Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Jego Świątobliwość Gigachad

To był naprawdę fajny weekend ze skokami. Taki, który mógł się podobać kibicom bez względu na kraj pochodzenia. Sędziowie pozwolili wreszcie skoczkom porządnie polatać poza punkt K, a nawet poza HS. Pogoda nie psuła za bardzo widowiska. A i my mamy powody do optymizmu.


Początek był ryzykowny. W piątek trzynastego trzynaście drużyn przystąpiło do konkursu. To nie miało prawa się udać a jednak się udało. To był naprawdę ciekawy konkurs i atrakcyjny początek bardzo udanego weekendu ze skokami. Powody do świętowania mają przede wszystkim Niemcy z Piusem Paschke na czele. Lider niemieckiej kadry wyrósł nam na prawdziwego dominatora pierwszego periodu. Pięć zwycięstw w ośmiu konkursach i tylko raz - w wietrznym konkursie w Ruce - wypadł poza podium. Dzięki pierwszemu w karierze dubletowi może pochwalić się serią trzech zwycięstw z rzędu. A dublet przed własną publicznością to zawsze święto. Jego Świątobliwość Gigachad ma już przewagę 220 punktów nad wiceliderem - Danielem Tschofenigiem. Kto by się spodziewał, że właśnie tego skoczka będzie stać na taki wyczyn? Jeśli ktoś się spodziewał, to gratulacje. W przedsezonowych przewidywaniach, wróżbach i zgadywankach nazwisko "Paschke" niemal nie istniało. Za to wielu stawiało na innego Niemca - Andreasa Wellingera. Tymczasem rok temu po pierwszych ośmiu konkursach Wellinger był wiceliderem z czterema miejscami na podium, choć bez zwycięstwa. Za plecami miał Paschkego i Geigera. Teraz Paschke zupełnie przyćmił mistrza olimpijskiego z Korei. Oczywiście to dopiero początek sezonu i nic nie jest jeszcze wykluczone. Również to, że na przykład Wellinger wygra puchar świata a Paschke nie załapie się nawet na podium. Zeszłej zimy Paschke jechał na TCS jako trzeci zawodnik cyklu. A w drugiej części sezonu zdarzały mu się konkursy bez awansu do drugiej serii i koniec końców  zajął 10. miejsce w klasyfikacji generalnej. Skoki to skoki. Osobiście jednak uważam, że weteran z Kiefersfelden wskoczył na taki poziom, że będzie jednym z głównych bohaterów sezonu. Już teraz Niemcy patrzą na niego jak na tego, który wreszcie po niemal ćwierćwieczu wygra Turniej Czterech Skoczni. Nie bez powodu, bo od wielu lat nie mieli tak mocnego skoczka w okresie poprzedzającym to prestiżowe wydarzenie.

Horngacher odhacza trzecie weekendowe zwycięstwo. Duety i dwa razy Paschke. Austriak nie zostawił nic dla innych.

Jednak z ostatnimi takimi przypadkami wiążą się dość bolesne wspomnienia. W sezonie 2017/218 Richard Freitag był liderem cyklu od drugiego grudnia. W pięciu kolejnych konkursach (dwa w Niżnym Tagile, jeden w Titisee-Neustadt i dwa w Engelbergu) zajmował na przemian pierwsze i drugie miejsca. Zarówno w Oberstdorfie jak w i Ga-Pa był drugi. Tylko że wtedy po pierwsze ze swoją fantastyczną formą wystrzelił Kamil Stoch, a po drugie Rysiu Piątek upadł podczas konkursu w Innsbrucku i Turniej się dla niego skończył. Cztery lata później wielkim rozczarowaniem okazał się Karl Geiger. On (podobmie jak teraz Paschke) był liderem od pierwszego konkursu sezonu, też rozgrywanego w Rosji - tu podobieństwo do Freitaga. I trzymał się tego miejsce jeszcze do Garmisch-Partenkirchen, ale tylko siłą rozpędu. O ile zawody w Engelbergu wskazywały, że może walczyć o Złotego Orła jak równy z równym z Ryōyū Kobayashi, o tyle już od początku Turnieju był dla Japończyka jedynie tłem. Nie potrzeba było kontuzji, by zakończył zmagania nawet poza podium.

