Strona główna • Szwajcarskie Skoki Narciarskie

Simon Ammann powrócił do Wisły. „Teraz ta skocznia mi się podoba"

Piątkowe kwalifikacje w Wiśle były szczególne dla Simona Ammanna. Szwajcar, znany ze swojej niechęci do polskiego obiektu, zdecydował po raz kolejny zmierzyć się nielubianą przez siebie skocznią. – Byłem nieco zły na ten obiekt w poprzednich latach, ale teraz jest jak najbardziej w porządku – przyznał Szwajcar po pierwszych próbach na skoczni imienia Adama Małysza. 


Czterokrotny mistrz olimpijski nigdy nie ukrywał, że obiekt w Wiśle nie należy do jego ulubionych, a wręcz znajduje się na przeciwległym końcu tej listy. Szwajcar niejednokrotnie odpuszczał rywalizację na skoczni im. Adama Małysza, nie szczędząc nieprzyjaznych słów w kierunku polskiego obiektu. Kiedy w 2018 roku zajął w Wiśle dalekie 46. miejsce, pisał na swoich mediach społecznościowych: "Do Wisły nie przyjadę. Nigdy nie zaprzyjaźniłem się z tą skocznią. Denerwuje mnie". To jednak nie był jedyny moment, gdy utytułowany skoczek nie potrafił znaleźć wspólnego języka z wiślańskim obiektem. We wcześniejszych latach także zajmował tam dalekie lokaty, a jego najlepszym wynikiem było 28. miejsce w 2016 roku.

– Jestem chyba w takim momencie mojej kariery, że to po prostu nie ma znaczenia – mówił o swoich powodach powrotu do Wisły. – Rozmawiałem w Ruce z Adamem i powiedział, że będzie w porządku. Słyszałem też od moich kolegów, że nowa parabola lotu jest naprawdę fajna. Dzisiaj skocznia była naprawdę dobrze przygotowana. W poprzednich latach można było zauważyć, że o tej porze roku to trudne i wymagające zadanie, ale w tym roku jest naprawdę świetnie. Byłem na ten obiekt nieco zły w poprzednich latach, ale teraz jest jak najbardziej w porządku – przyznał po piątkowych kwalifikacjach Szwajcar.

Chociaż dwa skoki treningowe Ammanna nie należały do szczególnie dalekich (114 i 110 metrów), w kwalifikacjach udało mu się polecieć kilka metrów dalej. Z odległością 119,5 metra, mistrz olimpijski wywalczył 32. miejsce i pewny awans do sobotniego konkursu.

– Teraz ta skocznia mi się podoba. Jest niska parabola lotu i dla kogoś takiego jak ja, kto lubi wejść w ten tryb lotu, to odpowiednie miejsce, by kontynuować nad tym pracę. Myślę, że w tym przypadku mogę powiedzieć, że istnieje coś takiego jak odpowiednia skocznia w odpowiednim czasie – przyznał. 

– Wciąż mam parę pomysłów na to, jak osiągnąć postęp w moich skokach. Tegoroczny start sezonu nie był aż tak wymagający. Nie byłem zadowolony z mojego letniego sezonu, ale po jakimś czasie zauważyłem postępy i czułem, że zbliżam się do lepszego poziomu. Może na początku będzie to trochę problematyczne i wiem, że muszę kontynuować pracę nad moją techniką. Ale to, co zmieniłem do tej pory, naprawdę mi pomogło. Staram się też pracować pomiędzy konkursami i nie być kimś, kto, gdy raz znajdzie jakieś ustawienie to w nim tkwi. Myślę, że to ważne, by być dynamicznym. Teraz muszę popracować nad samą fazą lotu – opowiadał o swoich planach na ten sezon Ammann.

Pierwszy konkurs indywidualny na skoczni w Wiśle rozpocznie się w sobotę o godzinie 15:05. Seria próbna zaplanowana jest na 14:00. 

Korespondencja z Wisły, Kinga Marchela