Okiem Samozwańczego Autorytetu: Zima lekko spóźniona
Drodzy czytelnicy. W dzisiejszym felietonie, podsumowującym inaugurację Pucharu Świata w Skokach Narciarskich Mężczyzn i Kobiet 2024/2025, wasz Samozwańczy Autorytet wytłumaczy Wam, dlaczego warto być cierpliwym, nie wyciszać telefonu wieczorami oraz nosić przy sobie chusteczki higieniczne.
Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. 46. edycja Pucharu Świata w Skokach Narciarskich Mężczyzn wystartowała, w dodatku w tym samym miejscu i w ten sam weekend, co 14. edycja tej samej imprezy w wydaniu damskim. Na razie to jeszcze rzadkość, ale za dwa lata puchary de facto nam się zblatują, bo FIS zdecydowała, że od sezonu 2026/2027 kalendarze obu imprez będą identyczne. Podobno najbardziej ucieszyli się z tego Daniel Tschofenig i Alexandria Louttit. Ale ja nie o tym chciałem. Chciałem o tym, że pogoda lekko się spóźniła na inaugurację. Piątek i sobota były w Lillehammer niezwykle mroźne, ale jedyny śnieg jaki można było znaleźć w tej części Norwegii, leżał na zeskoku Lysgårdsbakken. W niedzielę jednak doleciały na miejsce śnieżne chmury i aura dopasowała się do naszej ukochanej konkurencji.
"- Panie Piusie, możemy sobie selfiaczka z Panem strzelić? - Nie wiem, co to jest selfiaczek kochane dzieciaki, ale jeśli to jakiś rodzaj dagerotypu, to czemuż nie". |
Pan redaktor Mateusz Leleń raczył był zauważyć, że Pius Paschke i Gregor Schlierenzauer to ten sam rocznik, 1990. I że gdy Gregor wygrywał po raz 53, czyli ostatni w karierze, to Pius nie miał jeszcze na koncie ani jednego punktu w pucharze świata. Myślę, że to nam udowadnia, że warto być cierpliwym. I nie piję tu do wielkiego Austriaka, co do którego wielu uważa, że zakończył karierę przedwcześnie. Schlierenzauer powygrywał niemal wszystko, co dało się powygrywać i do statusu najlepszego skoczka w historii brakło mu jedynie olimpijskiego złota. Ale i tak stoi w jednym szeregu z największymi legendami tej dyscypliny. Nie, oczywiście chodzi mi o cierpliwość Piusa Paschke, który całymi latami ciężko harował i wytrwale czekał na swój czas. Ponad dekadę dzielił swoje lata i zimy między konkursy trzech lig - pucharu FIS, kontynentalnego i świata. Ponad dekadę "grywał ogony" i miał status co najwyżej solidnego członka drużyny, z którą wreszcie zaczął zdobywać medale na imprezach mistrzowskich. W tej chwili ma już trzy drużynowe, a każdy innego koloru. Pięć lat temu zaczął rokować coraz lepiej, potem znów przyszła mała obniżka formy. A rok temu dobił wreszcie do szerokiej światowej czołówki, stając na podium i wygrywając pierwszy swój konkurs w karierze. Ta zima może być dla niego lepsza, a facet ma na karku prawie trzydzieści pięć lat. Warto być cierpliwym i spokojnie robić swoje.
"Ta zima będzie przełomową dla naszych dziewczyn, zaufaj mi, jestem profesjonalistą" |
W sporcie, jak w życiu, pech jednego to często szczęście kogoś innego. Wielkim pechowcem jest Daniel Huber. Zawodnik, którego prześladują kontuzje. Jak nie kolana, to biodra. Cztery lata temu bardzo udanie rozpoczął zimę, a potem zakażenie covidem wyłączyło go z walki o medale dla najlepszych lotników w Planicy. Huber przecież tak nam zaimponował rok temu. Powrócił w pięknym stylu po okresie słabszej dyspozycji i pokazał pod koniec zimy, że kozak z niego pierwszej wody i lotnik że ho ho. I choć nikt nie wymieniał go tej jesieni jako pewnego kandydata do Kryształowej Kuli, to wielu ekspertów i dziennikarzy uważało go za zawodnika, który tej zimy może być bardzo mocny i bić się o zwycięstwa. Tymczasem sezon zakończył się dla niego, zanim się zaczął. Środowy trening na Lysgårdsbakken okazał się brzemienny w skutkach. Kolejny uraz chrząstki kolana i koniec zabawy.
