Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Nie dałem rady dalej z tym skakać” – Piotr Żyła o kontuzji kolana i powrocie na skocznię

Piotr Żyła to jeden z największych nieobecnych Letniego Grand Prix 2024. Dwukrotny mistrz świata w skokach narciarskich nie weźmie udział w żadnym konkursie tegorocznej edycji, co jest pokłosiem zabiegu kolana, któremu 37-latek poddał się w sierpniu. Pod koniec września podopieczny Thomasa Thurnbichlera wznowił treningi na pełnych obrotach i już wypatruje inauguracji sezonu zimowego.


Skijumping.pl: Za tobą wyczekiwany powrót na skocznię, co miało miejsce 24 września na obiekcie HS75 w Szczyrku. Jak było?

Piotr Żyła: W końcu sobie skoczyłem, cztery razy. Można powiedzieć, że było… normalnie. Tak, jak przed zabiegiem. Dużo się nie zmieniło. Pierwszy skok był niemal bez odbicia, żeby zobaczyć, jak będzie. Było w porządku, bez bólu i problemów. Fajnie, jestem zadowolony.

Skakanie na nartach jest dla ciebie czymś pokroju przejażdżki na rowerze po dłuższej przerwie, kiedy wszystko dzieje się automatycznie?

Chyba tak to działa. Po paru latach stwierdziłem, że chyba to niczym jazda na rowerze. Siadasz i jedziesz, jakoś to się dzieje samo.

Miałeś jakieś większe obawy w kontekście kolana? A może sumiennie przepracowana rehabilitacja daje stuprocentową pewność?

Od zabiegu minęło już sporo czasu. Nic już nie boli, a na siłowni zacząłem wykonywać wszystkie ćwiczenia, które są istotne w skokach narciarskich. Mam na myśli przysiady z obciążeniem czy odbicia. Cały cykl rehabilitacyjny przeszedłem dużo wcześniej, a w ostatnim okresie zacząłem normalny trening. Nie było przeszkód, więc można było spróbować swoich sił na skoczni. Tam też było dobrze, więc raczej nie miałem żadnych obaw, że coś może być nie tak. To nie był jakiś skomplikowany zabieg. Po prostu wyczyścili mi to kolano. Wszystko się zagoiło i jest naprawdę fajnie.

Długo trzeba było przekonywać cię do tego zabiegu?

Można powiedzieć, że pierwszy raz na swój sposób się poddałem. Po prostu nie dałem rady dalej z tym skakać. Spróbowałem i okazało się, że przeszkadza mi to. Nie chodzi o sam ból, bo z bólem można sobie jakoś poradzić. Tutaj bolało, puchło i miałem ograniczony ruch. Do tego miałem nogę, która sprawiała wrażenie, jakby nie była moja. Coś mi przeskakiwało, było mało stabilności. Od razu puchło, kiedy cokolwiek robiłem. Doktor zalecał poddanie się takiemu zabiegowi i zdecydowałem się na to. Cieszę się, że podjąłem taką decyzję.

Jak długo doskwierały ci dolegliwości bólowe? Mówimy o historii ciągnącej się przez kilka sezonów, co wpływało choćby na sposób lądowania.

Działo się to od dłuższego czasu. Miałem już takie skoki zawodach, choćby podczas igrzysk europejskich. Tam odezwało się to dość poważnie. A tak to wiadomo, na treningach dość często dawało to o sobie znać w granicach ostatnich pięciu-sześciu lat. Tym razem sytuacja była inna. Do tej pory pobolewało, a tutaj strzeliło mi to podczas przeskakiwania płotków. Łupnęło dość porządnie w tym kolanie. Wiedziałem, że to jest coś innego i samo raczej nie przejdzie.

Po zabiegu przyszła natychmiastowa ulga?

Tak. Na drugi dzień po zabiegu czułem się super. Mogłem chodzić i normalnie funkcjonować. Wiadomo, że niekiedy z dużą ostrożnością, ale tak, była ulga w kolanie. Trzeba było trochę czasu, by wszystko się zagoiło. Miałem jeden tydzień, kiedy wszystko w miarę było zagojone, ale znów zaczęło trochę puchnąć. Mówimy jednak o paru dniach. Po tym czasie zaczęło to wracać całkowicie do normalnego stanu. Teraz jest już fajnie.

Półtora miesiąca bez skoków. Kiedy ostatni raz zaliczyłeś tak długą przerwę?

