„Nie chciałem myśleć o skokach” – Tomasz Pilch odbudowuje karierę
24-letni Tomasz Pilch ostatnie miesiące przepracował z kadrą narodową A, pod okiem Thomasa Thurnbichlera. Wiślanin, który w Pucharze Świata zadebiutował 4 stycznia 2018 roku w Innsbrucku, latem nie osiągał jednak oszałamiających rezultatów. Jeszcze gorzej było minionej zimy, kiedy na punkty Pucharu Kontynentalnego czekał do ostatnich zawodów sezonu.
– Po zeszłej zimie było bardzo ciężko. Przez kilka tygodni w ogóle nie chciałem myśleć o skokach narciarskich. Chciałem się trochę odciąć od tego wszystkiego, zresetować głowę i podejść do sprawy na sto procent od nowego sezonu. Wykonałem dużo pracy mentalnej i myślę, że powoli zaczyna się to układać. Nawet skoki zaczęły wyglądać dużo lepiej, niż wyglądały. Zima się bliża i mam nadzieję, że będzie lepiej – powiedział Tomasz Pilch po letnich mistrzostwach Polski na Średniej Krokwi w Zakopanem, które ukończył na siódmej pozycji.
– W poprzednim sezonie miałem dość duże problemy zdrowotne. Przez trzy tygodnie byłem na antybiotykach. Wychodziłem z jednej choroby i pojawiała się druga. Przez to brakowało mi energii. Podszedłem do okresu przygotowawczego z całkowicie czystą głową, nie oczekiwałem zbyt dużo od siebie. Po prostu chciałem wykonywać jak najlepszą robotę. W treningi wkładałem bardzo dużo energii i motywacji. Póki co, zdrowie dopisuje i oby tak się utrzymało, a wtedy skoki będą dłuższe, a i głowa będzie w lepszej kondycji – dodał mistrz kraju z grudnia 2020 roku.
Tomasz Pilch od wiosny trenował pod okiem sztabu szkoleniowego kadra narodowej A, z Thomasem Thurnbichlerem na czele. – Na początku skupiliśmy się na symetrii. Zaczęło to wyglądać dobrze i na początku skakało mi się nieźle. Później troszkę się pogubiłem. Dopiero teraz zaczynam łapać nowe czucie i skoki znów sprawiają mi przyjemność. Niewchodzenie do czołowej „30” zawodów, na które jeździłem, bardzo mnie dobiło psychicznie. Trzeba jednak podnieść głowę, zacisnąć zęby i walczyć dalej – wspomina minione lato, podczas którego wziął udział we wszystkich ośmiu konkursach zaliczanych do klasyfikacji Letniego Pucharu Kontynentalnego 2024. Do drugiej serii wskakiwał tylko dwukrotnie.
– Wiem, że ludzie dużo mówią i piszą, ale taki jest internet w dzisiejszych czasach. Nawet nie chcąc, komentarze pojawiające się w sieci i tak gdzieś się przewiną. Nie biorę sobie tego do siebie. Wiem, ile wkładam serca w ten sport, aby wrócić na właściwe tory. Ludzie w internecie tego nie wiedzą, ile pracy to kosztuje. Fajnie być siostrzeńcem Adama Małysza, ale nie jest tak, że z tego tytułu mam gwarancję miejsca w kadrze czy zapewnione wyjazdy na zawody. Decyzja należy do szkoleniowców, na bazie treningów – podkreśla Pilch, który dotąd czterokrotnie punktował w Pucharze Świata. Po raz ostatni 18 lutego 2023 roku w Rasnovie, gdzie finiszował 12.
W grudniu minie siedem lat od premierowych wiktorii Pilcha na poziomie Pucharu Kontynentalnego. Kilka tygodni później wiślanin zadebiutował w elicie. – Wiadomo, że po moich pierwszych przebłyskach było głośno, że pojawił się następca Adama Małysza. W pewnym momencie tej presji było może zbyt dużo. W jakimś stopniu na pewno to odczułem, choć nie zastanawiałem się nad tym. Teraz trzeba dawać z siebie wszystko i walczyć o swoje. Współpracuję z kadrowym psychologiem i ta współpraca układa się całkiem fajnie, więc jestem zadowolony. Nie wracam do nagrań skoków sprzed lat. Analizujemy to, co aktualnie robię na skoczni. Na progu wygląda to nieźle, wydaje się, że poleci dalej, ale brakuje mi pewnych elementów w powietrzu, po wyjściu z progu. Skupiliśmy się na tym w ostatnich dniach, zacząłem łapać więcej powietrza i zaczyna to odlatywać – wyjaśnia.
– Przed startem zimy chcę wypracować jak najlepszą formę. Chciałoby się startować i punktować w Pucharze Świata, ale nie wszystko naraz. Najpierw trzeba poukładać technikę, a reszta sama przyjdzie – kończy Pilch.