A jak spisze się Paschke? Zobaczymy. Na razie przed nami jeszcze Engelberg i raczej można być pewnym, że i tam będzie brylował. Ale przerwa świąteczna często weryfikuje liderów i faworytów. Na razie Paschke jest dominatorem i słusznie Niemcy upatrują w nim naturalnego kandydata na wygranie Turnieju. Wszyscy rywale z czołówki są dalece mniej regularni i nawet w pojedynczych skokach rzadko się zdarza, by ktoś doskoczył do poziomu, który dla Niemca wydaje się naturalną i rutynową wysokością przelotową. Niemiecka publiczność w Badenii-Wirtembergii oglądała w ten weekend nie tylko trzy niemieckie zwycięstwa, ale i najmocniejszego od lat kandydata do wymazania trwającej już niemal ćwierć wieku posuchy w TCS. Największym zagrożeniem dla Paschkego wydaje się w tej chwili być to, że od nieustannego włażenia na najwyższy stopien podium tak zmęczy swoje kolana, że zabraknie świeżości na skakanie.

Pius Paschke wciąż ma się z czego cieszyć

Najbliżej Paschkego są oczywiście Austriacy. Niezwykła sprawa. Mają po ośmiu konkursach pięciu różnych zawodników na podium. Niesamowicie przygotował Andreas Widhölzl swoich podopiecznych do sezonu. Ale co tam choćby całe hordy Austriaków takiemu Piusowi. Nec Hercules contra plures? Nec Hercules, ale ita Pius. Od trzech konkursów pojedynczo, czy też dwójkami, młodzi czy starzy, utytułowani czy zieloni, szturmują Austriacy najwyższy stopień podium, ale Paschke odpiera te ataki i spokojnie robi swoje. Nawet jak w Wiśle Austriacy wezwali na pomoc Szwajcara Deschwandena, Pius dał radę. Ale te wyniki trzeba jednak docenić. W Pucharze Narodów Austria ma komfortową przewagę, a w czołowej dziesiątce klasyfikacji indywidualnej połowa składu to rodacy Mozarta. W Titisee-Neustadt Tschofenig dopiero pierwszy raz wypadł z czołowej dziesiątki konkursu. A Kraftowi i Hörlowi też przydarzyło się to dopiero po razie. Młodziutki Ortner wytracił pęd i skacze coraz słabiej? To rutynowany Michael Hayböck przypomniał wszystkim, że kawał z niego skoczka i 24. raz w karierze stanął na podium. A i Manuel Fettner zajął wysokie, szóste miejsce. Gdyby szukać kogoś, kto może znów pogrzebać niemieckie nadzieje na Złotego Orła, to Austriacy mają na starcie kilku kandydatów. 

- Ty, ale z taką formą Piusa drugie miejsce to jak pierwsze, nie?

- Może jakby trener mniej czasu poświecał klamkom, a wiecej nam, to byśmy częściej wygrywali?

Aż do ósmego konkursu trzeba było czekać na pierwszego nie niemieckojęzycznego skoczka na podium. W Wiśle niemiecko-austriacki duopol przełamał Deschwanden, teraz przyszła poraz na zawodnika spoza Alp. Jak można było oczekiwać, okazał się nim Kristoffer Eriksen Sundal. Reprezentant klubu IL Koll już zeszłej zimy błysnął formą. Sezon zakończył za plecami Lindvika i Forfanga, ale znacznie wyżej od pogubionego Graneruda. W tym sezonie liderem norweskiej kadry jest najmłodszy jej członek. Tak, tak, Sundal jest młodszy nawet od Villumstada. Jeśli mnie pytacie, który urodzony w XXI wieku skoczek jako drugi po Tschofenigu wygra konkurs w elicie, to stawiam juany przeciw migdałom, że będzie to Sundal. 23 lata, ale to już bardzo poukładany zawodnik. Inteligentny, pewny siebie i z wszelkimi predyspozycjami do sukcesów. Niewiele brakło (0,4 pkt.), by Sundala ubiegł Anže Lanišek. Ale jednak zabrakło i Słoweńcy na swoje podium jeszcze muszą poczekać. A Żabie, a tym bardziej Zajcowi, dużo brakuje do regularności Sundala, co zresztą wyraźnie ukazuje klasyfikacja generalna. Zarówno Żaba jaki Zajc skaczą jednak znacznie dalej, niż Kos lata, stąd nieobecność Lovro w Niemczech.