"O jeny! To ten słynny fotoreporter sportowy Tadzio Mieczyński!" |
I co? Siedzi sobie taki Maximilian Ortner w domu w środę wieczorem, jak znam życie i dzisiejszych dwudziestodwulatków to pewnie ogląda Netflixa albo ciupie w Fortnite'a a tu nagle dzwoni telefon. Dobrze, że go nie wyciszył. Tak jak moja żona. Nigdy nie odbiera, a potem "o, sorki, miałam wyciszony telefon". Ten głośniczek to tam po coś jest, heloł! Kiedyś nawet ludzie płacili po kilkanaście złotych za SMS premium, żeby sobie jakiś fajny dzwonek ściągnąć, teraz już można za darmo takie bajery mieć i się jarać, że ktoś do Ciebie dzwoni, a tu ulubiona piosenka, albo coś żartobliwego. Fajnie, nie? W każdym razie Ortner szybko odebrał i dlatego zdążył na samolot do Norwegii. Niemal prosto z samolotu na rozbieg skoczni, dwa skoki treningowe i nagle koleś, który się nie załapał do pierwszego składu, staje na podium. W swoim czwartym podejściu do pucharu świata, z czego pierwszym za granicami swojego kraju. Nie, ja nie mówię, że to jakiś bambik, mówimy w końcu o zwycięzcy Pucharu Kontynentalnego 2023/2024. Ale wiadomo, że w Austrii jest spora konkurencja i w kontynentalu można utknąć na długo, mając nawet niezłe wyniki. A Ortner dostawał szans w wyższej lidze jak na lekarstwo. Trzy punkciki w Bischofshofen dwa lata temu nie przekonały Andreasa Widhölzla, że na skoczka SV Villach warto stawiać. Dostał jeszcze tamtej zimy jedną szansę - na Kulm, a w zeszłym roku na Bergisel. W obu przypadkach nie przebrnął kwalifikacji. A tu nagle chłopak leci na swój pierwszy w życiu puchar świata za granicą, i na pięknej norweskiej ziemi melduje się na podium. Pewnie jeszcze miał w kieszeniach kurtki śmieci z samolotu, ja zawsze mam. Jakoś tak zawsze z tym wózkiem jadą jak ja śpię, albo czegoś szukam w plecaku, potem wyrzucam te serwetki, albo paczuszkę po cukrze z logo linii lotniczych w hotelach. W każdym razie Ortner udowodnił, że należy trzymać komórkę blisko i dźwięk włączony. Jak nie zadzwoni trener, że jedziesz na puchar świata, to może chociaż RMF?
" - Weź idź tam do FISu i się poskarż na te przyczepę udającą szatnię. - E spoko, heca na kółkach" |
A Kristoffer Eriksen Sundal pokazał, że jest twardzielem i ma refleks. Swoją drogą to ci organizatorzy z Lillehammer to są niereformowalni. Już stracili miejsce w RAW Air za różne zaniedbania. A teraz takie cyrki, żeby wyrzynarka do torów ze ścianką reklamową skoczka z belki zrzuciła? Ciekawe, czy będą jakieś konsekwencje. Całe szczęście, że Sundal był już przygotowany do skoku. Narty w torach i właściwa pozycja. Przecież gdyby narty pojechały obok torów, lub skoczek upadł na twarz, mogło się to dla niego naprawdę źle skończyć. Tymczasem Sundal nie tylko wykaraskał się z tarapatów, ale jeszcze wyciągnął z tego naprawdę niezły skok. I jak się przyznał, po wylądowaniu martwił się głównie tym, żeby go nie zdyskwalifikowali za ruszenie na żółtym świetle. Dobrze, że jury uznało ten skok za prawidłowy a nie przyszło im na przykład do głowy zdyskwalifikować Norwega za nieregulaminowe przyspieszenie podczas opuszczania belki...
"Bierzesz nożyczki i bardzo ostrożnie wycinasz chip z zapasem materiału dookoła o szerokości mniej-więcej centymetra..." |
"Sorry szefie, przez pomyłkę włożyłem nożyczki do podręcznego i skonfiskowali na lotnisku..." |
Stefan Kraft przyjechał do Lillehammer po swoje 44. zwycięstwo. W obu indywidualnych konkursach prowadził, i w obu spadł poza podium. Zamiast 44. wiktorii ma dwa czwarte miejsca. Tu dwie czwórki, tam dwie czwórki, a jaka różnica. Wydawało się, że jest w takim gazie, że będzie szybko, łatwo i przyjemnie. Morał? Trzeba uważać z tymi szybkimi numerkami, bo nie zawsze jest łatwo a i z przyjemnością to różnie bywa. Mówię Wam, faceci, czasem dla prawdziwej satysfakcji to po pierwsze trzeba się napocić, a po drugie bez pośpiechu, powoli, dokładnie, ze skupieniem do samego końca. Nie wystarczy raz dobrze, trzeba dwa razy. Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy. Ale Stefan to już dojrzały mężczyzna, stawiam dolary przeciw orzechom, że tym sezonie zgarnie nie tylko 44., ale i 45. zwycięstwo.
