Złoty Orzeł ważniejszy niż olimpijskie złoto. Wellinger celuje w TCS
Choć nie zaczął się jeszcze sezon skoków narciarskich, niemieckie środowisko skupione wokół tego sportu już teraz wybiega myślami do Turnieju Czterech Skoczni. Przypomnijmy, że od czasu triumfu Svena Hannawalda w sezonie 2001/02 żaden z reprezentantów naszych zachodnich sąsiadów nie był w stanie sięgnąć po Złotego Orła. Zwycięstwo w Turnieju staje się powoli obsesją Niemców.
Największe nadzieje kibiców, trenerów i działaczy już teraz koncentrują się wokół osoby Andreasa Wellingera, który dwukrotnie zajmował dotąd drugie miejsce w klasyfikacji końcowej niemiecko-austriackiej (w sezonie 2017/18 i 2023/24). 29-latek przyznał, że gdyby udało mu się wygrać TCS, ceniłby ten sukces bardziej niż olimpijskie złoto z Pjongczangu.
- Moje występy w ubiegłym sezonie były naprawdę dobre. Oberstdorf, Garmisch, Innsbruck - tam wszystko szło tak, jak sobie zakładałem. Byłem w dobrej formie. W Bischofshofen, na mojej ulubionej skoczni treningowej, liczyłem na jeszcze więcej. Ale zaczęło brakowało mi sił. Trening nie poszedł dobrze, nie podszedłem do zawodów w dobrym nastroju. Nie mogłem osiągnąć niczego więcej niż piąte miejsce. Mój poziom energii był zbyt niski - wyjaśnia Wellinger.
Podopieczny Stefana Horngachera wyjaśnił na czym polegała przewaga Ryoyu Kobayashiego nad nim i w jaki sposób zamierza tę przewagę zniwelować - Ryoyu oszczędza mnóstwo czasu i energii dzięki barierze językowej. Ja po każdym z konkursów zanim dotarłem do szatni musiałem spędzić godzinę w strefie mieszanej, udzielając wywiadów. Nie boję się rozmów z dziennikarzami, ale musimy popracować nad bardziej efektywnym wykorzystaniem czasu. Możemy na przykład częściej rozmawiać w hotelu - proponuje reprezentant klub SC Ruhpolding.
Andi przychylnym okiem patrzy na zmiany w przepisach, do jakich doszło przed sezonem. W przeciwieństwie do oburzonego Markusa Eisenbichlera, Wellinger nie widzi problemu w tym, że sędziowie w jeszcze większym stopniu będą przyglądać się poprawności lądowania.- Podczas letnich zawodów moje skoki były bardzo wysoko oceniane przez sędziów. Jestem przekonany, że mój telemark jest na bardzo dobrym poziomie nawet przy dalekich odległościach. Tak pozostanie. Co do kwestii ograniczenia liczby kombinezonów do jednego na zawody i dziesięciu na sezon jest to dobry pomysł. Chodzi przecież o wyrównanie szans między narodami - tłumaczy Wellinger.
Przypomnijmy, że mistrz olimpijski z Pjongczangu ma za sobą bardzo udaną końcówkę sezonu letniego. Podczas LGP w Hinzenbach zajął 2. i 1. miejsce, w październiku z dużą przewagą triumfował w mistrzostwach Niemiec. W ostatnich dniach internet obiegło video, na którym Wellinger ląduje w okolicach 152 metra na skoczni w Klingenthal.