Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wiatr, mgła i śnieżyca w Kanderstegu. „Przeżyliśmy wszystko, co można przeżyć na konkursie skoków”

Tylko jeden konkurs FIS Cup udało się rozegrać w miniony weekend w szwajcarskim Kanderstegu. W sobotę na skoczni panowały anormalne warunki. Mimo wielu prób i długiej walki jury skapitulowało i zdecydowało się odwołać rywalizację.

Sobotnia, przegrana ostatecznie, batalia z pogodą trwała dwie godziny. Swoje skoki zdążyło oddać 62 z grona 73 zawodników. - Przeżyliśmy chyba wszystko, co można przeżyć podczas konkursu skoków - mówi nam trener naszych juniorów, Daniel Kwiatkowski. - Od samego początku były problemy. Wiał silny wiatr. Jak przyszła mgła, to wiało mocno z przodu, jak mgła się cofała - to znowu z tyłu. Jury trochę wolno reagowało na sytuację. Przeciągało się to wszystko. Gdy mgła się zagęściła, był z kolei problem z tym, że kamery od pomiaru odległości "nie widziały" zeskoku. Trzeba było czekać aż ta mgła sobie pójdzie. Mgła trochę zeszła, za to przyszła śnieżyca. Zaczęło tak mocno padać, że dmuchawy na rozbiegu nie dawały rady. Gdy skoczył jeden z przedskoczków, okazało się, że miał na progu prędkość mniejszą o 6 km/h od zawodników, którzy skakali wcześniej. Wtedy zdecydowano się odwołać zawody. Wszyscy byli pewni, że w niedzielę zostaną rozegrane dwa konkursy. Do końca nie wiem dlaczego przeprowadzono tylko jeden. Warunki były bardzo dobre i w niedzielę dałoby się skoczyć dwa razy - ocenia szkoleniowiec.

Spośród ośmiu biało-czerwonych tylko trójka zdołała w niedzielę uplasować się w punktowanej trzydziestce. - Patrząc tylko na wyniki, to nie możemy być do końca zadowoleni. Ja osobiście liczyłem na więcej, po tym co widziałem u chłopaków na treningach. Skoki nie były złe, odległościowo dużo nie odstawali, ale troszkę nam brakowało tych metrów. Bardzo jestem zadowolony z Szymka Sarniaka, zaczyna nam się rozkręcać. Wiktor Szozda też na plus, zaczyna wracać do formy po tym słabszym okresie letnim. Janek Galica skoczył swoje. Ogólnie dużo zawodników było, mocna obsada, więc ciężko było wszystkim zapunktować - podsumowuje trener Kwiatkowski.

Polskich kibiców może szczególnie martwić ciągnący się od dłuższego czasu kryzys formy wielkiej nadziei polskich skoków - Jana Habdasa. Podczas niedzielnej rywalizacji brązowy medalista mistrzostw świata juniorów z Whistler z 2023 roku uplasował się na odległym, 42. miejscu. - Jeżeli chodzi o Jana Habdasa to jest niestety zupełnie posypany. Ma teraz trudny okres. Ciężko mi powiedzieć coś więcej na jego temat, bo ostatnio nie widziałem go na zbyt wielu treningach, bardziej koncentruję się na swoich zawodnikach. Ma problemy z pozycją dojazdową, nie może się właściwie ułożyć na najeździe. Jak uda mu się lepiej dojechać, bardziej komfortowo, to ten skok jest lepszy. A jeżeli coś nie zagra, to jest po skoku. Potrzebuje chyba teraz spokoju, żeby na treningach sobie popracować nad niektórymi elementami, bez ciśnienia i bez presji - ocenia szkoleniowiec juniorów.

- W środę mamy w planach trening w Zakopanem, jeśli przygotują nam skocznię. Ma być gotowa, zobaczymy. W czwartek czeka nas wylot do Notodden na kolejne konkursy FIS Cup - zakończył trener