W zeszłym sezonie w Planicy Stefan Kraft pokazał wszystkim, że potrafi finiszować w męskim stylu |
Póki co, to Jan Hörl pokazał w Lillehammer Stefanowi, jak należy finiszować. Zwycięzca obu kwalifikacji był w niedzielę na półmetku drugi z minimalną stratą do Krafta. Wykorzystał potknięcie starszego kolegi, i dzięki piątemu miejscu w sobotę i niedzielnemu zwycięstwu, został wiceliderem cyklu. Obok Paschke, Ortnera i Sundala, niewątpliwie jeden z bohaterów weekendu. Warto też zwrócić uwagę na Tate'a Frantza. Jeśli młody Amerykanin zwrócił na siebie uwagę zeszłej zimy, to obecną zaczął rewelacyjnie, od dwóch dziesiątych miejsc. W dodatku imponuje stylem, co doceniają sędziowie. Z dobrej strony pokazali się i inni zawodnicy z krajów uznawanych jeśli nie za egzotyczne, to pryznajmniej za outsiderów. Aigro, Foubert, İpcioğlu - ta trójka może wyjechać z Norwegii zadowolona.
Z całą pewnością my nie możemy być zadowoleni z formy naszych orłów. To, że jest lepiej, niż przed rokiem, to marne pocieszenie. To, że w sezon bardzo słabo weszli też Słoweńcy, czy Japończycy - jeszcze marniejsze. Obyśmy pozbierali się szybciej od tych rywali. Najlepiej już w Ruce. Póki co Jakub Wolny zastąpi Macieja Kota. Bardzo bym chciał, żeby to nie była zamiana siekierki na kijek.
Sam jesteś kijek. |
Oj działo, się, działo w tym Lillehammer. Poza Sundalem, to Polska kadra dostała szatnię w przyczepie na dwóch kółkach. W piątek Crowd Supporters hymnu Niemcom przez minutę nie puszczali. W sobotę Daniel-André Tande przyznał odważnie przed kamerami, że po zakończeniu kariery zmaga się z depresją. Jako dyslektyk ma problemy ze znalezieniem pracy. W sporcie dysleksja nie przeszkadza, w wielu zawodach już może. A co przeszkadza naszemu sztabowi (a w zasadzie dwóm sztabom) solidnie przygotować naszych skoczków do sezonu? Nie wiem, ale to pół biedy. Najgorzej, że oni chyba też nie wiedzą... Ale to dopiero pierwszy weekend, nie warto wydawać zbyt kategorycznych sądów. Miejmy nadzieję, że tak, jak zimowa aura przybyła lekko spóźniona, ale jednak przybyła, tak przybędzie forma naszych skoczków. Odnotujmy jeszcze, że w kąciku jubileuszowym spotkali się w niedzielę wspomniany już Artti Aigro z Michaelem Hayböckiem. Pierwszy wykręcił na liczniku liczbę 100 występów w elicie a ten drugi trzykrotnie większą. "Klub 300" to już nie w kij dmuchał. Tylko kilku aktywnych i kilkunastu w historii ma na koncie więcej.
A, o chusteczkach jeszcze miało być. No warto nosić przy sobie te chusteczki. Bo zimą łatwo o katar.
Tabelkujmy, bo i czas po temu.
Czołówka weekendu w Lillehammer | |||||
Lp | zawodnik | kraj | przybytek | pkt. | wPŚ |
---|---|---|---|---|---|
1 | Pius Paschke | Niemcy | 180 | 180 | 1 |
2 | Jan Hörl | Austria | 145 | 145 | 2 |
3 | Daniel Tschofenig | Austria | 140 | 140 | 3 |
4 | Stefan Kraft | Austria | 100 | 100 | 4 |
5 | Maximilian Ortner | Austria | 92 | 92 | 5 |
6 | Gregor Deschawnden | Szwajcaria | 77 | 77 | 6 |
7 | Kristoffer E. Sundal | Norwegia | 76 | 76 | 7 |
8 | Andreas Wellinger | Niemcy | 58 | 58 | 8 |
9 | Anže Lanišek | Słowenia | 56 | 56 | 9 |
10 | Tate Frantz | USA | 52 | 52 | 10 |
Paweł Wąsek | Polska | 26 | 26 | 17 | |
Aleksander Zniszczoł | Polska | 14 | 14 | 23 | |
Dawid Kubacki | Polska | 5 | 5 | 30 | |
Kamil Stoch | Polska | 3 | 3 | 31 |
Pius Paschke liderem PŚ, Amerykanin w pierwszej "10", za to brak tam Japończyka czy Polaka, ciekawie nam się ten sezon zaczął.
