„Moim zadaniem nie jest trenowanie” – Alexander Stoeckl o pracy w Polsce
Alexander Stoeckl w sierpniu oficjalnie rozpoczął pracę w roli dyrektora sportowego ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. 50-letni Austriak przed zawodami z cyklu Letniego Grand Prix w Wiśle opowiedział nam o swoich pierwszych wrażeniach dotyczących pracy w naszym kraju.
Skijumping.pl: Witaj w Polsce! Jak Ci się tu podoba, jak Ci się współpracuje z polskim zespołem?
Alexander Stoeckl: Jak na razie bawię się bardzo dobrze. To nie mój pierwszy raz w Polsce, ale pierwszy raz, kiedy jestem w takim stroju, w polskim outficie. Czuję się w nim wygodnie i cieszę się, że tu jestem. To duży zaszczyt pracować dla kraju z taką kulturą skoków narciarskich, jakim jest Polska. Miałem już trochę spotkań, rozmawiałem z ludźmi, oglądałem, jak tutaj pracują i widzę, że jest wiele ambicji w każdej pojedynczej osobie, która pracuje w świecie skoków. Myślę, że wspólnie możemy rozwinąć ten sport do wyższego poziomu.
Czy jest coś, co szczególnie Cię zaskoczyło na tym etapie? Coś jest lepsze, bądź gorsze, niż się spodziewałeś?
Jedyną rzeczą, która jest teraz gorsza, jest pogoda. Jestem przyzwyczajony do dużych zmian pogody w Norwegii, ale w tym momencie prognoza pogody na weekend w Wiśle nie jest zbyt dobra. Tak poza tym, całe to doświadczenie było od początku pozytywne. Jestem pod wrażeniem etyki pracy trenerów. To naprawdę ciężko pracujący ludzie, bardzo oddani swojej pracy. Dają z siebie wszystko, by umożliwić zawodnikom starty na najwyższym poziomie.
Jakie są Twoje obowiązki?
Jako dyrektor sportowy ds. skoków i kombinacji norweskiej, mam obowiązki względem obu tych dyscyplin. Wśród nich oczywiście wyniki sportowe, wspólnie z trenerami, koordynowanie z nimi pracy, opieka nad budżetem, by upewnić się, że wszystkie pieniądze są doskonale wykorzystywane, by zaspokoić potrzeby naszych sponsorów i ministerstwa, którzy dużo inwestują w nasze sporty. To duży zakres obowiązków, oczywiście dochodzi do tego też edukowanie trenerów, by upewnić się, że korzystamy z najnowszej wiedzy w zakresie skoków. Może jakaś współpraca z uniwersytetami, by rozwijać sprzęt i technikę. To dużo różnych rzeczy, ale nie mogę się doczekać tego wyzwania. Ze wsparciem związku, biura i trenerów, wszystkich partnerów, naprawdę możemy zrobić krok naprzód.
Dobrze znasz naszego trenera Thomasa Thurnbichlera. Będziesz też angażował się w pracę trenerów, dzielił się z nim wskazówkami?
Poważnie podchodzę do mojej roli. Naprawdę ważne jest to, że moim zadaniem nie jest trenowanie zawodników. To ważne dla Thomasa i dla wszystkich trenerów. Mogę podzielić się moim doświadczeniem w trenowaniu. Tym, jak widzę niektóre rzeczy i może podzielić się wskazówkami w pewnych kwestiach, jeśli mnie o to poproszą. Jeśli chce wykonywać swoją pracę w swój sposób, to on ma pełną odpowiedzialność. To naprawdę mądry i uporządkowany facet. Jak na razie po prostu się przyglądam i się z tego cieszę.
Jak wiele czasu będziesz spędzał w Norwegii, a jak wiele w Polsce? Będziesz miał tu swoje biuro lub mieszkanie?
W tym momencie trudno na to odpowiedzieć, bo muszę się rozeznać w całej sytuacji. Myślę, że będę brał udział w najważniejszych konkursach zimą, ale też trochę czasu będę spędzał w biurze. Będę brał udział w konkursach krajowych i będę rozmawiał z uniwersytetami, to wszystko muszę robić, więc będę spędzał trochę czasu w Polsce. Ale mogę też robić trochę biurowej pracy w domu, a z dzisiejszą technologią i możliwościami spotkania się twarzą w twarz przez internet. Myślę, że to dla wszystkich dobre rozwiązanie. Mam nadzieję, że możemy to wszystko wykorzystać, by ta współpraca była udana.
