy wszystko, co jest przed nami, cieszymy się chwilą i miejscem, tak podczas igrzysk zdajemy sobie sprawę, że to miejsce, w którym chcieliśmy być, do czego dążyliśmy. Od tego momentu czas na robienie tego, na co tak długo czekaliśmy – mówi Kamil Stoch, trzykrotny mistrz olimpijski w skokach narciarskich i czterokrotny medalista tej imprezy, w dniu oficjalnego rozpoczęcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. 37-letni reprezentant Polski opowiedział nam także o przebiegu indywidualnych przygotowań do sezonu zimowego 2024/25.
– Oczywiście, że śledzę zmagania letnich olimpijczyków. Kibicuję i emocjonuję się, cieszę się z wygranych i smucę z przegranych. Najczęściej moją uwagę przykuwają te dyscypliny, które poznaję w trakcie igrzysk. Przy okazji ostatnich igrzysk w Tokio w ogóle pierwszy raz oglądałem kolarstwo. Oglądałem też pływanie, judo, szermierkę czy zapasy. To też było fajne! Wiele dyscyplin, których na co dzień nie śledzę i umykają mojej uwadze. Podczas igrzysk wszystkie są transmitowane i można je oglądać w telewizji, przy okazji poznając reguły. Ten czas to ciekawe doświadczenie – słuchamy pięciokrotnego olimpijczyka zimowego, z lat 2006-2022.
Czy Kamil Stoch odbiera igrzyska jako najważniejszą imprezę czterolecia? – Z jednej strony jest to sprawa indywidualnych celów, ale dla wielu sportowców to okres święta, do którego dąży się przez cztery lata. Niektórzy dają sobie za cel sam start w igrzyskach, ale nie oznacza to, że ktoś pojechał i jest tam turystą. Każdy musiał się tam zakwalifikować. W wielu dyscyplinach selekcja jest wyczerpująca, wręcz mordercza. Sam start na igrzyskach jest celem samym w sobie, dlatego gratuluję wszystkim sportowcom, którzy tam są i trzymam kciuki za udane występy. Będziemy oglądać i kibicować! – zapewnia w rozmowie ze Skijumping.pl.
Skoczkowie w ostatnich latach rywalizowali na igelicie o punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a także o medale III Igrzysk Europejskich Kraków-Małopolska 2023. Jak nasz wybitny skoczek odebrałby pomysł włączenia skoków na igelicie do programu letnich igrzysk olimpijskich?
– Zdaję sobie sprawę, że nie miałbym nic do gadania w tej kwestii <śmiech>… Gdyby zależało to jednak ode mnie, wolę, aby skoki narciarskie pozostały dyscypliną zimowych igrzysk olimpijskich. Aby nie szły w komercję, za jakimś sztucznym napędem. Co zima, to zima. Skoki oddajemy na nartach, a narty kojarzą się ze śniegiem i zimą, kiedy panuje inna atmosfera – wyraża się stanowczo Stoch.
Kamil Stoch, który do sezonu 2024/25 szykuje się pod okiem indywidualnego sztabu dowodzonego przez Michala Doležala, w ostatnim czasie miał okazję trenować z najlepszymi skoczkami ubiegłej zimy. Świadczy o tym wspólna fotografia wykonana w Bischofshofen, którą polski zawodnik zamieścił w mediach społecznościowych.
– Wszyscy żyją, mają się dobrze! Fajnie było spotkać się z austriacką kadrą, choć trochę przypadkowo. Z Ryoyu mieliśmy ustalone, że będziemy tam wspólnie trenować. Ciekawe doświadczenie, bo mogliśmy zobaczyć, na jakim poziomie jesteśmy i utwierdzić w pewnych rzeczach. Było fajnie. Nie mieliśmy okazji pogadać o jego akcji w Islandii. Z Ryoyu jest tak, że wiele rozumie po angielsku, ale trochę mniej powie. Komunikacja jest trochę utrudniona, ale nie podjąłem nawet tego tematu. Nie było czasu. Widzieliśmy się tylko na treningu – relacjonuje Stoch.
Rekordzista Polski w długości skoku narciarskiego, zapytany o potencjalne zaproszenie do wzięcia udziału w podobnej akcji, na tymczasowym obiekcie, odparł entuzjastycznie: – Pewnie, że jadę! Nawet bym się nie zastanawiał. Róbcie, przygotujcie, jedziemy i latamy! – powiedział z uśmiechem.
Dokładnie za trzy tygodnie Kamil Stoch przystąpi do Letniego Grand Prix w Wiśle. Jak na tym etapie przygotowań ocenia swoją dyspozycję?
– Tego lata miałem okazję skakać już w Szczyrku, w Zakopanem na Średniej i Wielkiej Krokwi, w Planicy, a także Villach, Bischofshofen i… moim ulubionym Hinzenbach. Uzyskane informacje utwierdziły mnie w tym, co robię. Pokazały mi, że jestem na dobrej drodze i wszystko przebiega sprawnie. Te treningi w Bischofshofen przede wszystkim mnie uspokoiły, że ta praca idzie w naprawdę dobrym kierunku. Jeszcze czeka mnie sporo roboty, ale to będzie przyjemna praca. Będę doszlifowywał pewne elementy, ale ogólnie poziom, który teraz prezentuję, jest w porządku – podkreśla trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni.
– To, co teraz jest, jest dość stabilne. Tak to muszę nazwać. Te skoki są w miarę równe, na bardzo solidnym poziomie. Są naprawdę dobre, pomimo tego, iż czuję, że jest jeszcze wiele do poprawy – uzupełnia na ostatniej prostej przed pierwszymi sprawdzianami w ramach tegorocznego sezonu letniego.