Paweł Wąsek liderem Letniego Grand Prix. „Jestem na dobrej drodze"
Sobotnie zmagania w Górnej Austrii przyniosły zmianę lidera klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix 2024. Nowym właścicielem żółtego trykotu został Paweł Wąsek, który w Hinzenbach zajął 16. miejsce, wykorzystując potknięcie Aleksa Insama. Włoch po nieudanej próbie był ostatni, a przed niedzielnymi zawodami traci do Polaka raptem pięć punktów.
– To mój pierwszy plastron lidera w poważnych zawodach. Jako dziecko liderowałem na przykład w zawodach Lotos Cup, ale to już było bardzo dawno. Cieszę się, że mam możliwość znowu założyć taki plastron. Na pewno go nie oddam. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miał ich bardzo dużo, przez co spokojnie będę mógł któryś oddać fanom. Na ten moment, ten zostaje u mnie – podkreśla 25-letni reprezentant Polski.
– Wynik i metry nie były tym, czego bym chciał. Technicznie wyglądało to dobrze, ale miałem bardzo duże problemy z timingiem. Każdy skok był bardzo spóźniony i stąd te braki w metrach. Nie wyglądało to tak fajnie, jak mogło – mówi Paweł Wąsek, który został sklasyfikowany na 16. lokacie po skokach mierzących 86 oraz 84,5 metra.
Dla Wąska był to pierwszy sprawdzian po zdominowaniu Letniego Grand Prix w Rasnovie. – Jechałem do Austrii z ciekawością. Wiedziałem, że stawka będzie dużo mocniejsza. Niemal wszystkie czołowe nacje przyjechały w najsilniejszych składach. Taki fajny sprawdzian, by zweryfikować, gdzie w tym momencie jest się na świecie, ile brakuje do najlepszych. Myślę, że jestem na dobrej drodze. Technicznie było w porządku, bardzo kulał timing. Mimo tego, udało się wyskakać drugą dziesiątkę. W pierwszej serii były przygody. Dwa razy schodziłem z belki, a w takich sytuacjach pojawia się więcej emocji. Wyszedł mi jednak najlepszy skok, z czego się cieszę, że w trudnych i niesprzyjających warunkach udało się zachować zimną krew i oddać teoretycznie najlepszy sobotni skok. Są jakieś plusy. Wiem, że czołówka nie spała, kiedy ostatnio nie jeździła na zawody. Po prostu trzeba ich gonić – kontynuuje skoczek z Ustronia.
– W piątek oddałem tu cztery skoki treningowe. Dwa pierwsze były takie jak ten z pierwszej serii konkursowej w sobotę. Technicznie fajnie, ale też spóźnione. Dwa kolejne? Testowaliśmy nowy kombinezon, który chyba nie do końca mi pasuje. Jest inny materiał, inne czucie w pozycji dojazdowej. Z tego powodu zostałem przy starym kombinezonie. Dalej jest dobry i wszystko funkcjonuje – dodaje.
W sobotę zawodnikom dawał się we znaki wiatr. W niedzielę, kiedy konkurs ma ruszyć o 14:00, meteorolodzy spodziewają się słonecznej aury i słabszych podmuchów.
– Sprzęt, który posiadamy w dzisiejszych skokach, jest dużo bardziej wrażliwy na zmieniające się warunki, niż kiedyś. Nawet na tak małej skoczni jest to odczuwalne i dobrze, że są przeliczniki za wiatr. Bez nich dzisiejsze skoki byłyby bardzo niesprawiedliwe – kończy Wąsek.