Co z mamutem w Harrachovie? Ma być gotowy do 2035 roku
Jak niedawno informowaliśmy, jesienią ma się zacząć przebudowa skoczni K-120 w Harrachovie, która uczyni z niej pierwszy wielki, według nowej nomenklatury FIS, obiekt do skoków. Co z tamtejszą skocznią mamucią? Okazuje się, że nie została całkowicie zapomniana, ale ma zdecydowanie najniższy priorytet spośród wszystkich aren tamtejszego centrum.
Już tej jesieni narciarstwo w Harrachovie zyska nowem system naśnieżania, który umożliwi produkcję sztucznego śniegu nawet w temperaturze plus 15 stopni Celsjusza. Technologia ta jest na razie niespotykana w Czechach.
Będzie kosztować 65 milionów koron i powinna umożliwić użytkowanie obiektów narciarskich od początku grudnia do końca kwietnia. Także w tym roku powinna zakończyć się instalacja nowej kolejki linowej na terenie skoczni.
Środki na przebudowę skoczni K-120 są zabezpieczone. Projekt przygotowywany został przez pracownię SIAL Architects. Po ukończeniu prac, co datuje się na rok 2025, celem będzie gruntowna renowacja skoczni K-40, K-70 i K-90.
Według burmistrza Harrachova, Tomasa Vasicka miasto wspólnie ze związkiem narciarzy chce zwrócić się o fundusze do Narodowej Agencji Sportu (NSA). Chodzi o środki, które mają przyczynić się do dalszej renowacji ośrodka. Ta powinna zakończyć się do 2035 roku, wtedy też, teoretyczne, skoczkowie powinni powrócić na rozbieg tamtejszego mamuta.
Tymczasem wciąż brak pozytywnych wieści zza oceanu. Działacze z Ironwood nadal starają się o brakujące fundusze na modernizację obiektu Cooper Peak, który ma być drugą po Harrachovie skocznią "wielką". Póki co droga do pozyskania środków to wciąż droga przez mękę.