"To wspaniałe uczucie" - Nika Prevc po zwycięstwie na inaugurację sezonu
Nika Prevc kontra Niemki - tak można podsumować dwa pierwsze dni rywalizacji kobiet w Lillehammer. Kolejność na podium była dziś taka, na jaką wskazywałyby wczoraj indywidualne wyniki w konkursie drużynowym.
- To wspaniałe uczucie. Czułam dużą presję przed tym sezonem. Udowodniłam sobie właśnie, że sobie z nią poradziłam. A było troszkę nerwowo, bo ostatni konkurs lata, w Klingenthal nie poszedł po mojej myśli. Ale przed przyjazdem tutaj stwierdziłam, że nie będę się tym przejmować. Skupiłam się na tym, co mnie czeka, nie na przeszłości i okazało się to dobrą receptą — powiedziała Słowenka, która udanie rozpoczęła obronę Pucharu Świata.
Selina Freitag zajęła dziś trzecie miejsce: - Co za radość. Nie spodziewałam się tego, bo mój poprzedni sezon nie był tak dobry. Fajnie jest wrócić do rywalizacji na tak wysokim poziomie. Latem moja forma się poprawiała, ale nigdy tak do końca nie wiesz, na jakim jesteś poziomie, póki nie porównasz się z resztą stawki na pierwszych zawodach. Ten sezon przyniósł dodatkową komplikację, jaką były nowe zasady dotyczące kombinezonów, ale nasz sztab jest profesjonalny, a Aga (Agnieszka Baczkowska, odpowiedzialna za kontrolę sprzętu - przyp. aut.) jest bardzo pomocna i jasno nam tłumaczy przed kontrolą, jakie są zasady - powiedziała Niemka.
15 lat i 225 dni. W takim wieku zadebiutowała w Pucharze Świata Kira Kapustikova. Urodzona w kwietniu 2009 roku Słowaczka bardzo udanie rozpoczęła zimę 2024/2025. Oprócz zakwalifikowania sié do konkursu, pobiła oficjalny rekord Słowacji. Co prawda jej rekord życiowy i nieoficjalny rekord Słowacji wynosi 129 metrów, ale Kapustikova skoczyła tyle na treningu w listopadzie 2023. Kolejna ciekawostka - Kapustikova debiutowała w PŚ w tym samym wieku, co jej starsza koleżanka - Tamara Mesikova.
- To fantastyczne móc skakać z najlepszymi zawodniczkami i bardzo mnie cieszy pobicie rekordu kraju. W kwalifikacjach wyszedł mi trochę lepszy skok, bo byłam zrelaksowana, natomiast w konkursie już troszkę mnie spięło. Wydaje mi się, że był on trochę przeciągnięty.
Wiedziałam, że moja forma idzie do góry i czuję, że nie mam jeszcze najlepszej, nadal mogę skakać lepiej, niż w tej chwili. Ostatnio pracowałam nad pozycją dojazdową, i przyniosło to efekty. Chciałbym dostać się drugiej serii i zacząć tej zimy zdobywać punkty - powiedziała po konkursie Kapustikova.
Mniej powodów do radości miała dziś Anna Twardosz. Jedyna z Polek, która awansowała do konkursu, zakończyła go na 35. lokacie.
- Liczyłam, że w zawodach wypadnę lepiej, niż w kwalifikacjach, niestety nie wyszło. Liczyłam na to, że wślizgnę się po tym skoku do drugiej serii, ale jednak skok był za słaby. Jestem z siebie niezadowolona. Jeszcze nie analizowałam skoku z trenerami, ale wydaje mi się, że zaczęłam skok od góry, a nie od nóg. Czy to kwestia stresu? Raczej nie. Latem wykonałam pod tym względem duży krok do przodu. Mamy wszystkie dobry kontakt z trenerem i dobrze nam się współpracuje.
Korespondencja z Lillehammer, Marcin Hetnał