Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Delikatny uśmiech na twarzy” – Kubacki w czołowej dziesiątce

Najlepszym z Biało-Czerwonych w niedzielnym jednoseryjnym konkursie na Rukatunturi był Dawid Kubacki. 34-latek zajął dziesiąte miejsce po skoku na odległość 130,5 metra. 


– Była tutaj konsekwentna praca ze skoku na skok, dzisiaj znowu było troszeczkę lepiej. Ten skok w pierwszej serii, mimo że jeszcze z błędami, był lepszy od tego, co pokazywałem wcześniej. Coraz bliżej jest do tego, co pokazywałem na ostatnich zgrupowaniach i cieszę się, że to mi pozwoliło być dzisiaj w czołowej dziesiątce. Oczywiście, mam też świadomość tego, jak ten konkurs wyglądał, że było zamieszanie i wiało, jak chciało. Tym bardziej cieszę się, że sobie w tych warunkach sobie poradziłem – mówił po konkursie Polak, który opowiadał o problemach z marznącym na rozbiegu deszczem. 

– W pierwszej serii to było dość wyraźnie widać po prędkościach. Tak jak i na drodze, kiedy zwalnia się, gdy zaczyna padać marznący deszcz. Tutaj rzeczywiście zaczął ten tor zwalniać, bo byli zawodnicy, którzy z dwóch rozbiegów wyżej jechali mniej więcej tak samo, co my. Te drobinki wody momentalnie się kleją, zamarzają w torach i robi się delikatna tarka, po której tępo jadą narty – tłumaczył. 

– Myślę, że mogę też powiedzieć o pewnej dozie szczęścia, w porównaniu do innych zawodników, bo byli tacy, którzy naprawdę nie trafili i kończyło się to bardzo krótkimi skokami. W moim przypadku było tak, że w okolicy mojego numeru mieliśmy o tyle dobrą sytuację, że jechaliśmy jeszcze z niższej belki. Było też troszeczkę wiatru pod narty, więc to jest zawsze korzystniejsza opcja niż kiedy ten wiatr się zmienia. Kiedy są trochę gorsze warunki i trzeba tę belkę podnosić do góry. Mimo wszystko, jakie by warunki nie były, trzeba zrobić swoje. To, że zrobiłem to trochę lepiej niż wczoraj, to coś, co przywołuje mi delikatny uśmiech na twarz – przyznał Kubacki, opowiadając o celach na kolejne etapy sezonu. 

– Mam jasną wizję, co trzeba zrobić. Staram się tylko do tego podejść małymi kroczkami, bo mam doświadczenia z poprzedniego sezonu, gdzie próba przeskoczenia czegoś i zrobienia dwóch kroków naraz wiemy, jak się kończyła. Dlatego wolę to zrobić na spokojnie. Nie chcę się nakręcać, tylko konsekwentnie robić swoje ze skoku na skok i z weekendu na weekend – zaznaczył, nie ukrywając przy tym, że choć czeka na skoki w Wiśle, nie darzy tamtejszej skoczni sympatią.

– Dalej sentymentalnie jej nie lubię, ale jest w porządku. Na pewno zrobiła się bardziej do lubienia, bo jest tam dużo więcej spadu i da się tam daleko latać, więc to jest fajne – mówił o przebudowanej skoczni im. Adama Małysza. – Poza tym, myślę, że będziemy mieli komplet polskich kibiców na trybunach. Zawsze fajnie poczuć tę atmosferę i to coś, co nas buduje i podnosi na duchu, kiedy kibice są z nami i widzimy, że nas wspierają. 

Korespondencja z Ruki, Dominik Formela