Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Grudniowa jutrzenka, rodzynek i dziura

Wisła, Wisła i Powiśle. Przepraszam, autouzupełnianie. Wisła, Wisła i po Wiśle. A podobno zmarł główny inżynier odpowiedzialny za autouzupełnianie. Niech mu Ziemia lepką Będzin.

Ok, wyłączyłem. Od tej pory wszystkie literówki będę zwalać na długi covid. A na co zwalać winę za słabe wyniki Polaków? Jak zwykle na to samo, ale można już zwalać trochę mniej. Oto bowiem w Wiśle, a szczególnie w niedzielne, grudniowe (o paradoksie) popołudnie, błysnęła nam na horyzoncie jutrzenka nadziei. Jeszcze nie nadzieja, ale jutrzenka owszem. W całkiem sprawiedliwym konkursie Polacy pokazali skoki  trochę lepsze, niż w Skandynawii. Oczywiście to jeszcze nie jest to, czego należałoby oczekiwać, do tego jeszcze daleko. Tym bardziej, że skakali na własnej skoczni. Ale jest to jakiś znak, że może okres przygotowawczy nie został zupełnie zawalony, jak sezon temu. Że być może z tego jednak da się coś ulepić, coś wyrzeźbić, wycisnąć coś więcej, niż dwa podia jednego skoczka, jak zeszłej zimy. Paweł Wąsek dwa razy otarł się o pierwszą dziesiątkę, kurs w górę kontynuuje Aleksander Zniszczoł. Jakub Wolny powrócił z niebytu i zdobył pierwsze punkty od niemal tysiąca dni. A i nasi weterani pokazali na skoczni w Malince przynajmniej po jednym przywoitym skoku. Mogą to być te jedne jaskółki, co wiosny ostatecznie nie uczynią, a mogą to być pierwsze stopnie, które jednak powiodą ich na te piętra, na których lokatorzy mają zawsze w wazonikach świeże bukiety, bo im ładnie ubrane dziewczyny na podium je donoszą. Cytując klasyka - we will say what time we will tell.

Jego Świątobliwość Gigachad

W każdym razie oglądając te wiślańskie konkursy można było kilka razy się uśmiechnąć i pokiwać głową z uznaniem. Ja wiem, że porównywanie obecnego sezonu z poprzednim, to jest akt rozpaczy, świadczący o kapitulanckim wyborze poziomu odniesienia. Ale z drugiej strony, jaki należałoby dziś wybrać poziom odniesienia? Czasy Horngachera, początkowego Doležala lub pierwszy sezon Thurnbichlera, gdy nasi mistrzowie świata wciąż jeszcze byli piękni i młodzi, nawet jeśli to była druga młodość? Dopóki Kamil, Piotr czy Dawid wierzą w siebie, ja też w nich wierzę. Ale i oni chyba są wystarczającymi realistami, żeby wiedzieć o co walczą. Walczą o pojedyncze podia czy zwycięstwa, o medal na docelowej imprezie. Nie o zdominowanie sezonu i kolejną Kryształową Kulę. Zatem bardziej realistycznie będzie jednak porównywać ten sezon z poprzednim. A rok temu po trzech weekendach mieliśmy na koncie trzy razy mniej punktów w Pucharze Narodów. 

Rodzynek

Trwa austriacko - niemiecki duopol na podia. W sobotę na chwilę przerwał go szwajcarski rodzynek. A czy wy w ogóle wiecie, że "deschwanden" to po niemiecku znaczy "znikać"? Nie? No to już wiecie. Gregor nigdzie nie zniknął, wprost przeciwnie. Pojawił się na podium po raz trzeci w karierze. Szwajcar notuje najlepszy okres w karierze i jeśli nadal będzie skakał w takim poziomie, to zaliczy sezon życia. Gdyby nie jedenaste miejsce w pierwszym z fińskich konkursów, miałby serię sześciu występów na pierwszą dziesiątkę z rzędu, a takie rzeczy mu się w jego długiej już karierze jeszcze nie zdarzały. Trzymajmy kciuki za tego rodzynka, tym bardziej, że on trochę nasz. Dziewczynę ma Polkę i uczy się naszego języka, a to przecież dla przeciętnego obywatela tej planety większy hardkor, niż skakanie na Velikance.

Do roli rodzynka pretendował też Ren Nikaidō. W sobotę był trzeci na półmetku, skończyło się na dziesiątym miejscu. W niedzielę był już szósty. Też przyzwoity występ. Ren spiął poślady i na razie robi za lidera kadry japońskiej, bo Smokowi chyba się chwilowo nie chce. Skoro Nikaidō był na podium na półmetku, to nazwijmy go półrodzynkiem. Półrodzynek Nikaido. Brzmi jak coś, co mogliby Ci podać na obiad w tych restauracjach co ostatnio dostają gwiazdki Michelina i skasować Cię za to 260 zł. Kuchnia molekularna to się nazywa. Pfff...

