„W końcu” – Paweł Wąsek wskoczył do czołowej „10”
Po raz pierwszy tej zimy i drugi raz w karierze Paweł Wąsek zameldował się w czołowej „10” zawodów rangi Pucharu Świata. 25-latek rozpoczął 73. Turniej Czterech Skoczni od 10. miejsca w Oberstdorfie, skacząc 137 i 130 metrów.
– Fajnie, że w końcu udało się wskoczyć do czołowej „10”. Nic się jednak nie zmieniło. Jedenastce czy dziesiąte miejsce? Dalej dużo brakuje do czołówki, gdzie docelowo chcemy być. Miło jednak, że czołową „10” nareszcie można odhaczyć – relacjonuje Paweł Wąsek, który tej zimy aż trzykrotnie plasował się na 11. pozycji.
W sobotę Wąsek zajął dopiero 42. miejsce w kwalifikacjach. W niedzielę olimpijczyk z Pekinu prezentował się zdecydowanie lepiej.
– Przez minioną noc niewiele się zmieniło. Wizja na skoki były taka sama. Może lepiej się wyspałem? Może doszedłem do siebie? W sobotę czegoś brakowało, żeby to funkcjonowało na skoczni. W niedzielę czułem się lepiej i wszystko lepiej wychodziło. Wydarzyła się taka sama sytuacja, jak przed tygodniem w Engelbergu, gdzie treningi i kwalifikacje też wyglądały fatalnie. Zastanawiałem się, co mam zmienić, żeby znów było w miarę dobrze. Przyszedł sobotni konkurs i było fajnie. Tutaj sytuacja się powtórzyła. Skąd się to bierze? Nie wiem. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie się tak działo – mówi zawodnik z Ustronia.
– W serii próbnej czułem, że było lepiej, ale dalej to było spóźnione. Narty mocno uderzyły mnie za progiem, jak to się dzieje przy spóźnionych skokach. Potem narty zawisły. Wiedziałem, że jest lepiej, ale to jeszcze nie było to, co chciałem prezentować. Dopiero w pierwszej serii ocenianej byłem zadowolony ze skoku. Cieszyłem się, że udało mi się pozbierać na zawody i oddać taki skok przed taką publicznością. To fajne emocje. Byłoby super, gdyby tak to wyglądało na wszystkich skoczniach. Pokazywanie dobrych skoków w zawodach przed ogromną publicznością? To lubimy najbardziej, kiedy czuć, że to zawody, a nie skoki treningowe. Dało się poczuć doping kibiców – kontynuuje.
Wąsek w systemie KO ograł Karla Geigera, lokalnego bohatera. Ostatecznie to Niemiec uplasował się przed Polakiem w tabeli konkursowej.
– Taki miałem cel na dziś, był moim rywalem. To było proste, że chcę go pokonać i zrobię wszystko, by to zrobić. Nie myślałem o jego kibicach czy najbliższych. Jechałem wykonać swoją robotę, on też wykonał swoją robotę. Skoczył dobrze, awansował jako jeden ze szczęśliwych przegranych i… w drugiej serii mi się odwdzięczył. Finalnie mnie wyprzedził. Skoczył bardzo dobrze w finale, a ja spóźniłem swoją próbę. Dalej to był dobry skok, ale trochę zabrakło timingu – wskazuje.
Drugim przystankiem 73. Turnieju Czterech Skoczni będzie Garmisch-Partenkirchen. Sylwestrowe kwalifikacje do noworocznego konkursu zaplanowano na wtorek – na godzinę 13:30.