Poczet Podiumowiczów | |||||||
Lp | zawodnik | kraj | 1. | 2. | 3. | suma | wPŚ |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Pius Paschke | Niemcy | 1 | 1 | 0 | 2 | 1 |
2 | Jan Hörl | Austria | 1 | 0 | 0 | 1 | 2 |
3 | Daniel Tschofenig | Austria | 0 | 1 | 1 | 2 | 3 |
4 | Maximilian Ortner | Austria | 0 | 0 | 1 | 1 | 5 |
Tradycyjnie pogrubiam podiumowiczów ze zwycięstwem. Ortnera pogrubiłbym z samej sympatii, ale czegoś w życiu trzeba się trzymać i w sumie czemu nie zasad?
Plastikowa Kulka | ||||
Lp | zawodnik | kraj | liczba | wPŚ |
---|---|---|---|---|
1 | Fatih Arda İpcioğlu | Turcja | 5 | 35 |
2 | Władimir Zografski | Bułgaria | 5 | 33 |
Przypominam zasady:
1. W klasyfikacji generalnej Plastikowej Kulki zostanie ujęty każdy skoczek, który:
a. zajmie 31. miejsce w konkursie
b. zajmie trzy razy z rzędu 32. miejsce w konkursie
2. Od tego momentu skoczek który spełnił warunki będzie otrzymywał:
a) 5 punktów za miejsce 31. w konkursie (wliczając to, którym spełnił warunek)
b) 1 punkt za miejsce 32. w konkursie (wliczając to, którymi spełnił warunek)
c) W przypadku, gdy strata do 30. miejsca wynosić będzie 0,1 pkt. - dodatkowo 1 pkt
d) 4. W przypadku awansu do drugiej serii 31 skoczków, za zajęcie 31. miejsca - dodatkowo 1 punkt
Na zakończenie sezonu o zwycięstwie będzie decydowała liczba punktów a w wypadku równej liczby punktów niższe miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.
No i patrzcie. Na razie w wyścigu po Plastikową Kulkę wystartowali Turek i Bułgar, przy czym bija się o nią niezwykle ostro, bo Zografski był w Lillehammer 31. i 29 a İpcioğlu 30 i 31! Eisenbichler też się starał, w sobotę był na półmetku 30. a w niedzielę 32. Widzicie, jaki to trudny Turniej?
W Pucharze Narodów znów z wysokiego C zaczęli Niemcy i Austriacy, jak przed rokiem. Bardzo słaby start zaliczyła Japonia, honor Słowenii uratował Anže Lanišek. My, jak to my. A póki co, to Turcja była lepsza od Finlandii. To znaczy Finlandia ma punkty z mikstu, więc w Pucharze Narodów jest przed Turcją, ale gdyby Turczynki skakały, to kto wie... Na pewno Turcja wykazała się znacznie lepszą efektywnością, bo dwóch Turków w czterech szansach zdobyło jeden punkt, a czterech Finów w ośmiu szansach - żadnego. A dwukrotnie lepszą od Turków efektywność ma Bułgaria - jeden skoczek w dwóch szansach zdobył dwa punkty. Co się dziwić, Bułgaria leży na północ od Turcji.
Cytat zupełnie na temat:
Michał Korościel: - Nicole Konderla już w powietrzu.
Igor Błachut: - Już nie.
Cytat zupełnie nie na temat:
"The sun is throwing shadows
You're burning if you come too close
Even if your soul is old
A million years
Time traveler, here and now
The ones who're gone are still around
Your heart and soul will be one
In the seventh sun"
Klaus Maine
I tak konkursy otwierające nam 46. edycję zmagań o puchar świata w skokach, przeszły do histori. Już za tydzień mająca również pewne tradycje w inauguracjach, leżąca daleko na zimnej północy, Ruka. A w Ruce tylko dwie rzeczy są pewne: Rozczarowanie ze strony jednego z faworytów i niespodzianka ze strony jakiegoś outsidera.
"Lillehammer! Świetnie się spisaliście! Wzorowa organizacja!" |
Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.
*** Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach. P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.