Kristoffer Eriksen Sundal

Strasznie szkoda tego niedzielnego skoku Pawła Wąska z pierwszej serii. Bo wtedy konkursy w Titisee-Neustadt moglibyśmy zakończyć naprawdę pozytywnym akcentem. Oto bowiem do solidnych już wcześniej Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła dołączył Jakub Wolny. Już w Wiśle zdobył punkty na przełamanie niemocy a na Hochfirstschanze jego pojedyncze skoki wyglądały naprawdę dobrze. A przecież ta trójka to zawodnicy, którzy już od dawna powinni stanowić trzon naszej drużyny, na których liczyliśmy od początku tej zimy. Tak czy owak zawodnik z Bielska-Białej zaliczył bardzo udany weekend i mamy już trzech skoczków z miejscem w "10", a żaden z nich nie jest Pawłem Wąskiem. A że Paweł na pewno nie stracił nagle formy, pewnie i on się tam wkrótce pojawi. A wracając do Wolnego, to Kuba najwyraźniej lubi Hochfirtschanze bo już drugi raz w karierze zajął na tej skoczni miejsce w pierwszej dziesiątce. Pozostałe trzy razy meldował się w tej grupie na skoczniach do lotów. A że Hochfirstchanze jest jedną z największych skoczni dużych, zatem wszystko się zgadza, bo wiadomo, że Wolny preferuje raczej większe obiekty.

I kto teraz jest kijek?

My tu sobie gadu a gadu , a tymczasem Kamil Stoch zaliczył w niedzielę swój 450 występ w pucharze świata. Jeśli ktoś się zastanawia czy to dużo, to odsyłam do tego felietonu. Tam jest tabelka z "klubem 300" i jak łatwo zauważyć, więcej występów od naszego supermistrza mają tylko Noriaki i Simon. Kamil Stoch. 21 sezonów, biegnie nam 22. 377 występów w drugiej serii, 199 razy w czołowej dziesiątce, 80 razy na podium. 17,7% jego występów kończyło się w czołowej trójce. 8,6% - zwycięstwami. Po drodze worek medali i innych trofeów z imprez mistrzowskich i turniejów. Jak już dziś wiemy, to wszystko miało się zakończyć w marcu, ale wciąż trwa. I tak długo, jak on wierzy w siebie, ja będę wierzył w to, że ta wspaniała historia może mieć radosny koniec. Że to może zakończyć się innymi liczbami, niż 39 i 80, że do bogatej kolekcji medali może jeszcze dołączyć kolejny. 

450 and counting...

Historyczne osiągnięcie Fatiha Ardy İpcioğlu i zarazem tureckich skoków - skoczek z kraju Azji Mniejszej w czołowej dwudziestce pucharu świata. Czy zatem zmiany Pertile przyniosły sukces? Czy zastanawiamy się, jakby to było, gdyby kwoty startowe pozwalały na występ kolejnemu Austriakowi, Niemcowi, Norwegowi czy Słoweńcowi, czy cieszymy się z tego, że szanse na częstsze występy w elicie mają Francuzi, Ukraińcy, Turcy czy Kazachowie? Na długofalowe efekty, czyli ewentualny rozwój dyscypliny w tych krajach, wyrażony hojniejszym finansowaniem i zainteresowaniem kibiców, trzeba jeszcze poczekać. Natomiast z perspektywy już istniejącego kibica na skoczniach zrobiło się ciekawiej i więcej flag powiewa. Orzeł Cesarski to taki ptak drapieżny, którego całoroczne siedliska znajdują się przede wszystkim w Turcji. Jak dla mnie İpcioğlu latał w Titisee właśnie jak orzeł cesarski. Może nie tak majestatycznie, ale na pewno drapieżnie. Drapieżnie na sukcesy. A że i Bedirowi w piątek skoki wychodziły nienajgorzej, w debiucie w konkursie drużynowym Turcja zaprezentowała się bardziej, niż przyzwoicie. Dziesiąte miejsce dzięki wyprzedzeniu Francji, Ukrainy i Kazachstanu to jednak osiągnięcie skoczków, których mogło już przecież w tym roku nie być i to nie w pucharze świata, ale w ogóle. 

Fatih Arda İpcioğlu

Jewhen Marusiak się przebudził. Zatem pomimo słabszego występu w piątkowym konkursie duetów, Ukraina wreszcie ma punkty. Po pierwsze, udało się wyprzedzić Francję, więc i za konkurs zespołowy punkciki wpadły. Po drugie, te punkciki jakby odblokowały Marusiaka, który przypomniał sobie, że potrafi skakać. W sobotę było jeszcze nieśmiało. Za to w niedzielę - można powiedzieć, że prawie tak historycznie, jak w przypadku Turków. Bo dwunaste miejsce Marusiaka to najlepszy wynik jakiegokolwiek Ukraińca na skoczni dużej. Wyżej (o jedno miejsce) Marusiak był tylko raz, i było to na skoczni mamuciej w Vikersund. 

