Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

"Zacząłem od zera” – Ziga Jelar w poszukiwaniu formy i radości ze skakania

Zaledwie siedem punktów, na samym początku zimy, zdobył w ubiegłym sezonie Ziga Jelar, w przeszłości jeden z filarów reprezentacji Słowenii. Tego lata próbuje odnaleźć radość ze skakania, której po ostatniej zimie nie zostało specjalnie dużo.


- Trudno jest być w takiej sytuacji. Robisz wszystko tak, jak robią to inni, zaczynasz treningi już 20 kwietnia, wkładasz dużo pracy w przygotowania... Po pierwszych dwóch weekendach sam chciałem się wycofać z Pucharu Świata, ponieważ moim celem nie jest walka o okolice 20. miejsca - gorzko konstatował 26-letni skoczek pod koniec poprzedniego sezonu. 

Słoweniec próbował się odbudować w Pucharze Kontynentalnym, ale tam również nie szło. Zanotował jeden względnie udany start w Brotterode, gdzie zajął czwarte miejsce, w pozostałych jednak konkursach plasował się w drugiej i trzeciej dziesiątce. Tuż po powrocie z "Kontynentala" z Japonii dowiedział się, że wskutek kontuzji Anze Laniska został powołany do kadry na mistrzostwa świata w lotach w Bad Mitterndorf. Na treningach spisywał się jednak słabo i w samej imprezie nie wystąpił. Sezon 2023/24 mógł uznać za stracony.

Tego lata rozpoczął wszystko od nowa. Próbował odbudować się, startując w cyklu LGP. Najwyższe, szesnaste, miejsca zanotował w Wiśle i Hinzenbach. -Zaczęliśmy od zera. Zresetowaliśmy wszystko i odrzuciliśmy uczucia z zeszłej zimy. Muszę powiedzieć, że po poszczególnych cyklach okresu przygotowawczego, miałem takie odczucie, że w każdym z nich udało mi się zrobić coś wartościowego. Wierzę, że idąc z takim rytmem znajdę właściwą drogę - mówi podopieczny trenera Hrgoty.

Brak wyników w poprzednim sezonie nie był jedynym problemem Jelara. Słoweniec miewał też problemy mentalne, zmagał się z brakiem pomysłu na wyjście z impasu i zgubił radość ze skakania. Tę ostatnią udało mu się już częściowo odzyskać. - Czułem to kilka razy w tym roku, miło było znów latać w powietrzu. Chcę, aby te uczucia towarzyszyły mi w przyszłości. Muszę zachować spokój, żeby wszystko się ułożyło - wyjaśnia zdobywca Małej Kryształowej Kuli za sezon olimpijski i drużynowy mistrz świata z 2023 roku.

- Jedyną trudniejszą rzeczą było podjęcie decyzji odnośnie nart. Ale nawet z tą kwestią poradziliśmy sobie dobrze. Tuż przed zawodami Grand Prix w Hinzenbach kupiłem narty Van Deer. Wcześniej testowałem też różne modele nart Slatnar. Ale jakoś lepiej mi na nartach Van Deer i zamierzam z nimi wejść w zimę - wyjaśnił Jelar, którego do poszukiwania nowych desek zmusiło bankructwo niemieckiej firmy S.K.I. Sprung, która produkowała narty Fluege.de.

W poprzednich sezonach Jelarowi mocno przeszkadzały problemy zdrowotne, a mimo to prezentował dużo lepszą formę niż zimą 2023/24, kiedy paradoksalnie jego organizm w każdym aspekcie funkcjonował prawidłowo. Drużynowy mistrz świata juniorów z 2017 roku miał bardzo trudną końcówkę 2021 roku. Najpierw z powodu kłopotliwej infekcji musiał odpuścić finałowe zawody z cyklu Letniego Grand Prix.

Następnie dopadła go bardzo ciężką postać Covid-u, która uniemożliwiała mu nawet chodzenie po schodach. Kiedy wydawało się, że po sezonie 2021/22 wyczerpał już limit pecha, doznał dość kuriozalnego wypadku. - Co ciekawe, nie zdarzyło mi się to na skoczni narciarskiej, ale w domu na marmurowych schodach, gdzie poślizgnąłem się idąc w klapkach i uszkodziłem kostkę. Głupie prawda? - pytał retorycznie Jelar. 

Za bardzo się pospieszył z powrotem na skocznię, przez co uraz jeszcze się pogłębił. Idąc za radą lekarzy, zrobił krok wstecz w przygotowaniach, aby sytuacja się nie pogorszyła. Nie chciał powtórzyć błędu sprzed trzech lat, kiedy rekonwalescencja po kontuzji kolana przeciągnęła się do stycznia, a potem sezon szybko się skończył.

W samej końcówce zimy 2022/23 znów pojawiły się u niego perturbacje zdrowotne. Już na początku RAW AIR  przez kilka pierwszych dni leżał z gorączką. Walczył do ostatniej chwili, ale w Lahti nie było już odwrotu, musiał jechać do szpitala, bo przez opuchnięte gardło nie mógł przełykać śliny. Na domiar złego, lekarze początkowo źle zdiagnozowali chorobę, co wydłużyło powrót sportowca do zdrowia. Prosto z łóżka przyjechał jednak na ostatni konkurs sezonu do Planicy i zajął w nim szóste miejsce.