„Nigdy specjalnie jej nie lubiłem” – Dawid Kubacki letnim królem skoczni w Wiśle
Już po raz czternasty w historii skoczkowie narciarscy pojawili się w Wiśle, by powalczyć o punkty zawodów z cyklu Letniego Grand Prix. Najczęściej na obiekcie im. Adama Małysza w warunkach letnich wygrywał dotąd Dawid Kubacki – sześciokrotnie. 34-latek, pomimo wielu sukcesów, wielokrotnie podkreślał, że śląska skocznia nie należy do grona jego ulubionych.
Przed rokiem, z powodu modernizacji skoczni w Wiśle, polskim przystankiem Letniego Grand Prix był pobliski Szczyrk. Teraz zawodnicy wracają na przebudowany obiekt im. Adama Małysza, który zmienił swój profil, zachowując 134-metrowy rozmiar.
– Niechęć platoniczna do tej skoczni zostanie <śmiech>, pomimo przebudowy. Teraz trochę bardziej da się ją lubić. Nigdy specjalnie jej nie lubiłem, ale to nic nie znaczyło. Kiedy trzeba iść skakać, wtedy idzie robić się swoje – wyraził się stanowczo Dawid Kubacki podczas czwartkowej konferencji prasowej w Wiśle.
Dawid Kubacki po inauguracji w Courchevel jest najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w ogólnym zestawieniu Letniego Grand Prix 2024. Podopieczny Thomasa Thurnbichlera pod koniec sierpnia wygrał też krajowe zawody w Szczyrku.
– To było pracowite lato. Było sporo rzeczy do zrobienia. Myślę, że jeszcze część jest przede mną do zrobienia. Cały czas to jest trwający proces. Nie można go zakończyć we wrześniu i mam świadomość, że sporo pracy przede mną. Widzę, że ta praca przynosi efekty. Może nie tak spektakularne, jakbym chciał na ten moment, ale jestem spokojny. Wiem, że cierpliwością można to wypracować – odniósł się do ostatnich tygodni.
Kubacki ma za sobą dwa skrajne sezony w erze Thomasa Thurnbichlera. Pierwszy z nich dał mu sześć pucharowych wiktorii i piętnaście podiów, z kolei ubiegła zima przyniosła tylko jeden konkurs zakończony w czołowej „10” zawodów z cyklu Pucharu Świata.
– Poprzedni sezon był walką o to, by wrócić na dobre tory. Nie do końca się to udało zimą. Dla mnie najważniejsze było to, by po tym sezonie wyciągnąć konstruktywne wnioski i znaleźć przyczyny, a także błędy w przygotowaniach i je wyeliminować. Po sezonie spędziliśmy sporo czasu, by to przeanalizować i ustalić z trenerami plan działania. Wrócić do dobrych nawyków i tego, co się sprawdza. Teraz trzeba się tego trzymać i pracować w sprawdzonym rytmie. To jest proces, który trwa. W moim wykonaniu nie są to skoki, które oddawałem dwa-trzy lata temu, ale jestem ich coraz bliżej. Czuję to po sobie, że te treningi są efektywne i mój poziom sportowy zaczyna się podnosić. Trzeba cierpliwie pracować dalej, z dnia na dzień – powiedział Kubacki.