Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Niczego nie muszę, ale chcę” – Kamil Stoch przed Engelbergiem

Kamil Stoch przystępuje do przedświątecznego weekendu z Pucharem Świata jako 28. zawodnik klasyfikacji generalnej, który ma na swoim koncie 44 „oczka”. Najlepszym wynikiem 37-latka pozostaje 14. miejsce w jednoseryjnym konkursie w Ruce. Resztę zawodów podopieczny Michala Doležala kończył w trzeciej, bądź czwartej dziesiątce.


– Staram się szukać jakichś pozytywów i wynieść coś fajnego z każdego weekendu. Być cały czas smutnym, złym i sfrustrowanym? Też nie tędy droga, nic dobrego to nie przyniesie. Jest pewna stabilizacja. Kiepska, ale jest. Przynajmniej ze skokami średniej jakości plasuję się w połowie trzeciej dziesiątki. Wiem, gdzie popełniam błędy i co trzeba poprawić. Staram się to robić, ale to nie jest takie łatwe – powiedział Kamil Stoch przed kamerą Skijumping.pl.

– Kluczem cały czas jest to samo, czyli złożenie się do pozycji w taki sposób, żeby dała mi stabilny przejazd. Tracę równowagę w przejściu, przez co następuje ruch z tyłu do przodu. Czasami wychodzi w miejscu, przez co nie ma rotacji, bądź z tyłu do przodu, po czym muszę odciągać zaraz za progiem, żeby nie przelecieć na głowę. To największy mankament, z którym się borykam. Pojedyncze skoki są niezłe, jak drugi w sobotnich zawodach, czy pierwszy w niedzielnych. Ten ruch był bardzo dobry, ale pozycja była wycofana. To są skoki, które pokazują mi, że idzie to mozolnie, ale są przebłyski – wskazuje mistrz świata z 2013 roku.

– Jak zepsujesz na progu, to w powietrzu możesz robić wszystko, ale dużo nie nadgonisz. W topowej formie jest inna energia. Kiedy się szuka, wówczas wszystko dzieje się na pół-sprzęgle. Na takiej zasadzie, żeby zobaczyć, co będzie. Przy popełnionym błędzie nie ma z czego wyciągać, bo brakuje energii – tłumaczy trzykrotny zdobywca Złotego Orła.

– Wszyscy mi mówią, żebym się nie przejmował, bo już niczego nie muszę. Pewnie, czuję, że niczego nie muszę, ale chcę. Bardzo ciężko przepracowałem całe lato i jesień. Bardzo dużo poświęciłem, nie tylko energii i czasu. Wkurza mnie ta sytuacja, bo wiem i czuję, że jestem w stanie oddawać lepsze skoki, ale nie mogę… – kontynuuje triumfator 39 konkursów rangi Pucharu Świata.

– Mogę sobie podskakiwać, ale to mogę robić też na górce za domem. I tam też nie będę niczego nie musiał, ale tak naprawdę nigdy niczego nie musiałem. Nigdy mi nikt nie kazał tego robić, nikt nie groził mi, że mnie zastrzeli, jeżeli nie będę wygrywał. Zawsze robię to z pasji i chęci. Kocham to, co robię. Uwielbiam skakać na nartach. Aktualnie jest średnio, ale nie zamieniłbym tego. Wkurzam się, denerwuję i tracę zmysły, ale nie chciałbym nie jechać na zawody. Cierpiałbym, gdyby ktoś mi teraz powiedział, że mam odpocząć, zamiast jechać do Engelbergu – nie ukrywa Stoch.

– Ambicje na pewno pomogły mi osiągnąć to, co już osiągnąłem do tej pory. To one pchają mnie do tego, bym dawał z siebie jeszcze więcej i wyciskał poty. Po to, by wycisnąć potencjał do ostatniej kropli. Z drugiej strony jest to też gubiące. Nie jeździ się na zawody, żeby tylko wystartować. Chce się skakać dobrze i być najlepszym. I to jest coś, co może gubić w sytuacji, w której teraz jestem. Potrzebuję spokoju, konsekwencji i cierpliwości – podkreśla.

– Nie mam już 18 lat. Nie będę dostawał szans, plasując się w trzeciej dziesiątce, żebym się rozskakał i przecierał… Dostaliśmy jasno do zrozumienia, że zostaniemy wymienieni na młodszych, jeżeli będziemy skakać kiepsko. Taka jest kolej rzeczy, to jest normalne… – zdaje sobie sprawę 37-latek.

Dawid Kubacki został wycofany ze składu przed Engelbergiem, a Piotr Żyła po Wiśle został odesłany do Pucharu Kontynentalnego. Czy Stoch dopuszcza możliwość startu w zawodach niższej rangi w tym sezonie?  – Nie wiem, na razie czegoś takiego nie doświadczyłem, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak bym zareagował. Nie mam pojęcia… – kończy.