Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Nie ma presji czasu” – Kamil Stoch niebawem wróci na rozbieg

W miniony weekend Kamil Stoch pojawił się pod Średnią Krokwią w Zakopanem, aby śledzić rywalizację kolegów o medale krajowego czempionatu w skokach narciarskich na igelicie. Wszystko za sprawą kontuzji, której 37-latek nabawił się podczas wrześniowego treningu na Wielkiej Krokwi. W najbliższych dniach ma zapaść decyzja, kiedy trzykrotny mistrz olimpijski ponownie zasiądzie na belce startowej.


– To była zdroworozsądkowa decyzja. Serce rwie się do skakania i sam pewnie już dawno temu wróciłbym na skocznię, gdyby zależało to tylko ode mnie. Są jednak osoby, które trzymają mnie w blokach startowych i patrzą długodystansowo. Wstrzymaliśmy się, aby wszystko do końca się zagoiło. Po to, żebym wzmocnił się fizycznie i poszedł na skocznię z pewnością, że nic się nie wydarzy. Bez komplikacji przy lądowaniu, a najbardziej przy hamowaniu, gdzie będę manewrował kolanem. Chciałbym wrócić już na skocznię, najlepiej wczoraj. Chodzi jednak o zachowanie zimnej krwi przy takiej decyzji. Myślę, że w połowie tygodnia zdecydujemy, czy wydarzy się to pod jego koniec, czy wstrzymamy się jeszcze do kolejnego, na spokojnie z kadrą – mówi Kamil Stoch na temat swojej aktualnej sytuacji.

– Jestem w cyklu treningowym. Takim w miarę pełnym, z wprowadzaniem ćwiczeń na siłowni. Z każdym dniem modyfikujemy trening i wprowadzamy większe zakresy ruchowe i obciążeniowe. W ostatnich dniach był to trening w zasadzie z pełnym obciążeniem, na pełnych zakresach. Jest jeszcze jeden moment, kiedy odczuwam ból w kolanie. To pełny przysiad, maksymalne zgięcie, ale z obciążeniem. To normalne. Przy tego typu urazie pewnie jeszcze przez jakiś czas będę odczuwał tę dolegliwość, ale dla mnie najważniejsze jest to, że czuję się już pewnie. Nic złego nie powinno się wydarzyć, a podczas ćwiczeń nie czuję niestabilności – dodaje.

Kamil Stoch nabawił się kontuzji prawego kolana podczas długiego skoku, który miał miejsce ponad miesiąc temu w Zakopanem – na Wielkiej Krokwi.

– To był taki… wymuszony błąd przy lądowaniu. Skakaliśmy w trochę trudnych, ale stabilnych warunkach na treningu. Wiało mocno pod narty. Czułem, że zaczyna mnie trochę przeciągać w powietrzu i lecę na głowę. Zacząłem odciągać w drugą stronę, przez co rozluźniłem trochę nogi i wylądowałem bardzo krzywo na zeskoku. Z kolanem, które zeszło do środka. Już wtedy czułem, że coś jest nie tak. Ostatecznie okazało się, że to nic bardzo groźnego, bo mogło się to skończyć dużo gorzej. Na szczęście było to tylko lekkie naderwanie wewnętrznego więzadła bocznego. To więzadło, które samo się zrasta i goi najszybciej. O tyle dobrze… – relacjonuje.

– Rehabilitacja polega na fizykoterapii, manualnej i poprzez urządzenia. Taki uraz wymaga niestety czasu, żeby wszystko się pozrastało i zagoiło. Do tego trening wzmacniający mięśnie, co powoduje, że wszystko wokół jest stabilne – wyjaśnia.

– Kontuzja zawsze powoduje mieszane odczucia. Lubię swoją robotę. To tak, jakby zapytać pilota myśliwca, czy przerwa od latania jest fajna. Nie powiem, że przerwa jest fajna, bo po prostu lubię skakać na nartach, a w ostatnich tygodniach naprawdę dobrze mi się skakało. Mam jednak na tyle dużo doświadczenia, że wiem, w jaki sposób to się odbywa. Tutaj nie ma presji czasu. Do sezonu jeszcze jest go sporo. Zazwyczaj łapałem kontuzje w trakcie sezonu i goniłem, by jak najszybciej się wyleczyć. Nawet nie doleczyć, ale już iść na belkę. Teraz jest zapas, wszystko ma czas, by się zagoić, a ja mam czas, by przygotować się fizycznie i mentalnie. Po to, by wrócić do skakania w pełni gotowy – kontynuuje.

Tego lata Kamil Stoch wystąpił tylko w jednym konkursie – 14 września w ramach Letniego Grand Prix w Wiśle. 37-latek nie prezentował się dobrze, a w ostateczności zajął był szesnasty i nie dostał się do czteroosobowego składu na drugie zawody na obiekcie im. Adama Małysza.

– Wiem, co się wydarzyło. Odrobiłem już pracę domową. Trochę wstyd się przyznać, ale jesteśmy tylko ludźmi, a nie maszynami. Po prostu… pospinało mnie jak małego Kazia. Odcięło mi nogi. Technicznie wyglądało to dobrze, ale nogi w ogóle nie pracowały. Wynikało to z wielu przyczyn. Poniekąd chciałem udowodnić wszystkim dookoła i samemu sobie, że to co robię ma sens, zamiast podejść do tego z dużym dystansem. Poniosły mnie trochę nerwy, ale cieszę się, że to się wydarzyło latem. Miałem czas, aby to wszystko poukładać i przerobić. Wierzę, że takich sytuacji uda mi się już uniknąć – słuchamy podopiecznego Michala Doležala.

Kamil Stoch zadebiutował w Pucharze Świata 17 stycznia 2004 roku w Zakopanem. Nadchodząca edycja będzie 22. w jego karierze.

– Zawsze brakuje mi zimy. Lubię zimę i skrzypiący śnieg pod butami. Przede wszystkim kocham śnieg pod nartami i hamowanie bokiem, a nie kucki na trawie <śmiech>… Czekam już na zimę! Fajnie będzie nawet chwycić za łopatę wokół domu <śmiech>! – kończy.