„Nie martwię się” – Thurnbichler po inauguracji sezonu
To z pewnością nie był wymarzony początek dla polskiej drużyny. Paweł Wąsek czternasty, dwóch skoczków w trzeciej dziesiątce, dwóch bez awansu do drugiej serii. Thomas Thurnbichler uważa jednak, że widać pozytywy a sytuacja jest wyraźnie lepsza, niż rok temu.
Prawdą jest, że zarówno Paweł Wąsek, jak i Aleksander Zniszczoł zaliczyli najlepsze inauguracje sezonu w swoich karierach. Młodszy z wiślan zajął jedną z najlepszych lokat w swojej karierze, z kolei starszy jeszcze nigdy wcześniej nie zdobył punktów w swoim pierwszym występie w sezonie.
- Nie martwię się, widząc te wyniki. To były pierwsze zawody zimy, więc Paweł na pewno nie zaprezentował w konkursie swoich dwóch najlepszych skoków, ale był to solidny występ. Miejsce czternaste nie jest złe. Jeśli chodzi o Dawida i Olka, to był to dla nich naprawdę trudny dzień. Najpierw musieli znaleźć odpowiednią pozycję najazdową. A Olek dodatkowo musiał później znaleźć rozwiązanie swojego problemu z czuciem progu. Jego pierwszy skok był słabszy, ale drugi to już był jego dobry skok, na optymalnym poziomie. Jak już sobie z tym poradzą, zrobimy kolejny krok. Na razie jesteśmy na tym poziomie i na tym będziemy budować. Nie jest tak źle, jak było zeszłej zimy i ten konkurs był dowodem na to, że to lato i tę jesień przepracowaliśmy lepiej. Olek na pewno rozpoczął tę zimę lepiej, niż zeszłą. Dawid wie, co musi poprawić - wyjaśniał dziennikarzom Austriak.
Jeśli chodzi o Kamila, to wiem, że jest mu bardzo trudno. Chyba nakłada na siebie zbyt dużą presję. Mam nadzieję, że zrzuci z ramion ciężki plecak oczekiwań. Natomiast Maciej musi się poprawić - dodał Thurnbichler.
Trener Polaków odniósł się też do niebezpiecznej sytuacji z Sundalem. Przypomnijmy - norweski skoczek został uderzony w plecy i zrzucony z belki, gdy wciąż jeszcze szykował się do skoku. Pisaliśmy o tym tutaj.
- Kristoffer jest w doskonałej dyspozycji. Świetnie sobie poradził z tym problemem. Nawet nie za bardzo musiał poprawiać sylwetkę podczas najazdu, widać u niego automatyzm. Chyba mało który ze skoczków tutaj poradziłby sobie z taką sytuacją, jakiej on doświadczył. Tak czy owak, takie rzeczy nie powinny się zdarzać na poziomie pucharu świata - stwierdził szkoleniowiec.
Korespondencja z Lillehammer - Marcin Hetnał