Strona główna • Kobiece Skoki Narciarskie

Eva Pinkelnig myśli o końcu kariery

- Zegar tyka. Moim życiowym marzeniem jest mieć rodzinę i dzieci - powiedziała w rozmowie z portalem Krone.at. Eva Pinkelnig. 36-latka dała jasno do zrozumienia, że po igrzyskach olimpijskich w 2026 roku zakończy karierę.


Zdobywczyni Kryształowej Kuli za sezon 2022/23 chce koniecznie wziąć udział w igrzyskach, które zorganizuje Mediolan i Cortina d'Ampezzo. Chciałaby w ten sposób wymazać z pamięci olimpiadę z 2022 roku, która odbyła się w Chinach. Pinkelnig zajęła dopiero 20 miejsce w konkursie, a pandemiczne realia nie pozwoliły jej się cieszyć sportowym świętem. Włoska impreza będzie jednak, co wyraźnie zaznacza zawodniczka, ostatnim dużym wydarzeniem w jej karierze.

- Celem są igrzyska olimpijskie w 2026 roku. Chiny były katastrofalnym doświadczeniem pod każdym względem. Zakończenie kariery przed przyjaciółmi i rodziną byłoby wisienką na torcie. Póki co jednak stoimy u progu nowego sezonu i czekam na to co teraz przede mną. A jestem zdrowa, sprawna, nadal lubię skakać na nartach, a mój potencjał wciąż jest wystarczający - powiedziała Austriaczka.

Pinkelnig uważana jest za absolutny sportowy fenomen. - Z uwagi na moją historię wszystkie podręczniki do szkolenia skoków narciarskich będą musiałyby zostać chyba napisane od nowa - śmiała się w jednym z wywiadów. Pierwsze, rekreacyjne skoki na nartach oddała w wieku 11 lat, ale dopiero mając 24 lata rozpoczęła profesjonalne treningi, których zwieńczeniem było powołanie do kadry narodowej. I trudno powiedzieć, który fakt jest w jej przypadku bardziej zdumiewający - to, że tak późno zaczęła uprawiać skoki i dotarła na sam szczyt, czy to, że wracała do uprawiania sportu na najwyższym poziomie po kontuzjach, które innym sportowcom szybko wybiły z głowy uprawianie jakiejkolwiek aktywności w wymiarze zawodowym.

W grudniu 2016 roku Pinkelnig doznała dwóch dramatycznie wyglądających upadków i nabawiła się poważnego urazu mózgu. Obrzęk długo nie ustępował, dlatego pojawiły się u niej bardzo poważne problemy neurologiczne. Skoczkini miała luki w pamięci, nie potrafiła się skoncentrować, co gorsza pojawiły się też znaczne zaburzenia widzenia. Lekarz diagnozujący Austriaczkę stwierdził, że Pinkelnig zdradza oznaki choroby Alzheimera. - W moim mózgu pojawiły się struktury, których nie ma prawa posiadać człowiek w moim wieku - zdradziła. Nie radziła sobie psychicznie, przeżyła w tym stanie sporo mrocznych dni. 

Przełożeni z austriackiej federacji próbowali wybić jej z głowy jakiekolwiek plany powrotu do zawodowego sportu. Ale ona się zaparła. Dzięki zaawansowanemu treningowi neuroatletycznemu wróciła do pełnej sprawności. Jednak w 2020 roku los postawił na jej drodze kolejną kłodę. W wyniku upadku na treningu musiała walczyć o życie. Pękła jej śledziona, straciła litr krwi, trafiła w trybie pilnym na stół operacyjny. - Lekarze mówili mi, że wielu ich pacjentów z podobnymi obrażeniami nie przeżyło w takiej sytuacji - opowiadała. Tymczasem sportsmenka pochodząca z Dornbirn już kilka tygodni później trenowała na skoczni. Z jeszcze większą niż dotąd pasją. Z kolei przed rokiem zaczęła z opóźnieniem starty w Pucharze Świata z uwagi na problemy z kolanem. Gdyby nie one można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że obroniłaby Kryształową Kulę.