Thurnbichler postawił na Zniszczoła. „Dysponował większymi rezerwami"
Paweł Wąsek okazał się najlepszym reprezentantem Polski podczas piątkowej sesji treningowej. O drugie miejsce w składzie na konkurs duetów rywalizowali Aleksander Zniszczoł i Jakub Wolny. Choć dwukrotnie wyżej plasował się Wolny, trener Thomas Thurnbichler nominował Zniszczoła. Ostatecznie nasza dwójka wywalczyła 6. lokatę na Hochfirstschanze (HS142) w Titisee-Neustadt.
– Miałem wybór pomiędzy Kubą Wolnym a Olkiem Zniszczołem. Podjąłem decyzję, że postawię na Olka. Wiem, co on jest w stanie zrobić, bez mówienia, że Kuba nie jest w stanie tego zrobić. W ciągu ostatnich dwóch lat zdarzały się też sytuacje, kiedy eliminowałem Olka i wybierałem kogoś innego. To było przerzucie, że Olek zdoła się poprawić i zrobił to w zawodach. Zwłaszcza w drugiej i trzeciej serii konkursowej. Wtedy było lepiej niż w próbach treningowych, kiedy Olek dysponował większymi rezerwami od Kuby i właśnie dlatego go dziś wybrałem – argumentuje austriacki szkoleniowiec.
– Ze strony Pawła, Kuby i Olka był to pozytywny początek skakania na Hochfirstschanze. Najpierw w seriach treningowych, a potem w konkursie. Kamil i Dawid z pewnością muszą się poprawić. Piątkowa rywalizacja duetów była obiecująca. Zawody stały na naprawdę wysokim poziomie. Niektóre nacje zaskoczyły, szczególnie Killian Peier w szeregach Szwajcarów. Potrzebowalibyśmy sześciu naprawdę dobrych skoków, by zbliżyć się do podium. Paweł i Olek oddali jednak po jednej nie do końca udanej próbie, a w takiej sytuacji poziom był dziś po prostu za wysoki – kontynuuje Tyrolczyk.
– Nigdy nie spotkałem się z takimi warunkami w Titisee-Neustadt, aby było tak równo. Były delikatne zmiany ruchy powietrza, co zawsze generuje pewne różnice, ale było naprawdę stabilnie i sprawiedliwie – podkreśla 35-latek.
– Naturalny najazd nie jest trudny, jest inny. Chodzi o szybkie dostosowanie się do panujących warunków na rozbiegu. Olek powiedział, że po raz pierwszy miał wrażenie jazdy w dół slalomem. Myślę, że przed dekadą taki rozbieg uznałoby się za całkiem fajny najazd lodowy, ale w dzisiejszych czasach jest inaczej. Jest bardziej wyboiście, są pewne nierówności i jeśli jest się przyzwyczajonym do ceramicznych torów, bądź lodowych z plastikowymi bokami. One są idealnie proste, nie ma żadnych zakłóceń, które pojawiają się w torach wyciętych w lodzie. Wszyscy mieli jednak tak samo i nie dostrzegłem z tym większych problemów. Po prostu zmienia się czucie – kończy główny trener reprezentacji Polski.
Na sobotę zaplanowano konkurs indywidualny (16:00), który zostanie poprzedzony rundą kwalifikacyjną (14:30).