„Czas spojrzeć na skoki z innej perspektywy” – Marek Rudziński o latach spędzonych za mikrofonem
24 marca 2024 roku – w dniu 70. urodzin – Marek Rudziński po raz ostatni w dziennikarskiej karierze skomentował zawody w skokach narciarskich, co miało miejsce na słynnej Letalnicy w Planicy. W wywiadzie, który w całości ukaże się wyłącznie w „Niezbędniku Kibica 24/25”, dziennikarz opowiada o koszykarskiej karierze, latach spędzonych za mikrofonem, swoich kompanach z dziupli komentatorskiej czy kierunku, który obrały skoki narciarskie w XXI wieku. Poniżej prezentujemy fragmenty tej rozmowy.
– Wzruszyło mnie to, co działo się w Planicy. Dzień wcześniej Igor Błachut dał mi muszkę w prezencie, którą założyłem w dniu finału sezonu. Po zakończeniu komentowania zawodów poproszono mnie, abym z kabiny komentatorskiej zszedł do studia TVN. Idąc do niego, w tej muszce, usłyszałem z tłumu „100 lat, 100 lat, Panie Marku!”. Była tam grupa kibiców, która zachowała się bardzo miło w stosunku do mnie. Wiedziałem, że to będzie mój ostatni konkurs, ale w skokach narciarskich. Zaznaczyłem jednak, że chcę jeszcze pojechać na igrzyska do Paryża, czasem mogę zajrzeć do studia w roli eksperta, a do tego mogę pokomentować jeszcze inne sporty. Chcę być aktywny, dopóki zdrowie dopisze – wspomina i zapowiada Marek Rudziński.
– Trochę mnie już skoki… mierżą. One nie idą w dobrą stronę, mi się to nie podoba. Jestem starej daty i pamiętam czasy, że wygrywa ten, który biegnie szybciej od wolniejszego. W skokach było tak, że triumfuje ten, który skoczek dalej, w podobnym stylu. Zapytałem przyjaciela zajmującego się matematyką, czy da się wymyślić wzory, które będą dokładnie oddawały to, co dzieje się z wiatrem podczas skoku narciarskiego. Jego zdaniem nie. I moim zdaniem te przeliczniki nie oddają rzeczywistości, nie mówią prawdy, a mają bardzo istotne znaczenie przy końcowych wynikach. Protokół z wynikami konkursu zawiera ogrom danych. Dziś nie jest się komentatorem, lecz uczestnikiem kursu matematyki wyższej. Próbujemy jakoś wytłumaczyć ludziom, dlaczego wygrywa ten, który skoczył krócej. Doceniam fakt, że dzięki obniżaniom belek startowych i kompensatom punktowym jesteśmy w stanie przeprowadzać konkursy od początku do końca, choć obniżanie belek czasami bywa dyskusyjne. Przynajmniej nie trzeba przerywać tych konkursów i zaczynać od nowa po skokach 40 zawodników. Przeliczniki za wiatr mnie nie przekonują. Moim zdaniem zaciemniają, a nie rozjaśniają obraz. Nie są do końca sprawiedliwe, przytaczając choćby przykład Stefana Huli na igrzyskach w Pjongczangu – uważa komentator Eurosportu.
Przeczytaj także: Marek Rudziński żegna się ze skokami narciarskimi
– Pucharowa zima jest za długa, zbyt męcząca. Adam Małysz na początku XXI wieku zdobywał Kryształową Kulę po 20 konkursach. Dziś zbliżamy się do 40 w skali sezonu. Nie ma nowych pomysłów w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej (FIS), jak to uatrakcyjnić. Wiemy, że pierwsza „30” listy startowej, nikomu niczego nie ujmując, to bardzo przeciętni zawodnicy i ludzie nie będą tego oglądać. W tym czasie pójdą zrobić kawę czy herbatę. Co tydzień jest ta sama historia. Dla mnie stało się to nudne i coraz trudniejsze do komentowania. Skoki trochę mi się przejadły. Z tego względu, że stały się mało czytelne, coraz mniej ciekawe i coraz mniej emocjonujące. Generalnie w sporcie kalendarz jest przepełniony, co pokazuje liczba urazów we wszystkich dyscyplinach – nie gryzie się w język Rudziński.
Komentator od kilku lat mieszka w Trójmieście, skąd zamierza śledzić najbliższy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. – Będę sobie siedział w Gdańsku i oglądał. Może od czasu pojawię się w studiu Eurosportu. Przewaga kibica na kanapie jest taka, że będę wszystko dostrzegał. Kiedy komentuję zawody, to niewiele widzę, bo zajmuję się tymi wszystkimi przelicznikami <śmiech>… Usiądę i będę miał piękny obraz tego, co chcę zobaczyć. Takie oglądanie będzie czymś nowym. Będę trzymał kciuki za naszych, a także dobrą pogodę, aby te konkursy się nie ciągnęły, co sprawi, że komentatorzy nie będą męczyli się z wiatrem <śmiech>… Nie będzie mi brakowało tego, że nie siadam przy mikrofonie. Podchodzę do tego bardzo racjonalnie. Było, minęło, a teraz czas popatrzeć na skoki z innej perspektywy – dodaje Rudziński.