Czterech Polaków z punktami. „Nie jest to wymarzony scenariusz"
W sobotnim konkursie indywidualnym w Wiśle startowało siedmiu Polaków, z czego czterem udało się awansować do serii finałowej. Najlepszym z Biało-Czerwonych był jedenasty Paweł Wąsek.
– Możemy dziś znaleźć kilka naprawdę pozytywnych aspektów. Kuba Wolny zdobył punkty pucharowe po prawie trzech latach przerwy. Jego celem na ten konkurs było wejście w większy "tryb ataku" i udało mu się to zrealizować, co mnie cieszy. Dobrze widzieć, że zdobywa punkty, bo będziemy go potrzebować w kolejnych latach. Paweł oddał dwa dobre skoki, ale ma jeszcze niewykorzystany potencjał. Takimi skokami jak dziś i dalszą pracą może po kilku kolejnych konkursach wyrosnąć na lidera, którego potrzebujemy. Olek miał dobry pierwszy skok, w drugim miał trudne warunki, ale też skakał za bardzo na limicie i z presją występu przed własną publicznością – analizował występy swoich podopiecznych trener Thomas Thurnbichler. – Dawid musi jeszcze popracować nad jednym aspektem swoich skoków i potrzebuje więcej energii, ale reszta wygląda całkiem dobrze. Pozostali muszą się poprawić – skwitował i zaczął mówić o celach na następny dzień.
– Musimy kontynuować ten proces i doprowadzić do tego, że wszyscy będą oddawać dobre skoki w konkursie. Nie mogę by dziś w pełni zadowolony z wyniku, ale bo, jak mówiłem, celem jest dwóch zawodników w najlepszej dziesiątce. Ale wiem, że nie jesteśmy tak daleko od tego i takie wyniki są możliwe – podsumował Austriak.
Najlepszym z Polaków w sobotnim konkursie był Paweł Wąsek, który zameldował się tuż za czołową dziesiątką. Skoki na 125,5 i 125 metrów zapewniły 25-latkowi jedenaste miejsce z punktową stratą do dziesiątego Rena Nikaido.
– Jest niedosyt, bo chciałbym do tej dziesiątki wskoczyć. Nie mogę też jednak być niezadowolony, bo to jak dotąd mój najlepszy konkurs w sezonie. To był fajny konkurs, nareszcie ze świetną atmosferą i skocznią praktycznie pełną kibiców – mówił po konkursie Polak. – Ten błąd z wczoraj mniej więcej został wyeliminowany. Niestety trochę to przeszło w drugą stronę, bo te skoki były zbyt agresywne i biodro "leciało" mi do przodu. Mam nadzieję, że jutro uda się to wyeliminować – dodał.
Drugim najlepszym z Biało-Czerwonych był Aleksander Zniszczoł, który po próbach na odległość 120,5 i 127,5 metra zakończył zmagania na szesnastej lokacie.
– Trzeba się cieszyć tym, co się ma i iść do przodu. Dzisiaj nie są moje warunki. Myślę, że w pierwszej serii oddałem dobry skok, a w drugiej przeleciał mi ten skok za bardzo do przodu. Nie chciałem go jednak hamować i z prędkością poleciałem tyle, ile się dało – opowiadał o swoim występie wiślanin. – Musimy poszukać rezerw i poszukać może czegoś w sprzęcie. Teraz trzeba przyjąć to co jest. Dzisiaj była druga dziesiątka i jest okej, jutro może być pierwsza dziesiątka, a za jakiś czas podium. Trzeba się trzymać tej drogi. Oczywiście, chciałoby się stawać od razu na podium, ale jeżeli będziemy chcieli to przyspieszać, to możemy się pogubić – podsumował.
W połowie trzeciej dziesiątki, a dokładnie na 25. miejscu, zameldował się Dawid Kubacki. Polak oddał na wiślańskim obiekcie skoki o długości 122 i 125 metrów.