O czym jeszcze warto wspomnieć? Drugi już tej zimy upadek Domena Prevca. Najmłodszy z braci zawsze skakał niezwykle agresywnie i ryzykownie. Ale tym razem to nie jego styl z czubkami nart niemal założonymi za kark był powodem upadku. Domen dość nieszczęśliwie wylądował. Ale takie drobne niepowodzenia to dla takiego kozaka pestka. W niedzielę był już na rozbiegu i zapunktował po raz drugi w sezonie. W sezonie, który jest dla niego bardzo turbulentny. Póki co dwa upadki i jedna dyskwalifikacja. Oby wszystkie nieprzejemności odbębnił sobie w grudniu a potem alleluja i do przodu.

Domen Prevc 

 

           Czołówka weekendu w Titisee-Neustadt
Lp zawodnik kraj przybytek pkt. wPŚ
1 Pius Paschke Niemcy 200 676 1
2 Gregor Deschwanden Szwajcaria 106 359 5
3 Michael Hayböck Austria 102 186 10
4 Kristoffer E. Sundal Norwegia 96 303 7
5 Jan Hörl Austria 85 451 3
6 Daniel Tschofenig Austria 76 456 2
6 Anže Lanišek Słowenia 76 178 12
8 Andreas Wellinger Niemcy 68 316 6
9 Marius Lindvik Norwegia 56 188 9
10 Stefan Kraft Austria 53 389 4
  Aleksander Zniszczoł Polska 41 112 16
  Jakub Wolny Polska 41 59 25
  Paweł Wąsek Polska 16 106 19
  Kamil Stoch Polska 13 44 28
  Dawid Kubacki Polska 0 49 26
  Piotr Żyła Polska 0 5 47

Tak, ja też przetarłem oczy, ale trzecim najlepszym zawodnikiem weekendu był Hayböck. Jak się zajmuje dwunaste i drugie miejsce, to może tak być. Myśmy się w ten weekend kotłowali z Japończykami i Szwajcarami w Pucharze Narodów na miejscach 5-7 ale ostatecznie wyjeżdżamy z małą przewagą nad Helwetami i troszkę większą nad samurajami.

Poczet podiumowiczów 15.12.2024
Lp zawodnik kraj 1. 2. 3. suma wPŚ
1 Pius Paschke Niemcy 5 1 1 7 1
2 Jan Hörl Austria 1 2 0 3 3
3 Daniel Tschofenig Austria 1 1 2 4 2
4 Andreas Wellinger Niemcy 1 0 0 1 6
5 Gregor Deschwanden Szwajcaria 0 2 0 2 5
6 Stefan Kraft Austria 0 1 2 3 4
7 Michael Hayböck Austria 0 1 0 1 10
8 Kristoffer E. Sundal Norwegia 0 0 1 1 7
9 Maximilian Ortner Austria 0 0 1 1 8
10 Karl Geiger Niemcy 0 0 1 1 11

No i wreszcie do przedstawicieli krajów alpejskich dołączył pojedynczy Norweg. Jak w Wiśle blisko był japończyk, tak w Titisee-Neustadt blisko był Słoweniec. To może w Engelbergu uda się akurat Polakowi?

            Plastikowa Kulka 15.12.2024
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Casey Larson USA 6 n
2 Valentin Foubert Francja 6 28
3 Muhammed Ali Bedir Turcja 5 n
3 Erik Belshaw USA 5 n
5 Fatih Arda İpcioğlu Turcja 5 40
6 Władimir Zografski Bułgaria 5 37
7 Antti Aalto Finlandia 5 31
8 Stephan Layhe Niemcy 5 27

Zasady Plastikowej Kulki możecie znaleźć w tym felietonie.

Cytat zupełnie na temat:

"Kevin Bickner w tym locie przypominał mi Roberta Johanssona. On też sprawiał wrażenie, jakby palcówki do fortefpianu ćwiczył."

Igor Błachut.

Cytat zupełnie nie na temat:

"I'm calling out tonight

For what I feel is right

And I won't be quiet

'Cause I've seen the truth 

modified for you

And we just can't buy it"

Joe Tempest

 

I tak nam minął czwarty weekend z pucharem świata. Za tydzień będziemy zamykać pierwszy period, tradycyjnie w Engelbergu. A w Engelbergu tylko dwie rzeczy są pewne: Kaplica Świętego Krzyża i filmowcy z Bollywood.

Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.

***
Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.