Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wygrana seria próbna i walka o podium. Błysk Kubackiego w Hinzenbach

Dawid Kubacki rozpoczął niedzielne skakanie w Hinzenbach od wygrania serii próbnej. Na półmetku zawodów 34-latek był trzeci, by ostatecznie musieć zadowolić się szóstą pozycją w konkursie. Mistrz świata z 2019 roku przyznał, że skoki w Górnej Austrii mogły być jego najlepszymi tego lata.


– Szkoda, bo czułem, że mogę dobijać się do podium. Nie wyszło do końca tak, jak bym chciał. W pierwszej serii trochę nie poszczęściło mi się z warunkami. Mogło być nieco lepiej. W drugiej serii błędy na progu, warunki też niespecjalne i tak się poskładało. Mimo wszystko jest progres. Wylądowałem na 6. miejscu, a w serii próbnej pokazałem, że te skoki potrafią dawać też wygrane. To jest dla mnie najistotniejsze, że tymi małymi kroczkami zbliżam się do dobrego skakania. Coraz lepiej zaczynam to czuć. Oczywiście, nie jest to jeszcze poukładane na takim poziomie, aby nawet przy gorszych warunkach dało się wygrywać, ale mamy jeszcze trochę czasu do zimy – relacjonuje Dawid Kubacki.

Czym zdaniem Kubackiego różniły się niedzielne skoki konkursowe? – To detale na progu. W pierwszej serii to był całkiem fajny skok. Było widać energię. Nakręciło, leciało, mimo niesprzyjających warunków. Wylądowałem też chyba w miarę ładnie. W finale była to minimalna zmiana na progu, a to wystarcza, by brakowało czterech-pięciu metrów na dole. To drobnostki, które robią dużą różnicę – odpowiada.

– Skoki w Hinzenbach, szczególnie w niedzielę w serii próbnej i pierwszej rundzie konkursowej, były chyba najlepszymi, które oddałem tego lata – podkreśla Kubacki.

Czy wygranie serii próbnej sprawiło, że podczas zawodów wkradły się dodatkowe emocje? – Do każdego kolejnego skoku przygotowuje się tak samo. Nie ma powodu niczego zmieniać. Można oczywiście złapać się w tę pułapkę, zresztą wielokrotnie mi się to udawało, że można coś poprawić, skoro było już tak fajnie. Tylko za duża chęć poprawy rozwala całość. Tutaj tego nie miałem w planie. To były pierwsze tego typu skoki w tym okresie przygotowawczym. Próba dodawania czegoś więcej, już dzisiaj, może wszystko zburzyć. Plan był prosty, by bazować na tym, co jest i czekać na wyniki – wyjaśnia.

Kubacki nie ukrywa, że startom w finałowych konkursach Letniego Grand Prix towarzyszy dodatkowy dreszczyk emocji. – Wszystko wraca do normy, w tym chęć rywalizacji. Emocje startowe wracają do normy. To cały czas nie jest zimowy Puchar Świata. To nie jest ten sam poziom emocji i liczba kibiców, ale i tak była fajna atmosfera. Można z tego czerpać i poczuć nutkę rywalizację. To chyba to, co kochamy robić. Rywalizacja i w danym momencie pokazywanie najlepszych skoków, na jakie nas stać – dzieli się swoim punktem widzenia.

Ostatnim etapem Letniego Grand Prix 2024 będzie niemieckie Klingenthal, gdzie znajduje się skocznia o 50 metrów większa od tej w Hinzenbach.

– Skocznia w Klingenthal jest dużo większa i śmiało można latać poza granicę 140. metra. Elementy składowe skoków są jednak takie same. Trochę dłużej się leci. Jest inna prędkość i w powietrzu można więcej wypracować, bądź stracić. Zależnie od tego, co się zrobi. Baza na progu pozostaje niezmienna, bo to działa na każdej skoczni – kończy Kubacki.