Widzisz jakichś obiecujących młodych zawodników w Polsce? Widzisz w treningach młodszych zawodników, więc jakie są Twoje pierwsze spostrzeżenia? Kto będzie następcą Kamila Stocha albo Piotra Żyły?
Jak na razie uczestniczyłem w obozach kadry narodowej, byłem też obecny podczas memoriału w Szczyrku, gdzie było kilku młodszych zawodników. Myślę, że jest wśród nich potencjał, jest wielu zawodników na dobrym poziomie, ale wyzwaniem jest, by pomóc tym juniorom zrobić kolejny krok do Pucharu Kontynentalnego, a ostatecznie do Pucharu Świata. To zawsze jest wyzwaniem. Myślę, że musimy po prostu znaleźć dobre sposoby na wspieranie naszych zawodników i dać im możliwość do lepszych startów, by regularnie występowali na tym poziomie, na którym chcą być.
Kiedy zacząłeś pracę w Polsce, jaki był pierwszy feedback od całej społeczności skoków, z Norwegii, ale też z całego świata? Jakie były ich reakcje?
Niewielu ludzi było tym zaskoczonych, bo krążyło wiele plotek. Ale otrzymałem wiele pozytywnych słów wsparcia, z Norwegii czy też od innych zagranicznych kolegów po fachu. Część z nich spotkałem już tutaj i wydają się cieszyć z tego, że jestem z powrotem w rodzinie skoków narciarskich. Cieszę się, że tu jestem i jak na razie mam same dobre odczucia.
Byłeś tak długo z norweską reprezentacją. Czy trudno jest, tak w sercu, przejść taką zmianę i teraz wspierać Polskę zamiast Norwegii?
Nie odczuwam tak tego, bo chociaż długo pracowałem z drużyną z Norwegii, pracowałem z ludźmi. Pracowałem z zawodnikami, z trenerami, z serwismenami, by się doskonalić i występować na wyższym poziomie. W pewnym sensie dalej będę to kontynuował. Bo bardziej chodzi tu o ludzi niż o naród.
Zamierzasz uczyć się języka polskiego?
Jest naprawdę trudny, bo to inna rodzina językowa. Trudno jest mi go obecnie zrozumieć, bo nie mogę tego z niczym porównać. Kiedy mówisz po angielsku albo niemiecku, nie ma praktycznie żadnych słów, które są podobne. Ale z pewnością spróbuję nauczyć się podstaw, by móc zrozumieć więcej na temat kultury, a także tego, co mówią ludzie.
A jak Ci smakuje nasze jedzenie? Coś szczególnie przypadło Ci do gustu?
Lubię polskie jedzenie, szczególnie mięsa i zupy, są naprawdę dobre. Myślę, że przytyję kilka kilogramów, gdy będę tutaj pracował.
Jakie są Twoje oczekiwania przed Wisłą? Co możemy tu osiągnąć?
Trudno na to odpowiedzieć. Zawsze kiedy zaczynamy Letnie Grand Prix z najlepszymi zespołami, trudno jest określić, na jakim miejscu skończymy. Według mnie jesteśmy dobrze przygotowani, a zawodnicy są naprawdę zmotywowani. Mam nadzieję, że tłum będzie mocno wspierał naszych skoczków, a my będziemy mogli pokazać się z jak najlepszej strony. Wtedy zobaczymy, na jakim miejscu w klasyfikacji się znajdziemy.
Czy będziesz się dalej nieco przyglądał pracy Norwegów, temu jak im idzie?
Mieliśmy dwa tygodnie temu zgrupowanie w Trondheim, gdzie byłem towarzyszyć polskiej kadrze narodowej i kadrze B. Widziałem tam Johanna Andre Forfanga i Halvora Egnera Graneruda. Skakali dobrze.
Z Alexandrem Stoecklem – w Wiśle – rozmawiał Tadeusz Mieczyński