Manuel Fettner przymierza się do latajacej miotły udającej zwykłe narty skokowe

Było o jutrzence, było o rodzynku, będzie o dziurze. Dziurę w pokrywie śnieżnej zrobił w środku nocy z soboty na niedzielę kierowca ratraka, przez co kilkudziesięciu ludzi musiało potem ją do ósmej rano uklepywać i udeptywać. Miało to być wielką tajemnicą, ale skoro temat sprzedał mediom sam prezes PZN, to co mi tam. Powiem Wam szczerze, że jakbym był takim deptaczem co go zerwali o drugiej w nocy, żeby do ósmej rano w niedzielę naprawiał coś, nad czym i tak wcześniej pracowano z wielkim wysiłkiem przez wiele dni, to nie byłbym specjalnie przychylnie nastawiony do tego kierowcy ratraka. Musiało tam wiele męskich słów paść, musiano wiele litrów kawy wypić i sporo się napocić. Ale skoro pracownicy skoczni dali radę załatać wielką dziurę na zeskoku, to może i nasz sztab załata wielką dziurę w formie naszych skoczków. Miejmy nadzieję, że w Wiśle uczyniono w tym kierunku pierwszy krok. 

Fantastic Four, wersja wiślańska

Po trzyletniej przerwie odbraził się na Wisłę Simon Ammann. Niestety, teraz na Simona Ammanna obraziła się skocznia w Wiśle i najwybitniejszy w historii szwajcarski skoczek wyjechał z Polski z kwitkiem. Na kwitku widniały liczby 47 i 41. W środowisku chodziły słuchy, że Ammann zrobił to złośliwie. Oto bowiem na zawody na skoczni imienia Adama Małysza przyjechał niewidziany od dawna w  europejskich konkursach pucharu świata Hueng-Chul Choi. A po co przyjechał? No przecież nie po punkty, bo on ostatnie zdobył w tym sezonie, w którym jeszcze na skoczniach brykał Adam Małysz. Koreańczyk przyjechał tu po to, żeby zostać odnotowany w statystykach jako najstarszy uczestnik konkursu. A raczej kwalifikacji. Bo ostatni raz kwalifikacje to Choi przebrnął jeszcze przed pandemią. I to było w tych słabo obsadzonych zawodach w Titisee-Neustadt, gdzie przyjechało 51 zawodników, w tym dwóch Koreańczyków. Więc siłą rzeczy jeden z nich zmieścił się w "50". Jakby szukać takich kwalifikacji, gdzie Choi faktycznie musiał powalczyć, i powalczył z sukcesem, to trzeba by się cofnąć do stycznia 2016 i kwalifikacji do drugiego konkursu w Sapporo. Czyli 9 lat wstecz. To były jeszcze czasy, gdy najlepsza "10" pś nie musiała brać w nich udziału. 

Drapiesz się po głowie czytelniku, i zastanawiasz się, czy ja już tak zabrnąłem w dygresje, że zapomniałem o złośliwym zachowaniu Ammanna. Otóż nie zapomniałem. Chodzi o to, że podobno Ammann ma kosę Choiem jeszcze od 1998 roku. Wtedy na Mistrzostwach Świata Juniorów w Sankt Moritz Choi wyprzedził Ammanna o trzy pozycje, a poza tym zjadł w namiocie dla skoczków ostatnią kanapkę z camembertem, na którą Simon też miał ochotę. No i Ammann specjalnie przyjechał teraz złośliwie do Wisły, żeby Choi nie był najstarszym skoczkiem w zawodach. Klei się? Klei. Zmyśliłem? Zmyśliłem. Ale fajna teoria, a ludzie lubią dobrą bajerkę.

Pan w śmiesznych butach

W Sankt Moritz Choi był piąty, a szósty był Arne Sneli. A wiecie kto to jest Arne Sneli? Okazuje się, że do tego weekendu mało kto w Polsce wiedział. A to jest brat bliźniak Torego Sneli, aktualnego trenera Amerykanów. Obaj skakali nawet kilka sezonów w Pucharze Świata na przełomie wieków. Wszyscy znają fińskich braci Hautamäki, wszyscy znają słoweńskich braci Prevców, wszyscy pamiętają oczywiście o legendarnych a wybitnych norweskich braciach Ruud. A Norwegowie mieli też braci Sneli, którzy co prawda sukcesów nie odnieśli, ale za to sa bliźniakami. Znaczy Norwegowie nadal ich mają, tylko że oni już nie skaczą. Tylko jak chodzą po skoczni to zmylają dziennikarzy. Dopiero jak w niedzielę stanęli tuż koło siebie niedaleko mix zony, to ich pokazałem kolegom. Bo niektórzy myśleli, że ich wkręcam, jak mówiłem, że trener Amerykanów ma brata bliźniaka. A gdyby ktoś chciał bardziej szczegółowo posłuchać, jakiego zamieszania narobili w Wiśle bracia Sneli, lub zapoznać się z innymi anegdotkami z tego weekendu, to zapraszam do odsłuchania zapisu z Atlas Live, który wisi sobie tutaj.

Tore Sneli. Ale czy na pewno?!