– Dzisiaj jest taki delikatny optymizm, bo dzisiaj trzy skoki, które oddałem, były całkiem równe i przyzwoite. Oczywiście, to nie jest to, na co mnie stać i na co liczymy wszyscy – ja, kibice i trenerzy. Ale tak jak pokazał poprzedni sezon, dróg na skróty nie ma. Trzeba sobie to wypracować i tymi małymi kroczkami piąć się do przodu. Dzisiaj takie małe kroczki znowu zrobiłem i z dnia na dzień coraz pewniej się czuję – wyjaśniał Polak. – 90% sukcesu to jest to, co dzieje się na progu. Reszta, czyli lot i lądowanie, to już pochodna tego, co się zrobi w locie. Moje prędkości najazdowe też już wróciły do ogólnie pojętej normy, tutaj już nie ma problemu i to plus. Teraz kluczem jest ustabilizowanie tego odbicia i włączanie coraz mniejszej kontroli, bo to spowoduje, że tej energii będzie coraz więcej i będzie lepsza rotacja – kontynuował.
– Na pewno nie jest to wymarzony scenariusz, bo każdy by chciał, i my i kibice, żebyśmy od początku sezonu wygrywali i bili się o czołowe lokaty. Realia mamy takie, a nie inne. W tym momencie musimy się bić o niższe lokaty, ale wiem, że jestem w stanie sobie wypracować swoją dobrą dyspozycję i jeszcze w tym sezonie nie raz jeszcze będę mógł być zadowolony ze swoich skoków – dodał.
Tuż za Kubackim znalazł się Jakub Wolny, który czekał 988 dni na kolejne punkty. Poprzednim razem znalazł się w czołowej trzydziestce Pucharu Świata w Planicy, w przedostatnim konkursie sezonu 2021/22.
– Jest trochę ulgi. I poczucie, że to nagroda za ciężką pracę, którą wykonywałem przez całe lato i która wykonuję nadal. Moje skoki dzisiaj wyglądały lepiej, niż wczoraj. Były trochę bardziej agresywne. Myślę, że widać, że zrobiłem jakiś progres. Ostatnio w Wiśle w kwalifikacjach byłem 50., a teraz zdobyłem punkty. Punkty cieszą, lepiej jest mieć punkty, niż ich nie mieć. Natomiast chciałbym oczywiście zajmować znacznie wyższe miejsca. Ale póki co, cieszę się z tego, co mam – podsumował 29-latek, który oddał skoki na odległości 116 i 121,5 metra.
Poza punktowanymi miejscami znaleźli się 33. Kamil Stoch, 34. Maciej Kot i 35. Piotr Żyła.
– Od razu po skoku czułem, że z tego nic nie będzie. Ta próba była spóźniona. Jakbym zaczął to wybicie z metr wcześniej i dobrze trafił w próg, to pewnie by się udało awansować do drugiej serii. Potem na chwilkę pojawiła się nadzieja, bo, oprócz Kuby, chyba z dziesięciu skoczków po kolei skakało słabiej ode mnie. Przez długi czas byliśmy we trzech z Kubą i Piotrkiem na prowadzeniu, ale ostatecznie skończyło się, jak się skończyło – mówił o swoim sobotnim występie Maciej Kot. – Piotrek też mi od razu powiedział "Maciek nie patrz na to, te skoki były za słabe". Jasne, że zawsze ma się nadzieję, bo też wiatr może się odwrócić, ale przede wszystkim trzeba dobrze skakać. Warunki nie odgrywały dziś jakiejś większej roli. Na pewno było lepiej, niż wczoraj. Skoki to nie ping-pong, warunki nigdy nie są laboratoryjne, ale najlepsi są tam, gdzie powinni być. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Nie muszę wymyślać nie wiadomo czego. Wiem, że mam skoczyć tak samo, tylko dobrze trafić w próg – podsumował.
Drugi konkurs Pucharu Świata w Wiśle rozpocznie się w niedzielę o godzinie 15:15. Na 13:45 zaplanowana jest seria kwalifikacyjna.
Korespondencja z Wisły, Kinga Marchela i Marcin Hetnał