Zazwyczaj wiosną tak jest, natomiast tego lata nie skakałem dużo. Miałem taki plan, by trochę odpocząć od tego i nabrać świeżości. Nieco mi się to jednak posypało i przedłużyło jeszcze bardziej. Miałem w zasadzie trzy obozy na skoczni, z trzema tygodniami przerwy pomiędzy. Ostatniego razu przyjechałem na obóz, ale nie dałem rady skakać. W trakcie letnich przygotowań nie miałem dotąd takiej przerwy. Jeden dzień bez skoków to było wszystko… Latem szło się zgodnie z planem, a teraz trzeba było go zmienić. Nie czuję się z tym jednak źle.

W połowie września wziąłeś udział w konferencji prasowej przed Letnim Grand Prix w Wiśle. Nie startowałeś na obiekcie im. Adama Małysza, ale pojawiłeś się tam z zupełnie nową energią względem minionego sezonu zimowego.

Fajnie odpocząłem. Miałem dużo czasu dla siebie. Kiedy chciałem zrobić coś więcej to kolano od razu mówiło, że trzeba jeszcze trochę poczekać. Po prostu bardzo odpocząłem, dużo jadłem i sporo spałem. Nie pamiętam, kiedy byłem tak wypoczęty. Cały czas było się w ruchu. Teraz mogłem skupić się na sobie i żyłem tak, na ile pozwalał mi organizm.

Kamil Stoch szykuje się do zimy z własnym sztabem szkoleniowym, natomiast Thomas Thurnbichler przygotował dla ciebie i Dawida Kubackiego zindywidualizowane plany treningowe. Jak czujesz się w zmodyfikowanym systemie?

Bardzo dobrze. Przed kontuzją trenowało mi się naprawdę fajnie. Był dobry rytm, dostosowany pode mnie. Mój plan nie zakładał udziału we wszystkich wyjazdach. Ja i Dawid mamy krótsze, ale bardziej intensywne obozy. Bardzo fajnie zostało to poukładane. Ostatnie w ogóle trenowałem indywidualnie <śmiech>… Skupiłem się na sobie. Nie tylko na treningach. Sporo poświęciłem regeneracji, ale i jedzeniu. Znowu zacząłem sobie gotować – bardzo zdrowo, jak lubię. Po prostu dobrze się czuję, mam fajną energię. Jak to będzie wyglądać na skoczni? Różnie może być, ale myślę, że będzie dobrze.

Tego lata widzieliśmy cię między innymi na rajdowym fotelu pasażera, podczas Rajdu Polski rozgrywanego na Mazurach. Co jeszcze robiłeś w przerwie międzysezonowej?

Rajd wyszedł dość spontanicznie. Było trochę ekstremalnie, ale fajnie było się przejechać. Robi to wrażenie. A poza tym? Raczej tylko grałem w piłkę i tenisa, cały czas na miejscu. Kiedy miałem czas, wówczas uprawiałem oba te sporty. W piłkę brałem udział w dwóch ligach, nawet w czeskiej! Coś tam pograłem, trochę się poruszałem i w inny sposób odpocząłem od skakania. Aż do momentu złapania kontuzji, ale w tym momencie te ligi i tak się kończyły. Postanowiłem, że od tego momentu i tak grałbym w piłkę czy tenisa z mniejszą intensywnością. Całkowicie trzeba było odpuścić, ale wiosną pewnie znów pójdę pograć i poodbijać.

Teraz, kiedy się wykurowałem, chcę wrócić do aktywnego trybu życia związanego ze skokami. Chcę czerpać z tego dużo więcej frajdy i mieć trochę głodu skakania. Nie chcę cały czas być na obozach, dobrze mieć trochę czasu dla siebie. Całą zimę jest się na wyjeździe, więc trzeba trochę czasu, aby dobrze odpocząć. Teraz czuję się fajnie. Rozmawiałem z trenerem i miałem mały cel, by pojechać już do Hinzenbach. Przekonał mnie jednak, że lepiej potrenować na spokojnie. Przegadaliśmy sprawę i chcemy, by kolano całkowicie doszło do siebie. Najbliższy cel to październikowe mistrzostwa Polski, to powinno wystarczyć przed zimą. A zimą? Zobaczymy, jak to będzie.

Z Piotrem Żyłą rozmawiał Dominik Formela