 

                      Czołówka weekendu w Wiśle
Lp zawodnik kraj przybytek pkt. wPŚ
1 Pius Paschke Niemcy 160 476 1
2 Daniel Tschofenig Austria 150 380 2
3 Jan Hörl Austria 130 366 3
4 Gregor Deschwanden Szwajcaria 112 253 5
5 Stefan Kraft Austria 96 336 4
6 Kristoffer E. Sundal Norwegia 77 207 7
7 Ren Nikaidō Japonia 66 122 11
8 Timi Zajc Słowenia 56 100 14
9 Kark Geiger Niemcy 50 149 9
10 Paweł Wąsek Polska 48 90 15
  Aleksander Zniszczoł Polska 37 71 20
  Dawid Kubacki Polska 18 49 24
  Jakub Wolny Polska 18 18 35
  Kamil Stoch Polska 6 31 29
  Piotr Żyła Polska 5 5 45

Potwierdzeniem tego, że skoki biało-czerwonych znierzają w dobrym kierunku jest choćby to, że Paweł Wąsek zmieścił się w dziesiątce najlepiej punktujących zawodników weekendu. Znalazł się tam też po raz pierwszy Japończyk. W ogóle znalazło się miejsce aż dla siedmiu zespołów. A Jego Świątobliwość Gigachad wywiózł z kolejnej skoczni największy weekendowy urobek i ma już przewagę niemal stu punktów nad drugim w stawce Tschofenigiem. Pięć razy na podium w sześciu konkursach i po zwycięstwie na każdej z obskakiwanych do tej pory skoczni. Slay, proszę ja Ciebie.

              Poczet Podiumowiczów 09.12.2024
Lp zawodnik kraj 1. 2. 3. suma wPŚ
1 Pius Paschke Niemcy 3 1 1 5 1
2 Jan Hörl Austria 1 2 0 3 3
3 Daniel Tschofenig Austria 1 1 1 3 2
4 Andreas Wellinger Niemcy 1 0 0 1 6
5 Stefan Kraft Austria 0 1 2 3 4
6 Gregor Deschwanden Szwajcaria 0 1 0 1 5
7 Maximilian Ortner Austria 0 0 1 1 8
8 Karl Geiger Niemcy 0 0 1 1 9

I kto by przypuszczał, że jako trzecia reprezentacja po Niemczech i Austrii, pojawi się nie Norwegia, Słowenia, Japonia czy Polska, tylko Szwajcaria. Ale skoro mógł Szwajcar, to czemu nie Polak? 

Plastikowa Kulka 09.12.2024
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Casey Larson USA 6 n
1 Valentin Foubert Francja 6 28
3 Muhammed Ali Bedir Turcja 5 n
4 Fatih Arda İpcioğlu Turcja 5 49
5 Władimir Zografski Bułgaria 5 33
6 Antti Aalto Finlandia 5 30

Jedyne pocieszenie dla Amerykanów po tak smutnym weekendzie jest takie, że Larson prowadzi w tej klasyfikacji. Zasady Plastikowej Kulki możecie znaleźć w tym felietonie.

W Pucharze Narodów mieliśmy mijankę z Japończykami, ale to taką mijankę, że prawie z obcierką. Wyprzedziliśmy ich o jeden punkcik.  Lepsze nic niż rydz, jak mawiał mój kolega, który miał alergię na grzyby. I warto nadmienić, że w niedzielę tylko Austriacy i Niemcy zdobyli więcej punktów od nas. Jasne, że jak można wystawić krajówkę, to to trochę pomaga, ale tylko wtedy, jak krajówka sobą coś reprezentuje. Jakby nie było, prowadzą pewnie Austriacy, za nimi już ze sporą stratą Niemcy, których ciągnie za uszy Paschke. A potem długo nic i reszta. Na czele reszty Norwegia, która ma Sundala i takie dni jak sobota. Bo w sobotę odpalili Granerud i Vilumstad. A Granerud tej zimy to jest w ogóle wyższa szkoła jazdy. To zawsze był skoczek, który potrafił zaliczać zaskakujace wpadki, ale teraz to już jest rollercoaster na całego. 11.,12.,odpadnięcie w kwalifikacjach, 48.,6. i 32. Nigdy nie wiesz, który Granerud przyjedzie dziś na skocznię. Trochę podobnie jest z Timim Zajcem, ale Słoweniec jednak ma mniejsze ekstrema. Wyraźnie z tonu spuścili Amerykanie i dali się wyprzedzić Estonii. Trener Tore Sneli na pewno nie będzie dobrze wspominał tego weekendu, jeszcze gorzej zapamięta go Jason Colby. Młodemu skoczkowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. 

Anatolij Kaszpirowski. Ale czy na pewno?!

Cytat zupełnie na temat:

"Gdy kota nie ma, myszom nie chce się lądować. Jest takie austriackie powiedzenie"

Michał Korościel

Cytat zupełnie nie na temat:

"Narodzona dnia siódmego

Przeciw Tobie z ciała Twego

Od początku świata trwam

i do końca będę tam"

Wojciech Byrski

I tak nam przeleciał weekend ze skokami w Wiśle. Już za cztery dni rozpoczniemy weekend ze skokami w Titisee-Neustadt. A w Titisee-Neustadt tylko dwie rzeczy są pewne: Badenia i Wirtembergia.

Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.

***
Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.