Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch nie wystartuje w Hinzenbach? „Wahamy się”

– Wisła i Klingenthal na pewno. Hinzenbach? Wahamy się – mówi o swoich planach startowych Kamil Stoch, który szykuje się do pierwszych międzynarodowych startów w ramach indywidualnego procesu treningowego. W ostatnich dniach reprezentant Polski miał okazję zaliczyć owocny obóz treningowy w Garmisch-Partenkirchen.


– Było dobrze. Przede wszystkim warunki były naprawdę bardzo dobre. W Garmisch-Partenkirchen lubi powiać, zwłaszcza latem, a mieliśmy ciszę. Czasami wiało nawet lekko z tyłu, więc do treningu idealnie. W sumie zjechały się trzy grupy. Trenowała reprezentacja Niemiec, a także pierwsza i druga kadra Austrii. Fajnie, bo można było się porównać i zobaczyć, na jakim poziomie mniej więcej jestem – relacjonuje Kamil Stoch przed kamerą Skijumping.pl.

– Generalnie nie patrzę na innych skoczków. Taki system przyjmuję na treningu, bo na zawodach zawsze tak było. Tu bardziej chodzi o trenerów, którzy mają porównanie moich prędkości do prędkości innych zawodników, a także metrów osiąganych w danych warunkach. Na treningu nie ma pomiaru wiatru. Można iść z tej samej belki, ale ktoś dostanie lepsze warunki i skoczy dziesięć metrów dalej. Co to za porównanie? Można się podłamać, bądź sztucznie podbudować, a nie o to chodzi. Czuję, że wykonałem dobrą robotę. To był jeden z najprzyjemniejszych obozów, które miałem w ostatnich latach, pod względem pracy. Skoki szły lekko, było więcej swobody i radości – podkreśla.

– Jakiś czas temu powiedziałbym, że brakuje mi porównania w zawodach, ale w tym momencie czuję się bardzo dobrze. Czuję się pewnie i nie potrzebuję kartki z wynikami, żeby zobaczyć miejsce i osiągnięte metry. Uważam, że robota idzie dobrze i jest bardzo efektywna. Nie mam tak, że muszę startować w zawodach, aczkolwiek bardzo chcę i cieszę się, że w Wiśle będę miał okazję – zapowiada, odnosząc się do wrześniowych zawodów z cyklu Letniego Grand Prix na obiekcie im. Adama Małysza.

– Dla mnie to nie ma znaczenia, czy te zawody miałyby się odbyć w sierpniowym terminie czy później. Patrząc na stan obiektu w tamtym momencie, może lepiej, że to wszystko się przesunęło. Organizatorzy mieli szansę posprzątać i doprowadzić tę skocznię do ładu. W kontekście procesu przygotowawczego nie ma to znaczenia. Dzięki Bogu, że ta ziemia nie osunęła się, kiedy skakaliśmy tam <śmiech>… Miałem okazję zaliczyć tam trzy sesje treningowe, więc zapoznałem się mniej więcej z obiektem. Wiadomo, że wystarczy jedna czy dwie próby, kiedy skacze się dobrze i jest wszystko w porządku. Kiedy skacze się średnio, wówczas i miesiąc siedzenia na jednym obiekcie może nie przynieść efektów – kontynuuje.

– Uważam, że każda skocznia ma swoją specyfikę i swoje trudności. Wielka Krokiew w Zakopanem, wbrew pozorom, to wcale nie jest łatwa skocznia. Trzeba wykazać się umiejętnościami. Powiedziałbym, że nawet większymi niż w Wiśle, zwłaszcza w locie. Cieszę się jednak, że teraz będziemy mieli dwa super obiekty, na których można trenować i traktować je wymiennie. Nie trzeba daleko jeździć. Generalnie zasada skakania pozostaje ta sama, bo trzeba utrzymać pewne punkty, które realizuje się na każdym obiekcie, ale w locie jest trochę inaczej. W Wiśle trzeba trochę bardziej zacisnąć zęby i zaczekać, czy odciągnie za bulą <śmiech>… – porównuje duże skocznie w Polsce, które w ostatnich latach przeszły znaczące modernizacje.

Kamil Stoch do sezonu 2024/25 przygotowuje się pod okiem indywidualnego sztabu szkoleniowego, dowodzonego przez Michala Doležala.

– Na początku nic nie było zorganizowane <śmiech>… Byłem otwarty na różne rozwiązania. Na początku dawałem swoje samochody i jeździliśmy na zgrupowania. Związek dawał nam pieniądze na szkolenie, a obecnie jest to zorganizowane dużo lepiej. Dostaliśmy samochody, dostałem też finansowanie procesu szkoleniowego i sprzętu. Uważam, że teraz wszystko jest naprawdę dobrze. Czuję, że ten system jest zrobiony pode mnie. Bardzo mi odpowiada. Mam uwagę trenerów skupioną tylko na sobie, przez co bardzo szybko dostaję informację zwrotną na temat ćwiczeń, co mogę poprawić w skoku. Komunikacja jest bardzo dobra. Dzięki temu uważam, że jestem w stanie dużo szybciej wdrażać poprawki i nowe rzeczy, które trener ma dla mnie – komentuje.

– Jestem przed wakacjami. Za mną kilka intensywnych tygodni, ale bardzo owocnych. Fajnie, że teraz będę miał kilka dni urlopu. Będę mógł odpocząć i zregenerować się. Jadę z poczuciem, że wszystko jest dobrze. Fajnie będzie nabrać świeżej energii, niech to wszystko poukłada się w głowie, a potem wracamy do roboty. Wisła i Klingenthal na pewno. Hinzenbach? Jeszcze się wahamy. Jechałbym tam, ale… zobaczymy – kończy trzykrotny mistrz olimpijski w skokach narciarskich.

Z Kamilem Stochem – w Zakopanem – rozmawiał Dominik Formela